Autor |
Wiadomość |
Destero
Dołączył: 6 listopada 2004 Posty: 164
Skąd: Przybywamy z wielu miejsc... zdążamy do jednego...
|
Wysłany: 8 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Każdy człowiek, choćby nie wiem jak wykształcony, musiał przejść w okresie swego dzieciństwa przez wiele omyłek i różnorodnych potknięć, które nauczyły go powstrzymywania się przed pewnymi czynnościami, które mogą wydać się "mało zabawne" otaczającemu go towarzystwu, lub sprawić, że przeżyje się spotkanie "bardzo bliskiego stopnia" z rurą służącą do płukana żołądka. W tym temacie możecie pochwalić się swymi dokonaniami z okresu dziecinstwa, refleksjami na ich temat, oraz skomentować dokonania innych mieszkańców imperium.
Jako, że założyłem temat postaram się jakoś sensownie (o ile to możliwe w takim temacie) zacząć:
Kiedy miałem lat bodajże cztery lub pięć (nie potrafię dokładnie określić) byłem bardzo chorowity. Przynajmniej trzecią część roku spędzałem w łożku, gdzie w ciepełku bijącym z pobliskiego piecyka słuchałem bajek, które czytała mi babcia, pocąc się przy tym niezmiernie (rzecz zupełnie naturalna w pomieszczeniu o temperaturze ponad 30 stopni celsjusza). Pewnego dnia, po wysłuchaniu niemierne ciekawej lektury pod tytułem; "Gdzie Szumią Wierzby", zainteresowała mnie niezmiernie postać Ropucha. Wypociwszy się zdecydowanie za dużo postanowiłem wywietrzyć sobie stopy, które ku mojemu przerażeniu okazały się być koloru zielonego. Nie wiedząc co się dzieje, popuściłem nieco wodza mojej wybujałej fantazji i doszedłem to przerażającego odkrycia. Wrzeszcząc z całych sił zawołałem moją mamę, i z oczami szeroko otwartymi ze strachu oraz błyszczącymi od łez począłem wykrzykiwać na całą okolicę: "Mamusiu!! Popatrz co się stało!! Zmieniam się w żabę!!". Matka choć blada z początkowego szoku, zaczęła śmiać się donośnie, tracąc oddech i padając na kolana. Wściekły, że moje tragiczne przeznaczenie zostało wyśmiane powiedziałem, że kiedy już będę żabą wyprowadzę się z domu i będę mieszkał na łące z moimi żabimi przyjaciółmi i wtedy będą za mną płakać. Na całe szczęście był to jedyny i co ważniejsze uleczalny przypadek tej rzadkiej przypadłości, którą mama uzasadniła zbytnim przepoceniem się moich stóp, co z kolei zaowocowało lekką zmianą zabarwienia. Porządna kąpiel uratowała mnie przed przekwalifikowaniem się do społeczeństwa tych skocznych płazów :wink:.
Następny mój wyczyn nie jest już taki banalny, a zdarzył się jak miałem cztery lata. Moja rodzina, w pełni świadoma tego, że zapcham łapska wszędzie tam gdzie nie trzeba, skrzętnie ukryła wszystkie rzeczy, które mogłyby mi w jakiś sposób zaszkodzić (tabletki, noże, widelce, trutki na szczury, gwoździe itd.). Na nieszczęście moja prababcia która ma w zwyczaju odwiedzać nas zawsze kiedy się źle czuje (co zdarza się średnio tuzin razy dziennie) i przepowiadać nam swoją rychłą śmierć podobno od około pięćdziesięciu lat, nie była już taka ostrożna i zostawiła swoje tabletki na nadciśnienie w moim ulubionym miejscu zabaw. Była to kuchnia, w której "pomagałem" mojej babci przy pichceniu jej specjałów. Zauważywszy własność prababci przywłaszczyłem ją sobie i rozpocząłem łapczywą konsumpcję. Chcąc udowodnić, że jestem przykładnym synkiem postanowiłem pokazać mamusi, że dbam o swoje zdrowie i pobiegłem do niej z szerokim uśmiechem na ustach mówiąc:
"Patrz mamusiu zjadłem witaminki. Będę teraz duży i zdrowy." :smile:
Całe szczęście mama, poddając w wątpliwość moje doświadczenie lekarskie, postanowiła sama się przekonać jakie to witaminki spożyłem. Jak to się skończyło można się domyślić. Wylądowałem w szpitalu na płukaniu żołądka.
Póki co nie pamiętam więcej moich dokonań z okresu dzieciństwa (choć jestem pewien że kilka jeszcze było), ale kiedy tylko sobie je przypomnę to z pewnością nie omieszkam się pochwalić :smile:.
Rzekłem
Destero
___________ Paradoxically, sins one can consider as forgiven are those he can't forgive himself... kore no nindo da |
|
Powrót do góry
|
|
|
Hellburn
Dołączył: 27 maja 2004 Posty: 164
Skąd: z pustynnych rejonów Bracady
|
Wysłany: 8 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Hmmm....
Kiedy byłem mały (4-5 lat) bardzo lubiłem bawić się plasteliną. Lepiłem z niej przeróżne rzeczy, najczęściej ludziki :) . Pewnego razu pewnie pomyślałem że jeszcze nie jadłem mojej ulubionej zabawki. Zrobiłem sobie kulkę średnicy około 1-1.5 cm i włożyłem do buzi. Zaczęłem się krztusić ponieważ plastelina przykleiła się gdzieś w gardzielu. Na szczęście mama była w pokoju obok i usłyszała jak się krztuszę. Włożyła mi rękę do gardła i po wielu trudach wyciągnęła tą kulkę.
Byłem mały nie pamiętam tego zdarzenia. Opowiadam to z tego co słyszałem od rodziców :)
___________ Damn! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Ymir
Dołączył: 31 marca 2005 Posty: 164
Skąd: Kraków
|
Wysłany: 9 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Kiedy miałem ok 3 lat wraz z kolegą (tego samego wieku) byliśmy głodni.
w związku z tym,że nasi rodzice byli w dużym pokoju,chleb był na krajalnicy,a okno(z kuchni na mały pokój) wychodziło właśnie na krajalnice,my postanowiliśmy zjeść
miąrzsz z chleba. wziąłem ten chleb i zaczeliśmy jeść a w pewnym momencie przyszła
do naszego pokoju mama kolegi pytając się:
Mama (kolegi):Co robicie??
My:nic-odpowiedzieliśmy trzeba zwrócić uwagę byliśmy napakowani chlebem.
I wróciła do pogaduszek.
A my z taką dziurą w chlebie odłożyliśmy go spowrotem.
I to cała historia na razie więcej nie pamiętam.
Zdravim Ymir
___________ "It's not a dream Ymir is real" |
|
Powrót do góry
|
|
|
Aryene
Dołączył: 22 stycznia 2005 Posty: 164
Skąd: tam gdzie diabeł mówi dobranoc...
|
Wysłany: 9 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Moje wybryki... hmm :]
Z tych bardziej uciążliwych to chyba bicie ludzi po twarzy do ukończenia drugiego roku życia :P Za kązdym razem, gdy ktoś brał mnie na ręce zażrcie go policzkowałam śmiejąc się z tego. Nie przypuszczam, by to była celowa złośliwość, raczej forma zabawy, ale kto to tam wie co takiemu dzieciakowi we łbie siedzi ;)
Drugie to opinanie się spinaczami do wieszania prania ;) Mieliśmy tego kiedyś bardzo dużo, i gdy zostawałam bez opieki (tzn. w pokoju innym niż rodzice) robiłam się "na jeża". Za pierwszym razem był to dość szkojący widok dla rodziców :P
Miałam też dar do spadania/wypadania skądś na głowę 8) Kiedy jako bobas wyleciałam z wózka, jako dziecko przwinęłam się przez fotel lecąc do telefonu narobiłam mamie porządnego stracha. Swoją drogą te upadki mogą wiele wyjaśniać :P
Lubiłam też "bawić się" z babcią. Wchodziłam do ciemnej łazienki i popychałam od wewnątrz drzwi na jej oczach, babcia zamykała je od razu, po chwili znów otwierałam. Ta zabawa udała się tylko raz, myślała, ze to przeciąg. Nietrudno się domyślić, że gdy z którymś razem jak podeszła do drzwi wypadłam zza nich z krzykiem "BUUU!", nie była zbyt szczęśliwa
Wiem, że to nie jedyne, ale w tej chwili nic innego nie przychodzi mi do głowy, z reguły byłam grzecznym dzieckiem :] :twisted:
___________ Najgorzej jest poznać własne bóstwo... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Lobo
Dołączył: 18 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: i po co?
|
Wysłany: 9 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Chm... w sumie to niewiele mi przychodzi do łba.
Pamiętam, że jak miałem około trzech lat dorwałem się do ojcowskiej skrzynki z narzędziami, wlazłem pod stół, przy ftórym aqrat siedziała prawie cała rodzinka i odpiłowałem mu nogę :P
No najciekawsze, nikt tego faktu ne zauważył dopóki nie wylazłem spod obrusu z piłą w dłoni :)
Heh a rodzice chyba nigdy nie pozwolą mi zapomnieć jak pewnego razu goniłem po mieszkaniu rozsypując na wszystkie strony talk. Zapytany co ja niby wyprawiam ponoć odowiedziałem "gwiezdny pył" :D
___________ Tak dryfuje nam życie,
po omacku, we mgle... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Dragonis
Dołączył: 8 lutego 2005 Posty: 164
Skąd: Ze smoczego raju, gdzie mięcho jest nieszczęśliwe
|
Wysłany: 9 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Kiedyś, gdy jeszcze jaskinia behemota była tylko siedliskiem wiadomych stworzeń w Herosach (to nawiasem było Siedlisko Behemotów 8) 8) 8) ) Bardzo popularne były bańki mydlane. No a że mieliśmy w domu dużo ludwika (płyn do naczyń), tatuś zrobił mi taki płyn do baniek z ludwika, wody i szamponu. A że ja miałem do koleżanki siostry iść, to uwaga... Umyłem sobie tym włosy! Na dworze! Po prostu wylałem zawartość kubka (w nim płyn był) na głowę! Jak nietrudno się domyśleć, do koleżanki siostruni się nie wybrałem :( :( :( :(
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Nagash
Dołączył: 11 października 2004 Posty: 164
Skąd: A z kąd ja mam wiedzieć ??
|
Wysłany: 9 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Mi przychodzą tylko 3 rzeczy.... pewnego razu gdy bawiłem sie w "wyścigi" po domu ( nie mam pojęcia ile mogłem miec lat ale wystarczająco mało żeby nie sięgać głowa poza stół..... . Tak więc biegałem i biegałem po domu aż pewnego razu zachaczyłem o odstający dywan, los chciał że wyrżnąłem twarzą w krzesło, skończyło sie na kilku siniakach i guzach oraz tym że wypadły mi 2 zęby z przodu ( jedynki). Oczywiście w nocy wsadziłem zęby pod poduszke i czekałem na 'zębową wróżke'.
Następne to takie gdy ząb mi sie ruszał i zanic nie chciał wylecieć. Któregoś więc razu przywiązałem doń nitke a tę przyczepiłem do klamki od drzwi ( stary niezawodny sposób) zawołałem brata który z dużym impetem pociągnął za klamkę z drugiej strony. Zamiast wyrwanego zęba nadziałem sie na klamke i znowu miałem limo pod okiem. Takie historie zdarzały mi sie mnóstwo razy.
Gdy uczyłem się jeździć na rowerze ( pamiętne czasy) tata póścił kijek który mnie podtrzymywał. Jechałem kawałek sam dopóki nie zdążyłem zakręcić i wyrznąłem w drzewo. Siła była wystarczająco duża by posłać tam moją twarz....
___________ Śmierć to dopiero początek życia...... tego drugiego ..... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Hubertus
Dołączył: 21 lutego 2004 Posty: 164
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 10 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Hm, daaawno to było, ale pare szczegółów znam z opowiadań rodziny.
Wiem że byłem staasznie wesołym i wiecznie rozbawionym dzieckiem, i wszędzie było mnie pełno.
U sąsiadki piłowałem róg od stołu i waliłem młotkiem wszystkich po rękach, śmiejąc sie ponoć rozbrajająco :).
Na spracerach z bacią, jak zatrzymywaliśmy się przy ulicy to z takim zaanagażowaniem udawałem odgłosy samochodów, że miałem całą twarz i kurtkę mokrą od śliny :P :D.
Szybko nauczyłem się mówić, i jak raczkowałem po mieszkaniu to tylko było słychać uderzenia o podłogę i moje: "Jaz, dwa, jaz, dwa" ;p :D
Rano, ponoć około 6-7 (teraz to nie do pomyślenia ;P) zawsze budziłem cały dom słowami: " Taata! Już się wyspałem!" :)
___________ "Czy to jest wina ogrodnika, że tulipany schną w wazonie?" |
|
Powrót do góry
|
|
|
Trang Oul
Dołączył: 22 grudnia 2004 Posty: 164
Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 10 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Kiedy byłem małym liszkiem, uwielbiałem zabawy z ogniem. Chyba najciekawszą z nich było robienie kulek z papieru, obklejanie ich plasteliną, podpalanie i zrzucanie sąsiadce, która mieszkała pode mną na parapet. Tak ładnie pachniało i parapet był cały w plastelinie. Zastanawiam się czy nie powtórzyć tej zabawy, tym razem z domieszką prochu.
___________ Wszyscy rodzą się po to, aby umrzeć i dołączyć do mojej armii nieumarłych.
http://wogofani.fora.pl |
|
Powrót do góry
|
|
|
Simba
Dołączył: 19 stycznia 2004 Posty: 164
Skąd: Lwia skała
|
Wysłany: 10 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Hhe... jedno mi tylko na myśl przychodzi.
Kiedy byłem małym brzdącem ... :P to lubiłem się chować.
Często jak wpadałem do autobusu to chowałem się za krzesła a raz mój ojciec to wysiadł z autobusu bo myślał że nie wsiadłem :D.
___________ Nie płaci się za zamiary, lecz za pracę, którą wykonano. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Nami
Dołączył: 9 czerwca 2003 Posty: 164
Skąd: From the night I kissed you goodbye...
|
Wysłany: 10 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Mi rodzicielka nie pozwoli zapomnieć jednego zdarzenia - które zresztą sama dobrze pamiętam. Miałam może koło 4-5 latek. Byłam ciekawskim (według rodziny aż za bardzo) dzieciątkiem. Zostawili mnie samą w pokoju i poszli do drugiego, bo bawiłam się w najlepsze - mieszałam w garnku różne monety i kamyczki. Gdy rodzicielka wróciła spostrzegła, że próbuję sobie coś wyciągnąć z nosa. No oczywiście - wsadziłam sobie tam kamyczek ;). Co tchu pognała ze mna na rękach do szpitala. Ile krzyku było zanim mi tego kamola wyciągnięto... A pani doktor chciała już go wyrzucić do kosza a ja do niej "ale to mój kamyczek szczęścia" :D
Było jeszcze jedno takie ciekawe zdarzenia. Od urodzenia mam na szyi ciemne przebrawienie (co poniektórzy mogli je zauważyć). Kiedyś pięknego razu wróciłam skądś - chyba z jakiegoś spacerku z babcią albo z podwórka . Kuzynka się do mnie dorwała (ona z 15 lat miała ja koło 6), wrzuciła do wanny i zaczęła namiętnie szorować mi szyję. Bo stwierdziła, że jestem "okropnym brudasem". A ja w niebogłosy się darłam - nikt z pomocą nie przychodził, "brud" nie schodził więc mnie dalej męczono. Po kilku(nastu) minutach rodzicielka wpadła do łazienki i się spytała co ze mną wyprawia, że tak hałasuję. Ona dziarsko na to odpowiedziała, że mnie myje - bo w końcu kiedyś trzeba. A moja mamka się na nią popatrzyła jak na głupka i stwierdziła, że mam to od urodzenia. Kuzynka zmieszana ostro wyszła z miną niedowiarka - a ja miałam spokój i nie usłyszałam już, że się "nie myję" :)
___________ I loved you a lot
to need you a lot
I leave you alone...
Guano Apes - Living in a lie |
|
Powrót do góry
|
|
|
Darkena
Dołączył: 3 maja 2003 Posty: 164
Skąd: Asgard - Kraina Asów
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Ja pamiętam dość sporo :). Gdzieś w wieku czterech lat (chyba wtedy zaczyna działać świadomość na większych obrotach) uwielbiałam bawić się pod starą ławą w dużym pokoju. Przyjemny mebelek, pod spodem miał domontowaną półkę na kapcie, uwielbiałam na niej siedzieć i strzelać miśkami o blat :twisted: . Pewnego dnia poprostu sobie tam zasnęłam....i co? I pół osiedla mnie szukało :P. Sprawa się wyjaśniła po około 4 godzinach, kiedy zbudzona hałasem zaniepokojonej ekipy poszukiwaczy (wtedy w liczbie około sześciu - same znajomki z mojej klatki :D ) wyszłam na zewnątrz i zapytałam, czy nie można trochę ciszej ;P.
A w przedszkolu to chyba największe jazdy odchodziły. Musiałam stawać w kącie :(. Za śpiewanie piosenek przedszkolnych w przerobionej wersji sesese :P. Najlepsze jest to, że do tej pory pamiętam tylko przeróbki, a oryginałów to ani trochę :wink:
Noooo narazie tyle wystarczy.
___________ Kill the spiders....
To save the
butterflies....
*´¨)
¸.·´¸.·*´¨) ¸.·*¨)
(¸.·´ (¸.·' ¤* |
|
Powrót do góry
|
|
|
Matieosus
Dołączył: 12 lutego 2005 Posty: 164
Skąd: Ze swiata poziomek
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Nagash (cytat): |
Następne to takie gdy ząb mi sie ruszał i zanic nie chciał wylecieć. Któregoś więc razu przywiązałem doń nitke a tę przyczepiłem do klamki od drzwi ( stary niezawodny sposób) zawołałem brata który z dużym impetem pociągnął za klamkę z drugiej strony. Zamiast wyrwanego zęba nadziałem sie na klamke i znowu miałem limo pod okiem. Takie historie zdarzały mi sie mnóstwo razy. |
Miałem podobnie, tylko zamiast zęba który miał mi wylecieć, wyleciała klamka (u mojej babci)
Nagash (cytat): |
Gdy uczyłem się jeździć na rowerze ( pamiętne czasy) tata póścił kijek który mnie podtrzymywał. Jechałem kawałek sam dopóki nie zdążyłem zakręcić i wyrznąłem w drzewo. Siła była wystarczająco duża by posłać tam moją twarz.... |
Ojj, współczucie :P Dobrze, że mi się taka historia nie przytrafiła.
Hmmz... Kiedy byłem mały 5 lat bodajże, (wtedy jeszcze cartoon network nie było kodowane i miałem ten program i go uwielbiałem oglądać :P) to zasypiałem gdzieś o 00:00, ponieważ ciągle chodziłem po domu i bawiłem się do nocy :twisted: .a wstawałem gdzieś o 5:00 rano by obejrzeć moje ulubione bajki :P Bardzo to denerwowało moich rodziców, bo chcieli spać, a telewizor grał (miałem pokój z rodzicami :])
Napewno miałem o wiele więcej smieszniejszych sytuacji, tylko nie moge sobie przypomnieć :( Jak sie dowiem lub mi się przypomni to zamieszcze tutaj "moje przygody" :D
Pozdraviam
___________ --------------------BRAK DOSTEPU--------------------- |
|
Powrót do góry
|
|
|
Hellburn
Dołączył: 27 maja 2004 Posty: 164
Skąd: z pustynnych rejonów Bracady
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Uwielbiałem wesołe miasteczka, a najbardziej podróbki "gokartów". Bardzo lubiłem zderzać się z innymi pojazdami :P Pewnego razu tak się zderzaliśmy z bratem że popsułem 5 Gokartów :D (pod rząd :P )
___________ Damn! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Ymir
Dołączył: 31 marca 2005 Posty: 164
Skąd: Kraków
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
heh a mi się przypomniało jak miałem chyba 6 lat.
w przedszkolu mieliśmy na obiad rybę zjadło sie tylko później coś mnie gardło zaczeło
boleć była to oścutknęła mi tam,w gardle:p .
Obszedliśmy z tatą bodajże 3-4 lekarzy. No doczekaliśmy się laryngologa.
wycieli mi tę ość i co ot tej pory w przedszkolu zamiast ryby podawali mi...jajecznice:p
i teraz mam uraz do ryb,ale paluszki albo z puszki ryby lubię :p
___________ "It's not a dream Ymir is real" |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fristron z Avlee
Dołączył: 27 października 2004 Posty: 164
Skąd: Fristotele - zgadnij po nicku :)
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Ogólnie byłem dość spokojnym dzieckiem, ale i tak się trochę rzeczy przytrafiło... :>
Najlepsze było chyba to, kiedy daaawno temu (ze 2 lata miałem chyba) siostra zostawiła drzwi do pokoju otwarte (a trzeba dodać, że zazwyczaj zamykała je "na haczyk" ;) ) a ja się wkradłem i podarłęm i popisałem jej wszystkie zeszyty zdobycznymi mazakami. Pamiętam z tego jedno - krzyk siostry, kiedy weszła do pokoju i zastała mnie tarzającego się w smętnych resztkach zasobów wiedzy :D .
Innym razem, kilka lat później (chyba 6-7 lat miałem) podczas wieczerzy wigilijnej połknąłem ość. Nie chciała ruszyć się ani wte, ani wewte, więc rodzina dała mi "niezawodny sposób". Polegał on na jedzeniu pieczywa. I jadłem... jadłem... jadłem... piwnica była dobrze zaopatrzona, ale po zakończeniu kuracji zostały tylko trzy bułki ;D . Z przejedzenia nie mogłem tydzień spać...
A, i jeszcze jedno. Ponoć w wieku 2-3 lat wszedzie buszowałem o każdej porze krzycząc wniebogłosy "KUKURYKU NA PATYKU" xD . Jakie miało to skutki, skoro mieszkaliśmy w bloku chyba mówić nie muszę ;D .
___________ Nie ma na tym świecie altruistów. Są ci, którzy ich udają i ci, którym udawanie weszło w nawyk. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Alamar
Dołączył: 12 lutego 2005 Posty: 164
Skąd: z Czarnej Wieży w której płynie magia czysta (a tak naprawdę z Gorzowa Wlkp.)
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
To może ja też opiszę kilka swoich historii.
Na początek: kiedyśdeskorolki były bardzo modne (ale nie takie jak teraz) i ja oczywiście też miałem swoją. I pewnego razu wyszedłem z mamą pojeździć. I na prostym wydawałoby się chodniku, upadłem prosto na zęby, całe szczęście były one jeszcze mleczne, ale do dziś mam przez to jedną krzywą jedynkę :cry: .
Na razie tyle, jak cośsobie przypomnę to jeszcze napiszę.
___________ Mogą mnie zabić, ale mnie nie przestraszą. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Klaang
Dołączył: 19 stycznia 2005 Posty: 164
Skąd: a nie powiem...
|
Wysłany: 11 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Dziecięciem będąc bodajże pięcioletnim, dorobiłem sie gierki elektronicznej made in Związek Radosny, polegającej na zbieraniu jajek do koszyka. Przyznam się z dumą, że wówczas równych sobie nie miałem, choć okupiłem to sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Zagrywałem się tym ustrojstwem od rana do nocy i chcąc nie chcąc - dostałem od wlepiania się w ekranik - zapalenia spojówek. Okulista, krople do oczu - to znieść mogłem, ale szlabanu na moją gierkę nie mogłem przeboleć. Rodziciele schowali mi zabawkę w barku, w salonie. Jako, że zmyślne ze mnie było dziecię, podstawiłem sobie stołek, otworzyłem barek i dawaj, przeszukiwać jego zawartość. Bycie brzdącem ma jednak, mimo wielu zalet, spore wady. Pierwsza i najważniejsza - mały zasięg ramion. Wlazłem ci ja tedy na otwarte drzwiczki do wspomnianego barku, ale jako że grawitacji nie oszukam - fiknąlem na ziemię... razem z całym regałem. Dostałem dość porządnie w głowę, wstrząs mózgu, te sprawy (do dziś mam guza i z tego co mówili lekarze, będę go miał aż do czasu przejścia do Krainy Wiecznie Świeżych Pączków), kryształowa zastawa poszła w drobny mak (prezent ślubny rodzicieli) - ostała się z niej tylko malutka miseczka, do dziś mająca zastosowanie. Najstraszniejsze jednak było, to że mojej zabawki tam nie było.
Historię z wbiciem saperki w głowę kumpla, z racji na wyjątkową drastyczność tejże pominę. (Skończyło sie w każdym razie na siedemnastu szwach na głowie kumpla i "łomotem" u mnie.)
'Quapla
___________ Zasada 18 - ... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Dragonthan
Dołączył: 27 września 2004 Posty: 164
Skąd: Smokozord --> twierdza Gorlice
|
Wysłany: 12 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
He, ja pamiętam, że kiedy byłem mały nauczyłem się paru rzeczy:
Wspinania po drzewach, o tak, kiedyś to było moje hobby. Teraz mając za sobą doświadczenia z dzieciństwa jestem wstanie się wspiąć w bardzo szybkim czasie na praktycznie każde drzewo. No, ale w dzieciństwie nie obyło się bez upadków... pamiętam jak pare razy zaliczyłem glebe z gałęzi prosto na ziemie... oczywiście gałąź ta analizowana przez rozsądnego normalnego człowieka nie mogła utrzymać więcej niż 20 kg :)
Huśtanie się na huśtawkach stało się moją ciemną stroną, kiedy to mając pare lat wbiegłem za piłką między huśtawki... pamiętam tylko tyle że w pewnym momencie zobaczyłem kant metalu obok mnie, potem stracłem przytomność... obudziłem się po paru godzinach z wielkim guzem i ropiakiem obok ucha, całą prawą skroń miałem rozwaloną... Jedyny obraz jaki pamiętam jeszcze z tamtego wydarzenia to to, jak leżałem chwile po uderzeniu na trawie i widziałem brata wybiegającego z klatki w moją strone, potem straciłem przytomność... Nauczyło mnie to tyle, że nie należy spuszczać oka z dziecka do lat 10 conajmniej, jakby brat nie miał biurka tuż obok okna to nie wiem kiedy by się skapnął, że oberwałem huśtawką...
Innym makabrycznym wręcz przeżyciem była moja pierwsza wyprawa składakiem... postanowiłem się wybrać do kolegi mieszkającego 2 km odemnie. Wszystko szło zgodnie z planem, na zakrętach bacznie uważałem, ale kiedy wyjeżdżałem od kolegi, postanowiłem się troche rozpędzić z niewielkiej górki prosto na ulicę. Pech chciał, że 5 metrów przed ulicą urwała się linka hamulcowa... zareagowałem bezpiecznym i niezawodnym hamulcem jakim była "contra", no ale dureń ze mnie był niesamowity... hamować rozpędzonym z górki przed ulicą posypaną piaskiem... szybkim ślizgiem wpadłem na ulice, usłyszałem głośny pisk opon z prawej strony... spanikowałem i odruchowo skręciłem w lewo... wpadłem do rowu, a rower zaraz za mną... (całe szczęście że nie było w nim wody :) ) chwile potem wpadł kierowca i mnie wyciągnął z tego rowu... co mi ztego zostało? Teraz wręcz zbliżając się do wszelakich skrzyżowań rowerem odczuwam pewien lęk... dlatego bardziej wole jazde po lesie niż ulicy...
___________ Wróg u Bram... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Vilentretenmerth
Dołączył: 22 maja 2005 Posty: 164
Skąd: Ksiezycowa Knieja
|
Wysłany: 14 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Bedac maly chlopcem hej w raz z kolegami w letni wieczor nudzac sie okropnie postanowilismy sie rozerwac! A coz lepszego dla rozrywki jak fajerwerki!
Wiec po krotkim namysle, rozwinelismy miedzany drut znajdujacy sie na cewce do ktorego z drugiego konca przymocowalismy kawalek patyka. Bez krotszego namyslu cewka wyladowala na liniach wysokiego napiecia, po pociagnieciu za patyk na drugim koncu linie zlonczyly sie powadujac pozadane fajerwerk! Lecz jak to zwykle malym chlopca jest zawsze malo wrazen :twisted: wiec udalismy sie w okolice transformatora :D. Lecz nasze pozadane fajerwerki nie wystapily na liniach tylko w transformatorze powodujac zagaszenie sie wszyskich lamp na ulicy!!!
Ale byla jazda :D
Regards
Vilentretenmerth :D
Pamiętajcie dzieci, nie bawcie się kabelkami wysokiego napięcia :).
___________ I am Vilentretenmerth, I doubt your fleshy tongue could possibly pronounce such a noble name! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Uki
Dołączył: 27 kwietnia 2005 Posty: 164
Skąd: Ścieki
|
Wysłany: 18 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Kiedy miałem około 5 lat poszedłem do kuzyna na urodziny. Po jakim czasie kuzyn zaczął otwierać prezenty. W jednej paczce był zestaw różnych kabelków, żaróweczek i różnych tego typu rzeczy do robienia doświadczeń z prądem. Wszyscy dorośli poszli do salonu, a ja zostałem z kuzynem sam w jego pokoju. Wziąłem do ręki kabelek i wsadziłem jego jeden koniec do dziurki w kontakcie. Złapałem z drugi koniec kabelka i wetknąłem go do drugiej dziurki. Usłyszałem tylko głośne BOOM! :) W całym budynku zgasło światło i mój ojciec musiał odkupywać korki.
___________ Kto rano wstaje... ten się nie wyśpi. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Vilentretenmerth
Dołączył: 22 maja 2005 Posty: 164
Skąd: Ksiezycowa Knieja
|
Wysłany: 20 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Ja mialem podobna przygode jak Uki tylko ze skutkiem byly fajerwerk i pozar kanapy :D
Regards
Vilentretenmerth :D :D :D
___________ I am Vilentretenmerth, I doubt your fleshy tongue could possibly pronounce such a noble name! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Mortai
Dołączył: 7 maja 2004 Posty: 164
Skąd: Bogate Miasto Hanzetyckie
|
Wysłany: 20 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Ja, kiedyś jak miałęm chyba 2 lub 3 lata (nie pamietam) to uciekłem z domu do sąsiadki i rodzice znaleźli mnie dopiero wieczorem, gdy chcieli zawiadamiać policje o moim zaginięciu. Narobiłem im ogromnego strachu.
___________ HoMM sweet HoMM
Powiedzcie, kogo mam zlikwidować. Z chęcią pomogę... :) |
|
Powrót do góry
|
|
|
jokaaska
Dołączył: 6 lutego 2004 Posty: 164
Skąd: z krainy tęsknoty
|
Wysłany: 24 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
ja nie byłam złym dzieckiem tylko roztrzepanym :) miałam kilka takich akcji, których na pewno nie zapomne :)
:arrow: kiedyś jak byłam dosyć mała, rodzice mnie zabrali nad morze. Przez ten czas mieszkaliśmy w ośrodku w którym wszystkie domki miały jednakową barwe, pamiętam też że było tam dużo drzew, coś takiego jakby las. Pewnego dnia mi się zachciało iśc na plac zabaw, więc poszłam nikomu o tym nie mówiąc, a żeby sie nie zgubić zapamiętałam że mój domek ma otwarte drzwi :oops:. Gdy już na placu zabaw się wybawiłam doszłam do wniosku, że czas wracać...szłam i szłam, zaczeło mnie to prerażać, że jeszcze nie znalazłam domku z otwartymi drzwiami. Więc stanełam i zczełam ryczeć na full, niewiem czy stałam tak przez 5 minut gdy moja mama mnie znalazła :).
:arrow: innym razem gdzieś niedługo po tym mama zostawiła mnie z bratem w domu, na chwile bo poszła gdzieś (do sklepu, babci?). Zaczełam się nudzić, więc zaproponowałam Damianowi, byśmy zobaczyli co kryje się na szafie (która była dosyć wysoka), zaczeliśmy znosić stołki (miały one ok70cm wysokości ) i stawiać jeden na drugi,w sumie było ich 4. Mój brat wszedł na góre i kazał mi te stołki trzymać, a ja zamiast je trzymać oparłam się o nie, chyba nie musze mówić, że mój brat upadł i poważnie się uszkodził.
:arrow: kiedyś (też byłam, malutka, bezbronna, niewinna) znalazłam jakąś fiolke z (jak przypuszczam) z lekarstwem, przy obiedzie powiedziałam mojemu bratu, że to maga w proszku i wsypałam całą zawartość buteleczki do jego rosołu -mój brat potem leżał dwa tygodnie w szpitalu.
:arrow: miałam z 8 lat gdy rodzice zabrali mnie nad morze (znowu, to był ich błąd) w któryś wieczór poszliśmy na mini golfa, mi ta gra za bardzo nie szła bo trafiałąm za 5 razem do dołka, gdy innym to się udawało za 2-3 ,w penym monencie udzieliły mi się nastroje i zamachnełam się kijkiem i zamiast w piłeczke trafiłam w ojca ...ale to niechcący, przeciełam mu tylko łuk brwiowy :oops:
:arrow: mając pare lat dostałam malutkiego kotka,z którym przesiadywałam całymi dniami w dużym starym namiocie. W środku namiotu wisiał sznurek do ktorego przywiązałam kota (oczywiście za szyje) i pobiegłam do domu. Mama widząc, że nie mam kota zapytała się "Sabinka, gdzie jest kotek" ja jej odpowiedziałam "huśta się w namiocie".
___________ za złudzenia płaci się rzeczywistością |
|
Powrót do góry
|
|
|
Xenor
Dołączył: 20 sierpnia 2004 Posty: 164
Skąd: Hajnówka
|
Wysłany: 24 czerwca 2005 Kiedy byłem małym brzdącem, hej!
|
|
|
Ja pamiętam same straszne historie z przed paru lat... Jeszcze w starym mieszkaniu jedna babcia nazywała mnie śpiewakiem, kiedy to bliźniaki z góry były orkiestrą. W tym, z którego dziś piszę miałem historię podobną do tej Klaanga - tyle, że z tego co pamiętam, to szukałem wina, lub po prostu wlazłem na baryk, dużo tam rzeczy było. Ale mi nic się nie stało ;p. S ;p. (Mam gdzieś jeszcze taką gierkę ;]). Straszniejsze było, jak na prostej drodze wywróciłem się rowerem. Przez chwilę nie mogłem wstać, podszedłem do kiosku, wróciłem po rower, a gdy dojechałem do domu i zobacyłem, że krew mi leci z głowy zacząłem krzyczeć "Mamo, umieram!" i płakać. A pomyśleć, że jak pojechałem pierwszy raz na rowerze, to i tyle mnie było widać. Jak wpadłem rowerem pod skuter, czy motorower, zamiast wejść do karetki to uciekałem. A całkiem niedawno, na takim fajnym zjeździe zrobiłem fikołka, wjeżdżając w badyle (myślałem, że je przejadę ;p). Innym razem, starym rowerykiem wjechałem do garażu, a, że hamulce były słabe, zahamowałem na oba, ale, że przedni był mocnijszy, to poleciałem. Dobrze, że garaż jest duży ;].
PS. : Na tym zjeździe jeden z kolegów porwał oponę ;p.
O! Wiem.. jeszcze starą "Dianką" wjechałem w płot, potem parę minut musiałem odpoczywać...
___________ Avathar - Legenda Zielonego Smoka, najlepsze tekstowe RPG!
D.K. |
|
Powrót do góry
|
|
|