Autor |
Wiadomość |
Eon
Dołączył: 16 stycznia 2004 Posty: 164
Skąd: ..zza wydm przy ognisq...
|
Wysłany: 18 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Dojchałem jakoś..
Wieczorem w czwartek (czy aby napewno..? niepamiętam doskonale...) wysiadłem z ostatniego środka lokomocji przy rondzie na Polanowice.. Zmysł przetrwania zaprowadził mnie na kluczowe miejsce Byczyny (uroczego miasta - bardzo.. no i małego..chehie..) - rynek. Kluczowe, bo:
1. Sklep.
2. Telefon.
3. Ludzie.
4. ..coś jeszcze by się wymyśliło..
Po upolowaniu strawy w delikatesach zadzwoniłem na numer IJB (Informacji Jaskiniowo-Byczynkowej). Po wymianie kilq bełkotów z Grenem odezwała się Arvilla - umówiliśmy się siakoś na spotkanie (Tarb chyba na kwilę odszedł, czy jak..chehie..). Sam zaszedłem prawie pod Naszą siedzibę, że się sam zdziwiłem, że się nie zgubiłem.. Na spotkanie wyszedł poczet: Tarb, Arvil, Gren(?czy aby - nie pamiętam..).. no i jeszcze ktoś miły, ważny..lecz ta pamięć..cheh..(hie). W tą i we wtą, trochę chodliwy wieczór był.. Przywitało się inszych ludzi i nie-ludzi - było już fajnie..chehie.. Wiem tylko, że w objęcia Morfeusza poszedłem w zacnym gronie Grena, Miszy i.. kogoś ważnego..tak..(wstyd mi za te luki..)..miłego też.. Może nie będę zdradzał imienia..chehie..
Piątek: bodajże przebiegł pod znakiem kilq odbiorów i przechwyceń wykolejo.. ukojonych.. no tego: zlotowiczów, co koleją jeżdżą..chehie..
Wiem, że kiedyś padało.. i szliśmy "po cichaczu"..(..chehie..) do szkoły stawiać Turniej..chehie..(z kim to ja na ognisq wtedy siedziałem..?..chehie..). Potem wracaliśmy już w gronie prężniejszym..kieś identyfikatory..błysk światła..sala operacyjna.. - Nie - to nie te wspomnienia..chehie.. Jakkolwiek - ciekawy dzień..
Sobota: Przemarsz przez miasto, świetny mecz, turniej i pokaz Mr. Pool...'a (porywające zwroty akcji..chehie..). Pierwszą partię wygrałem niesłusznie... (..chehie..) - nie znałem mapki - zrobiłem błąd godny dyskwalifikolacji..chehie..lecz nic - to był Turniej alfa.. Jako ciekawostkę podam, że miałem w następnej rundzie grać z Pool...'em..*-Glurp! - przełknął ślinę..chehie..*, lecz całe szczęście wyszedłem z tarczą - turniej został nie rozstrzygnięty... potem przedstawienie było, tak..? ..chehie.. Dobre..jak kiełbaski z ogniska.. lecz zimno było, to jakąś muzykę w budynq się załatwiało.. W międzyczasie jakoś "sprint" na bieżni pod okiem trenera jOj'a..chehie.. poszedłem spać jak małe dziecko (w pokoju nr X, z Levy'm i Raj'em..chehie..).
Niedziela: to już powolne zbieranie gratów.. jeszcze tylko piłka jojo'wa i młyn Sewrey'a..chehie.. (Zaraziłeś mnie rugby, chłopie..!). Miłe pożegnanie..
Koło 1(?)PM Melkior (+Qter i Uziel) podrzucił mnie na dogodny wylot i odszedłem...
___________
Cytat: |
"Wiedzcie to, bracia moi umiłowani. Każdy człowiek ma być prędki do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do srogiego gniewu;" |
|
|
Powrót do góry
|
|
|
SAM-UeL
Dołączył: 19 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: Spośród szczytów Wielkiego Babilonu
|
Wysłany: 19 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Nadszedł czas wspomnień...
Choć trochę czasu minęło od zakończenia konwentu, to dopiero teraz znalazłem chwilkę czasu by coś napisać, podzielić się z tymi, których nie było...
Widziane okiem Samuel'a
Jak poinformowałem dzień wcześniej szacownego Grenadiera, pojawiłem się w Byczynie Kkluczborskiej o godzinie piątej minut siedemnaście, rano dla ścisłości, w piękny piątkowy poranek.
Jak to bywa gdy się trafia do miejsca docelowego pierwszy raz, nie wiedziałem gdzie się udać... postanowiłem odszukać kogokolwiek... i z kartką papieru, na której było napisane Polanowice udałem się na poszukiwanie ofiary, która mnie nakieruje na miejsce konwentu... Niestety napotkana przezemnie pewna pani naprowadziła mnie na pole pszenicy.
Mahadeva zesłał mi z nieba wybranych w liczbie czterech, a byli nimi Darkena z promiennym uśmiechem, lekko zaspany Daron ;), Lobo oraz Cod. Gdyby nie oni to bym chyba do południa błądził... wielkie podziękowania i niskie ukłony za pomoc i jakże zaskakująco miły komitet powitalny. Dzięki tymże wysłannikom niebios dotarłem na miejsce.
Ach... cóż to była za chwila... flaga oficjalnie powiewała na głównym tarasie... poczółem się jak w domu, serce skoczyło z radości... poprostu zostałem w bardzo miły sposób zaskoczony, iż na konwencie pojawiła się nasza piękna i jakże wspaniala flaga.
Kilka godzin konwentowych można wyciąć... ;) ranne poznawanie osób, które znało się tylko z czytania ich opowiadań i wierszy, czy też dyskusji przy stolikach, ognisku oraz gadu-gadu. Chyba najbardziej utkwiło mi poznanie Sulii, lekko zaspanej ;) w miłej ubikacji, gdzie odziwo popijano herbatę ;)
W godzinach popołudniowych wziąłem czynny udział w zmaganiach sportowych na arena stadium Hetman ;) Gdzie odbył się mecz przyjaźni pomiędzy radnymi z Byczyny a garstką wybranych z Imperium Jaskini Behemota. O samym meczu nie będę tu pisał... może kiedyś zrobię to gdzieindziej. Chyba wystarczy tylko tyle, iż prowadziliśmy jeden - zero, oraz dwa - jeden, ale musieliśmy uznać wyższość gospodarzy... w ogólnym rozrachunku mecz zakończył się wynikiem trzy do dwóch na korzyść gospodarzy z Byczyny.
Po meczu zostałem oficjalnie przyjęty do trupy teatralnej pod przywództwem Guineii. Przyznam, że moja rola była troszkę bolesna... ale następnym razem wezmę ochraniacze :P. Myślę, że może gra moja nie była najlepsza, to jednak sztuka udała się dzięki talentowi aktorskiemu reszty trupy.
To chyba jedyne większe fakty, które można poruszyć... resztę, mniejszych zdarzeń (pobocznych) pozostawię dla siebie, nie mając czasu dla imperium, wspominam konwent, i wiem naprawdę, że jestem jednym z nas, poprostu mogę powiedzieć sobie, iż jestem osadnikiem. I dzięki temu czuję się lepszym człowiekiem, choć gdyby był czas, który mógłbym ponownie poświęcić dla Jaskini czułbym się owiele lepiej.
Sam konwent był jedną wielką, wesołą i naprawdę wspaniałą przygodą, którą, każdy z obecnych może zapisać na swoich kartach życia.
Do zobaczenia za rok!
___________ biegniemy za szczęściem choć nie możemy go dopaść,
wciąz ucieka nam, bo nie znamy prawdy o nim,
Po co łapać króliczka, skoro tak przyjemnie się go goni..
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Saruman
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Pewna miejscowość pod górami BIAłyMI
|
Wysłany: 25 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Mae govannen!
Serce ściska mi się na tyle relacji z Pierwszego Konwentu. Szkoda ,że pojawić się nie mogłem. Mam nadzieję ,że z czasem jeszcze bardziej usprawnimy razem konwent. Gdzieś tam w podróży po bezdrożach Litwy pamiętałem o was i byłem w Byczynie. Oby Iluvatar pozwolił spotkać się nam w przyszłości.
___________ "The road goes ever on..."
"Droga biegnie ciągle wprzód..." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Robo
Dołączył: 17 czerwca 2003 Posty: 164
Skąd: Pleszew
|
Wysłany: 29 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
NAjgorsze jest to .... że mogłem spokojnie do Byczyny jechać...ale miałem w robocie przez dłuższy czas problem z netem .... i dowiedziałem się że to tuż pod moim nosem jak już było po......
szkoda.....
___________ Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie jak go wskrzesić! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Ingham
Dołączył: 1 kwietnia 2001 Posty: 164
Skąd: Ciechanów
|
Wysłany: 29 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Robo (cytat): |
NAjgorsze jest to .... że mogłem spokojnie do Byczyny jechać...ale miałem w robocie przez dłuższy czas problem z netem .... i dowiedziałem się że to tuż pod moim nosem jak już było po......
szkoda..... |
Rozumiemy, zwłaszcza, że dokładna data końwentu była ustalona na pół orku przed ;)
___________ Tylko modlitwa może Was zbawić! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Robo
Dołączył: 17 czerwca 2003 Posty: 164
Skąd: Pleszew
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
No to przepraszam wszystkich........przegapiłem sprawę....a zwłaszcza że w Byczynie....bo do Warszawy to bym pewnie niedojechał.....no
___________ Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie jak go wskrzesić! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
To szykuj się za rok: 18-21 sierpnia 2005 wstępny termin :)
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Robo
Dołączył: 17 czerwca 2003 Posty: 164
Skąd: Pleszew
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Będę czekał!!!
A tak przy okazji...jak studiowałem w Opolu to znałem tylko kilku dobrych graczy w H3....szkoda że się niegdy niespotkalismy.....
Ale jeszcze możemy na następnym konwencie :)
Pozdrawiam wszystkich
___________ Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie jak go wskrzesić! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
W Opolu to się spotykamy 23 października :) Będzie wielu graczy :)
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Robo
Dołączył: 17 czerwca 2003 Posty: 164
Skąd: Pleszew
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
No ...... to bardzo dobra wiadomość!!!!
Może wreszcie znajomych ze studiów odwiedzę :)
A to będzie coś w rodzju konwentu...czy spotkanie graczy w jakiejś kawiarence (z pograniem) :?:
___________ Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie jak go wskrzesić! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Okno na świat, tam wsje informacje...
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Eon
Dołączył: 16 stycznia 2004 Posty: 164
Skąd: ..zza wydm przy ognisq...
|
Wysłany: 30 września 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
A nawet wincyj:
"Okno na Świat"
___________
Cytat: |
"Wiedzcie to, bracia moi umiłowani. Każdy człowiek ma być prędki do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do srogiego gniewu;" |
|
|
Powrót do góry
|
|
|
@lan
Dołączył: 26 listopada 2003 Posty: 164
Skąd: Chwilowo Gdańsk ;)
|
Wysłany: 30 grudnia 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Po ponad 4 miesiącach ponownie dostępna jest strona konwentowa (przypomnę: http://konwent.heroes.net.pl ).
Na razie można sobie przypomnieć, co się działo w Byczynie, ale może już niedługo pojawią się informacje dotyczące kolejnego Konwentu ;).
Zachęcam również do pisania, co jeszcze przydaoby się na stronie informacyjnej w przyszłym roku oraz co należałoby poprawic i usprawnić :).
___________ "Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty."
A. Sapkowski
Jabber | Przewodnik po IJB | Histmag |
|
Powrót do góry
|
|
|
jOjO
Dołączył: 10 stycznia 2000 Posty: 164
Skąd: Onionburg
|
Wysłany: 30 grudnia 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
@lan (cytat): |
Na razie można sobie przypomnieć, co się działo w Byczynie, |
coś Galeria kiepskawo działa... :(
___________ Baruk Khazad! |
|
Powrót do góry
|
|
|
@lan
Dołączył: 26 listopada 2003 Posty: 164
Skąd: Chwilowo Gdańsk ;)
|
Wysłany: 30 grudnia 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
jOjO (cytat): |
coś Galeria kiepskawo działa... :( |
To niestety musimy czekać, aż Melkior rozrusza Kopalnię... aczkolwiek służę fotkami na maila :).
___________ "Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty."
A. Sapkowski
Jabber | Przewodnik po IJB | Histmag |
|
Powrót do góry
|
|
|
Mr. Rabbit
Dołączył: 6 stycznia 2004 Posty: 164
Skąd: Imperium Kinugów
|
Wysłany: 31 grudnia 2004 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
A dałoby się linka na głównej?? :)
No, może za szybko o tym, ale napisać warto :P.
___________ Mimo wszystko dzięki Ci Hetmanie :) a mnie i tak możecie powiesić jak Skrytobójce. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Darkena
Dołączył: 3 maja 2003 Posty: 164
Skąd: Asgard - Kraina Asów
|
Wysłany: 26 stycznia 2005 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Dlaczego zdecydowałam się na relację tak późno? Umyślnie to zrobiłam, by w moim sercu wyklarowały się zdarzenia, które naprawdę mają dla mnie znaczenie i zostaną niezapomniane. Pisząc wcześniej zapewne pogubiłabym się we wszystkim.
Teraz, pół roku po konwencie wreszcie poczułam, że nadszedł odpowiedni czas, by zapisać moje wrażenia.
Niesamowicie serdecznie zapadła mi w pamięci jedna noc...jedna piękna, bezchmurna noc, w którą z grupą kilku Osadników poszliśmy na środek polanowickiego boiska piłkarskiego, rozłożyliśmy na mokrej trawie koce i leżąc, wpatrywaliśmy się w niebo, w tę niesamowitą gwiezdną przestrzeń na firnamencie. Pamiętam, jak dziś zapach trawy i krystalicznego powietrza. Przez długi, długi czas zdawało mi się, że wystarczy jeden, jedyny maleńki kroczek, aby wejść między gwiazdy. Tak blisko do nieba! Widać było nawet Drogę Mleczną. Potem zaczęła się rozmowa i niestety prysł czar....jednak i tak było niesamowicie.
Pięknie wspominam też przyjazd.
Po odprowadzeniu przez Ingiego do pokoju i zapoznaniu się z Codem usiadłam na łóżku i próbowałam narysować smoka (było jeszcze ciemno). Nie udawała mi się ta sztuka. Po pewnym czasie zauważyłam, że moi współlokatorzy posnęli. Podeszłam do okna, usiadłam na parapecie i patrzyłam w moknące przede mną na deszczu drzewa. Obok łopotała przytwierdzona do balkonu i sklejona wodą czarno-czerwono-biała materia...nasza flaga. Jeszcze to wszystko wtedy do mnie nie docierało, nie mogłam pojąć, gdzie jestem i że tych śpiących w pokoju widzę teraz, jako żywych ludzi, a nie ciąg liter i znaków interpunkcyjnych. Wyszłam cichutko, na paluszkach, żeby nikogo nie obudzić do łazienki i tam przez chwilę siedziałam sama, dopóki nie przyszła Sulia. Najwspanialsze powitanie, jakie wspominam z moją "mamą" :). Potem przychodziło więcej i więcej osób....
Któregoś ranka poszliśmy grupką po Sama. Właściwie najpierw mieliśmy zamiar pójść, na przeszkodzie stały zamknięte na cztery spusty drzwi. Zebraliśmy się chyba w ósemkę. Kilka osób poszło szukać kluczy, jedna chyba zrezygnowała i poszła od razu spać :). Ja zostałam na dole z kilkoma osobami. Myśleliśmy, jak się wydostać. Poddałam propozycję okna. Ze schodów zeszli Osadnicy, którzy szukali klucza. Wrócili z pustymi rękami. Nie było wyboru, postanowiliśmy wyjść oknem. Sprawa nie była jednakże prosta. Pod oknem był około dwumetrowy, prostokątny otwór, wykładany betonem. Na dnie było sporo wody i kilka złapanych w pułapkę żab. Bałam się potwornie wyskoczyć z okna, mając za podpórkę pod nogi tylko cienką poręcz, która otaczała otwór. Ale nikt się pierwszy nie kwapił, więc chciałam pokazać, że to nic trudnego i wyskoczyłam....na sczzęście na chodnik :). Za mną poszły 3 osoby. Hubi i Moandor próbowali, ale nie udało im się wyjść. Pozostawiliśmy ich samych i poszliśmy po Sama. Resztę dopisał Sam kilka postów wyżej.
Zaskakujące było dla mnie poznanie Imperatora. Niby nigdy nic grupka Jaskiniowców przechadzała się po boisku. Zaprosili mnie do dyskusji, z chęcią przystałam na to. Spośród nich wyłonił się Jaskiniowiec. Podał mi rękę i stwierdził - My się chyba jeszcze nie znamy. Potwierdziłam fakt, chwyciłam jego dłoń i powiedziałam - jestem Darkena, a jego odpowiedź momentalnie wryła mnie w ziemię, co stało się powodem śmiechu owej grupki, co to boiskiem się przechadzała :).
Niesamowite wrażenie zrobił na mnie MiB. Kilka miłych rozmów i obserwowanie od czasu do czasu jego zachowania bardzo mi się podobały. Utwierdziły mnie w przekonaniu, że Jaskinia należy do ludzi tak zwyczajnych, a jednak tak niezwykłych :).
Takoż i spotkanie z Hetmanem. Podobno jedna z najdłuższych rozmów na boisku :). Nie wiem, czy po powrocie do Jaskiniowców ktoś zauważył, że autentycznie miałam łzy w oczach. Ta rozmowa wprawiła mnie w tak niesamowite wzruszenie, że nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Głupio trochę o tym mówić, ale to prawda.
Kilka rozmów jest zachowanych w mojej pamięci. Np. przy ognisku, gdy Misza dmuchał w głąb pieńków, wzniecając płomienie. Ktoś z tłumu krzyknął - Misza, nie w tę stronę! Natomiast on ze stoickim spokojem - nie w tę stronę, czy nie tą stroną? Heh, myslałam, że padnę :). O którejśtam w nocy rozmawiałam z kilkoma osobami na temat ich pracy, zajęć, o fastfoodach, o szkodliwości, a En opowiadał nam, jak zrobić, żeby komuś monitor wybuchł prosto w twarz. Było też coś o ładunkach wybuchowych, ale słabo pamiętam. No i oczywiście ukochane i uwielbiane przez wszystkich Rozpiździołki :).
Co jeszcze zapamiętałam... z naukowej lekturki, przywiezionej przez Darona nauczyłam się nieco o substancjach fotobłyskowych, błyskowych, dymiących i innych...niby nic, a dla mnie wiele, bo z chemii mało potrafię zapamiętać na okres dłuższy, niż 2 tygodnie.
Świetnie oglądało mi się przedstawienie, czysta improwizacja zagrana z sercem i bez strachu. Naprawdę było na co popatrzeć.
Pamiętam też spacer, kiedy poszliśmy grupką obejrzeć wschód słońca w dniu mojego wyjazdu. Towarzyszył nam przez całą drogę przyjazny Behekot. Ale było wtedy zimno! Brrrrrr.... Za to pięknie wyglądało niebo z różowymi chmurami. To był cudowny spacer, rozmawialiśmy długo i wcale nie chcieliśmy wracać do ośrodka. Ale kiedyś trzeba było...po godzinie, czy dwóch pożegnałam się z tymi, co napatoczyli się po drodze ;) i w towarzystwie kilkunastu osób poszliśmy na dworzec....chlip....ja nie chciałam wyjeżdżać.
Tam, na konwencie zrozumiałam dopiero, co to znaczy być Jaskiniowcem i jak ważnymi osobami jesteście dla mnie WY. Tego uczucia, jakie towarzyszyło mi przez konwent nie dam rady opisać słowami, jednak poczułam, że jesteście dla mnie jedną wielką rodziną, a Jaskinia naprawdę jest drugim domem. Była tylko jedna, jedyna osoba, którą do dziś źle wspominam, ale to naprawdę jednostka w porównaniu z innymi.
Dla was mam miejsce w moim serduszku.
Specjalne miejsce...
...którego nikt inny nie zajmie.
___________ Kill the spiders....
To save the
butterflies....
*´¨)
¸.·´¸.·*´¨) ¸.·*¨)
(¸.·´ (¸.·' ¤* |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 26 stycznia 2005 I już po... czyli nasze relacje...
|
|
|
Dla takich wspomnień warto nie przespać kilku nocy przed i kilka dni po ze zmęczenia... Dziękuję.
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|