Autor |
Wiadomość |
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 28 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Dobrze przemawiasz - powiedział Ixcesal gdy tylko Sandro wszedł do pokoju. Lisz dobrze wiedział, ze takie błahostki jak podłoga nie mogą przeszkodzić Ixcesalowi w przysłuchiwaniu się rozmowie.
- Mam dla Ciebie dwie wiadomości, dobrą i złą - powiedział Nekromanta.
- Zła jest taka, że UrTur nie przybył - odpowiedział Ixcesal - to bardzo zła wiadomość, a dobra?
- Hehe, zgadłeś, natomiast dobrą wiadomością jest to - Sandro włożył rękę za swój płaszcz i wyjął zza niego stary pergamin. Położył go na małym biurku i rozwinął.
- Mapa!!! - Ixcesal porwał ja w swoje ręce i zaczął dokładnie studiować. W tym czasie Sandro rzucił zaklecie obronne na pokój
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Voldo
Dołączył: 24 października 2002 Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)
|
Wysłany: 28 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Voldo i Aerilien wyszły z karczmy. Szybkim krokiem udały się w kierunku wałów obronnych. Jeśli mają utworzyć barierę muszą mieć pojęcie o terenie wokół wału. Szybko zorientowały się w sytuacji wokół wioski.
- Dobra kuzynko zaczynamy- powiedziała Voldo.
Dotknęła jej ramienia dokonojąc zespolenia ich sił magicznych i razem poprowadziły ceremoniał utworzenia bariery ochronnej.
___________ "Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów |
|
Powrót do góry
|
|
|
ixcesal
Dołączył: 29 października 2002 Posty: 164
Skąd:
|
Wysłany: 30 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Ixcesal bacznie przygladal sie staremu pergaminowi. Wydawac by sie moglo ze gdzies juz widzial ta mape, lecz cos nie dawalo mu spokoju.
Glosne pstrykniecie palcami wyrwalo Sandro z zamyslenia.
- Cos w tym jest - wykrzyknal Ixcesal - Sandro patrz! - nie czekajac nawet na rekacje Lisza - mag stworzyl w powietrzu wizualizacje dotychczasowych odkryc.
- Popatrz co nanieslismy na mapy i spojrz na pergamin - widzisz to miejsce? - zapytal zakreslajac dlonia okrag w powietrzu - A teraz spojrz na pergamin - niby to samo, a jednak jest tu pewna subtelna roznica - na wszystkich mapach jest tutaj wzgorze - na starym pergaminie jezioro - czy to nie dziwne? Dlaczego miejsca te sie roznia? Gore zamienic w jezioro mozna, ale zasypac jezioro aby stworzyc gore to raczej trudne zadanie...
Sandro nerwowo przebieral palcami.
- Tak jest to slad, niewatpliwie cos w tym jest, musimy wyslac kogos na rekonesans. Kogos kto nie wzbudzi niczyich podejrzen.
Pojdzie Ralfh - czesto kreci sie po krainach, nikt nie bedzie sie dziwil jesli nagle sie tam pojawi.
- Ufasz mu? - zapytal Ixcesal
- W chwili obecnej nie mamy wyjscia - czasu jest coraz mniej... - rzekl Lisz
- Tak to prawda, drugi amulet nie zostal jeszcze odnaleziony, wiedzialbym o tym - kontynuwal mag, to daje nam przewage, ale nie wiemy niestety jak dlugo to potrwa... Dobrze wiec, wyslij Ralfha w podroz. Ja tymczasem pojde sprawdzic jak ida prace nad magiczna bariera.
Ixcesal rozplynal sie w powietrzu...
Lisz chwile jeszcze spogladal na fosforyzujaca wizualizacje krainy, ktora znikala powoli zsypujac sie na posadzke w postaci polyskujacych igielek swiatla. Gdy znikla calkowicie ruszyl w kierunku drzwi.
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 30 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Lisz zbliżył się do drzwi, gdy te nagle otwarły się i uderzyły go w twarz. W drzwiach stał Fuuzy, wprost kipiał gniewem
- Co ty robisz liszu - rzucił jakby oskarżenie
- O cóż ci chodzi, odejdź muszę wysłać Ralpha w podróż - oburzył się lisz
- Nigdzie nie pójdziesz nekromanto - powiedział elf mocno akcętując ostatnie słowo. Po czym pchnął lisza w fotel.
- Czegóż chcesz? - lisz był zdziwiony i zdenerwowany jednocześnie
- Ja nic nie chcę, chodzi mi właśnie o to czego ty chcesz - powiedział tajemniczo
- Zostaw go - warknął Ixcaesal, wybity ze swych zajęć
- Nie twoja sprawa - elf był bardzo zdenerwowany
- Porozmawiajmy spokojnie - próbował uspokoić elfa lisz
- Cooo? Spokojnie? Jak śmiesz mnie o cokolwiek prosić, ty, który sprowadziłeś tyle bólu i cierpienia, który toczyłeś wojnę z Gildią Światła, śmiesz mnie prosić o cokolwiek innego niż o wybaczenie - elf uspokoił się lekko, jednak gniew i oburzenie wciąż było widać
- czego chcesz? - warknął Ixcaesal
- Spokojnie - powiedział powolnie lisz.
Elf zamyślił się chwilę, popatrzył na Ixcaesala, Lisza i czającego się w mroku Lopeza, po czym zwrócił się do Sandro
- Powiedz mi liszu czy imię, które zaraz wypowiem ci się przypomina - Anral wziął głęboki wdech poczym powiedział cicho
- Dyson Leyland, Kleryk Słońca...
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 30 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Sandro zszedł na dół. Karczma była wyludniona. Za oknem widać było Ilnessa stojącego na beczce i przemawiającego do grupy mężczyzn. Ralfh siedział w kącie pokoje nad kubkiem herbaty. Gdy zobaczył nadchodzacego Lisza wstał i pierwszy do niego podszedł.
- Chciałbym Cię przeprosić za moje słowa - zaczął. Nie chciałem Cię obrazić, wierz mi, i z chęcią wam pomogę, aby to udowodnić.
Lisz ucieszył się, że zadanie już na starcie zostało mu ułatwione. Nie chciał zmuszac Ralfha do posłuchu zaklęciem, chociaż nie zawachałby się przed tym.
- Świetnie - odpowiedział. - Twoja pomoc będzie nieoceniona, usiądź, wyjaśnię Ci co masz zrobić - obydwoje usiedli, a Sandro, upewniając sie, że nikt ich nie obserwuje, wyciągnął zza płaszcza dwa pergaminy.
Następnie obydwoje pogrążyli się w rozmowie, Lisz pokazywał coś Ralfhowi na pergaminie, na co mężczyzna kiwał głową. W końcu skończyli. Ralfh wstał i powiedział:
- Możesz na mnie liszyć, eee liczyć.
- Tylko pamiętaj - Sandro także sie podniósł - żebyś się pośpieszył. Bardzo wiele od tego zależy.
Ralfh skinął, i wyszedł z karczmy, za nim podążyła dwójka jego dziwnych towarzyszy.
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 30 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Sandro był mocno zdziwiony zachowaniem Fuuzyego. Ciemnowłosy elf igrał z ogniem. Gdyby zdenerwował Nekromantę, to jego klątwa już by mu nie dokuczała. Nic by mu już nie dokuczało. Na szcęście dla Fuuzyego Sandro nie dawał ponieść się emocjom.
- To imię nic mi nie mówi - odrzekł spokojnie. - Jeśli myślisz, że pamiętam każdą swoją ofiarę, to się mylisz. Wytłumacz mi o co chodzi, albo ostudzę twój temperament, mocno go ostudzę.
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
ixcesal
Dołączył: 29 października 2002 Posty: 164
Skąd:
|
Wysłany: 30 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Ixcesal stal w cieniu rozlozystego debu i obserwowal medytujace Voldo i Aerilien.
Mimo trzaskajacego mrozu nie czul zimna - dziwnym by bylo gdyby go odczuwal.
Mag przygladal sie lini drzew. Snieg wyraznie zaczal tam topniec. Swiadczyc to moglo tylko o tym, ze bariera zaczela powstawac. W procesie jej tworzenia drzewa oddawaly cieplo, co tlumaczyloby to zjawisko.
Niezauwazalnie dla medytujacych magow Ixcesal rzucil rozproszenie magii w kierunku oslony. Nie wlozyl w ten czar wiele mocy, chical tylko sprawdzic czy powloka juz sie zainicjowala.
Moc zatrzymala sie przy drzewach, poczym splynela w dol niczym falujacy strumien cieplego powietrza.
Mag usmiechnal sie.
Sandro dobrze wybral - pomyslal, poczym przeniosl sie na powrot do komnaty.
Lisz byl jeszcze u siebie. Ixcesal zastanowil sie czy tak krotko przebywal na zewnatrz, czy tez Sandro rozmyslal jeszcze zanim postanowil wyjsc do Ralpha.
Lisz chcial wlasnie podejsc do drzwi, gdy te otwarly sie z hukiem, uderzajac go w twarz. [...]
Ixcesal nie przygladal sie nawet slownej potyczce Elfa i Lisza. Warknal tylko dwa razy, dajac znac ze jest w pomieszczeniu, gdyz Sandro nawet nie zauwazyl jego powrotu.
Mag wiedzial dobrze, ze Lisz poradzi sobie z elfem jesli doszloby do bojki.
Nie zwracal uwagi na krzyki elfa, spokojnie przegladal ksiegi.
[...]
- Dyson Leyland, Kleryk Słońca...
Te slowa wyrwaly Maga z lektury...
... Dyson Leyland... - ulotna mysl przemknela przez umysl maga. Zbyt ulotna...
Cos mi to przypomina... - odezwal sie Mag.
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Voldo
Dołączył: 24 października 2002 Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)
|
Wysłany: 30 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Ralfh skierował swe kroki ku powstającej właśnie barierze. Przeszedł przez nią razem z kotami i odetchnął głęboko.
Wreszcie znów był wolny, nieograniczony czterema ścianami. Miał jednak misję którą obiecał wypełnić i nie zamierzał zawieść. Przybrał swoją drugą postać i ruszył szybkim biegiem. by nie tracić czasu, a za nim podążały Duf, Hoe i Sajim.
Po równinach pędziła czworonoga śmierć. Śmierć dla każdego sługi ciemności któryby śmiał zaczepić druida.
Tymczasem Voldo i Aerilien wzmacniały swe dzieło. Ixcesal właśnie czaił się w krzakach sprawdzając siłę magicznej bariery. Sandro dyskutował a właściwie próbował uspokoić Fuuzego, a reszta osadników myślała o ich dalszych losach, ktoś nawet modlił się do boga, stwórcy wszystkich żyjących istot światłości o wsparcie. Jednak bóg miał własne kłopoty.
U zarania dziejów odbyła się bitwa na śmierć i życie, a raczej na wolność i spętanie. Władca piekieł i wszelkiego zła wystąpił przeciw niebiosom i został pokonany. Jednak boga nie idzie tak łatwo zabić. Został więc uwięziony w swym królestwie a na jego strażników ustanowiono praojców wszystkich ras na ziemi. Tak więc potężny elf, człowiek i krasnolud stanęli obok minotaura i reszty. Dostali oni dar od stwórcy który uczynił ich nieśmiertelnymi i obdarzył Mocą. Czuwali więc u wrót mrocznej krainy pilnując czy aby wróg nie odzyskał swej potęgi. Lecz teraz u progu trzeciego tysiąclecia zło się obudziło zgładziło strarzników i wypełzło na świat. Zarówno on jak i jego poddani ruszyli do nowego boju. Nekromanci przeciw zebramym w Osadzie obrońcom mieszkańców świata. Bóg przeciwko bogu.
___________ "Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 31 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
Fuuzy patrzył w puste oczodoły Sandro. Wyczuwał lekki strach u lisza, ale nie był to strach przed elfem, lecz przed tym co się stało z nim. W końcu do Sandro doszła nawet myśl, że elf może byćzaczarowany przez wroga, jednak myśl zaraz przeszła gdy elf powiedział
- Myślisz, że się ciebie boje nekromanto? - znów zaakcentował mocno ostatnie słowo - nie mógłbyś mnie zabić, co najwyżej zranić, ale nie boję się ciebie. Jeśli taka ma być cena za prawdę to proszę, uderz - elf stanął na baczność
- UDERZ!!! - krzyknął
- czego chcesz? Odpowiedz mi wreszcie i kto to ten Dyson - lisz był znudzony już tą farsą
- nic mi nie zrobisz? Wiedziałem. - elf spuścił wzrok, spojrzał na Ixcaesala i lisza po czym powiedział całkiem odmieniony
- Dyson Leyland nie był twą ofiarą liszu, był ofiarą wojny, którą zacząłeś. Pamiętasz może wojne z gildią światła w Jadme? Na pewno, jak mógłbyś tego nie pamiętać. Był tam człowiek, którego Gildia Światła posłała by szpiegował twoją siedzibę. - elf wyjął manierkęm, upił z niej łyk po czym mówił dalej
- jednak przejrzałeś ich plan, zmusiłeś go by działał na dwa fronty, on poczuł się zdradzony przez swój zakon. A po wojnie, twoi "szlachetni" nekromanci "zaopiekowali" się nim. Stworzyłeś potwora liszu Dysona Leylanda Kapłana Słońca, Wielkiego Lisza - elf był zasmucony tym, że musiał powiedzieć to liszowi.
Lisz opadł bezsilnie w fotel, pamiętał już tego chłopaczka, pamiętał jak mówił mu, że ma wielki talent do nekromancji, ale on nie chciał słuchać, chciał zostać Kapłanem Słońca i udało mu się to, ale pod jaką postacią.
Elf stał przez chwilę bezczynnie po czym rzekł
- On tam teraz jest, jest wśród tych nekromantów
- Ale po co mi to mówisz - lisz był wściekły na samego siebie
- Źle robicie, nie możecie wysłać Ralfha - dodal elf z błyskiem o oczach
- Sugerujesz więc... - lisz nie zdążył skończyć gdy elf wtrącił
- Tak, jednak sugeruje to złe słowo, rozkazuję wam byście wysłali tam mnie...
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 31 grudnia 2002 THE RPG story
|
|
|
*Bogowie!* Lisz czuł sie zdezorientowany *Bogowie!*
Elf przypatrywał sie, jak Sandro siedzi w fotelu.
*Bogowie! Dyson! Dyson, ten mały, płochliwy chłopak, z jakże wielkim talentem! On nie musiał odprawiac rytyałów, żeby wskrzeszać zwłoki, zwłoki same garnęły się się, aby on je wskrzesił, a on czynił to ruchem ręki! Bogowie! I teraz on jest z tamtymi! Bogowie! To będzie trudniejsze niż myślałem! Bogowie, do cholery jasnej!*
Przemówił do czarnowłosego elfa, lecz jego głos nie zdradzał poruszenia, jakie żadko stawało się udziałem:
- Dlaczego Ralfh nie powinien iść sprawdzić map? Ich jeszcze tam nie powinno być. *A jeśli będą?* - przemknęło mu przez myśl * Nie, to niemożliwe* - W każdym razie to wysoce nieprawdopodobne. Więc dlaczego to ty tam powinieneś iśc, a nie Ralfh?
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
wersalus
Dołączył: 2 marca 2002 Posty: 164
Skąd:
|
Wysłany: 3 stycznia 2003 THE RPG story
|
|
|
Wampir wszedł do sali obrad. Rada była w komplecie. Wszyscy patrzyli na maga siedzącego u szczytu stołu.
Krigos uśmiechnął się.
- Poznaliście już naszego drogiego gościa?
- Nie bardzo. Któż u diaska to jest?
Nieznajomy przyglądał się im ze stoickim spokojem.
- Mój przyjaciel i uczeń, głównodowodzący naszych sił w starym świecie Dyson Leyland, Kleryk Słońca. Po podbiciu nowego świata zostanie tam władcą.
- A czy jest wystarczająco silny? – spytała wiedźma.
- Ja bez wyraźnego powodu bym go nie zaatakował – rzekł wampir.
Dla pozostałych to było wystarczającą rekomendacją.
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 26 kwietnia 2003 THE RPG story
|
|
|
A może by tak znowu zacząć się tu wypowiadać? Panowie ixcesal, Fuuzy, wersalus i reszta - do dzieła.
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Moandor
Dołączył: 24 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: Łapy woj. podlaskie
|
Wysłany: 2 maja 2003 THE RPG story
|
|
|
Sandro nie był jedynym dobrym liszem który gościł w osadzie Pazur Behemota. Dawnymi czasy bywał tam także inny, niezwykle mądry wędrowiec. Jednak od pewnego czasu słuch o nim zaginął. Podobno wybrał się w podróż w poszukiwaniu pewnego zaginionego artefaktu – Miecza Sprawiedliwości. Spędził na tułaczce bardzo dużo czasu, nie mówiąc już o studiowaniu tajemniczych ksiąg, starych map oraz prastarych legend na które poświęcił wiele lat. Trudy jego zostały w końcu wynagrodzone, w mrocznej krainie na dalekiej północy odnalazł miejsce, gdzie według starych manuskryptów powinien być ukryty miecz. Nie było łatwo do niego dotrzeć, wojownik musiał przebyć wiele pułapek, a jedna była gorsza od drugiej. Udało mu się to dzięki jego mądrości oraz wyjątkowemu szczęściu, które było jego stałym towarzyszem. W katakumbach znajdujących się pod ruinami Przeklętego Zamku, odnalazł cel swojej wyprawy. Miecz Sprawiedliwości znajdował się w rogu komnaty, jego blask promieniował dookoła. Lisz zbliżył się aby dobyć miecza, w ostatniej chwili przypomniał sobie zdanie z manuskryptu: ‘Żadna zła istota nie może tknąć tego artefaktu, wykutego w prastarych czasach z magicznego metalu, aby chronić świat przed wszelką niegodziwością’. Było to niezwykle silne zaklęcie rzucone niegdyś przez potężnego czarodzieja aby chronić artefakt przed dostaniem się w niepowołane ręce. Lisz w przeszłości miał wiele na sumieniu, gdy służył rządnym władzy nekromantom. Jednak nie obawiał się zaklęcia. Mimo jego zamiłowania do walki zawsze fascynowała go magia, starał się jak mógł aby zgłębić jej tajemnice, uczył się bardzo szybko. Zastanawiał się właśnie jak złamać klątwę czarodzieja i nagle przypomniał sobie zaklęcie Antymagii. Znało je niewiele stworzeń a lisz sam zastanawiał się czy go użyć, ponieważ było ono bardzo silne. To już była magia z wyższej półki i ktoś kto bawił się takimi czarami nie posiadając odpowiedniej siły i energii wiele ryzykował. Nieumarły jednak po zastanowieniu zastosować ten czar, uznając to za jedyną szansę do osiągnięcia celu swojej wędrówki. Stanął po środku komnaty i wypowiedział słowa zaklęcia.
I nagle salę zalała niezwykła jasność a podłoga aż zatrzęsła się w posadzkach. Lisz czuł się tak osłabiony i wyczerpany że ledwo stał na nogach. Wydawało mu się, że zaraz straci przytomność, czuł jednak, że tajemnicza energia, która chroniła miecz nagle znikła. ‘A więc udało się’ pomyślał. Dodało mu to sił aby dość do rogu sali i wziąć Miecz Sprawiedliwości do ręki. W chwili kiedy go chwycił osłabienie zaczęło przechodzić. Czuł energię artefaktu i zdał sobie sprawę jaką broń trzyma w ręku. Gdy doszedł do sił postanowił udać się w podróż powrotną. Wrócił do miejsca, gdzie zostawił swego karego konia. Jego poszukiwania wreszcie dobiegły końca. Lata spędzone na studiowaniu ksiąg, na nieustannych wędrówkach nie poszły na marne. Niewielu czuło się kiedykolwiek tak szczęśliwych jak on wtedy. Był świadom ile dobra może uczynić posiadając taki przedmiot. Chciał wyrównać wszelkie złe czyny, które popełnił niegdyś za dawnych lat. Dosiadł swego konia, który zwał się Ri, co można przetłumaczyć jako ‘wiatr’ i ruszył z kopyta za cel obierając sobie osadę Pazur Behemota. Ów jeździec w czarnym płaszczu na karym koniu, wyglądający w tym stroju jak upiór, mknący teraz z szybkością błyskawicy przez bezdroża i pustkowia to był nikt inny jak Moandor, zaś opowiedziana historia miała miejsce wtedy, gdy w osadzie zaczęły działać złe moce nekromantów. Moandor nic jeszcze o tym nie wiedząc wkrótce miał się przyłączyć do odważnego grona, próbującego przeciwstawić się siłom ciemności...
Wybaczcie że tak się rozpisałem, ale też chcę rozwijać dalej tę ciekawą opowieść a musiałem jakoś wprowadzić swoją postać do tej opowieści. Nie wiem czy się to wam spodoba, ale nie pisałem dotąd w klimatach fantasy i proszę o wyrozumiałość. (ten komentarz usunę potem)
___________ Póki Bóg nie odsłoni przyszłości ludzkiej, cała ludzka mądrość będzie sie mieścić w tych paru słowach:
Czekać i nie tracić nadziei! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 26 maja 2003 THE RPG story
|
|
|
*Dawno już nic nie pisaliśmy więc trzeba coś skrobnąć*
- Dlaczego? - wyszeptal Fuuzy, z wielkim zdziwieniem, po czym dodał - sam nie wiem... może dlatego, że nikt mnie nie zabije? ... nie to beznadziejny powód... albo dlatego, że przez 5 lat przekradałem się przez tunele Eofolu?... choć może to też nie jest powód... - szyderczość aż biła od niego, elf nienawidził głupich pytań
- ZAMKNIJ SIĘ WRESZCIE... MAM DOŚĆ STROJENIA SOBIE ZE MNIE ŻARTÓW - Sandro pałał wielką wściekłością, nie cierpiał żartów w swoją stronę.
- dobrze, nie chcę cię zdenerwować - wyczuwalny sarkazm zabrzmiał w głosie przeklętego - ale powiedz mi jedno... wiesz czemu chcę tam pójść?
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
MiB
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Kęty
|
Wysłany: 11 września 2003 THE RPG story
|
|
|
*Nagle ziemia zaczęła się trząść, butelki, talerze, szklanki i inne przedmity typowe dla karczmy zaczęły podskakiwać i spadać na ziemię, tłukąc się tym samym. Goście karczmy powstali z krzeseł. Kto tylko mógł dobył broni, Ixcesial oderwał się od ksiąg i wymienił znaczące spojrzenia z Lopezem i pośpieszne udali się na dół (dżin się teleportował- przyp. autora). Sandro, który właśnie wrócił do Karczmy po rozmowie z Ralfhem, był jak zawsze nie wzruszony, jednak na wszelki wypadek rozmyślał nad odpowiednią klątwą. Fuuzy, który był nieco podminowany po wymianie zdań z Liszem, dobył swego elfiego łuq. Voldo i Aerilien odczóły małe trzęsienie, lecz tylko bardziej sqpiły się na tworzeniu i utrzymaniu tarczy, a czym bardziej starały się ja wzmocnić, tym mocniej trzęsła się ziemia. Mieszkańcy Osady powybiegali z domów i skierowali swe kroki do Ilnessa, który rozdawał im pośpiesznie broń. Wydawałoby się, że epicentrum trzęsienie znajdowało sie w krczmie, więc każdy tam skierował swe kroki (prócz Voldo i Ae- przyp. autora). Nagle podłoga na środq sali zaczęła się zapadać i tworzyć pokaźnych rozmiarów dziurę, a fto spojrzał w dół, ten nie widział nic prócz ciemności. Wtem, gdy temu dziwnemu zjawisq przyglądał się Lisz, zauważył on, iż z dziury bije nikłe, blado- czerowne światełko, które rośnie z każdą chwilą i zbliża się do karczmy*
- Przygotujmy się, bo nie Wiem fco to lub fto to jest- rzekł Sandro do zebranych, ale te słowa były zbyteczne, gdyż każdy zdążył przyjąć jush bojową postawę.
*Tymczasem jednak poswiata stałą się całkiem spora i po kilq chwilach, które dla zgromadzonych były wiecznością- w karczmie pojawił się... diabeł. W jego stronę poszybowały strzały, lecz tejemniczy przybysz jednym ruchem ręki spowodował, że strzały spłonęły. Gdy tylko postawił swe kopyta na podłodze, dziura zamknęla się, a deski z podłogi wróciły na swoje miejsce.*
- Witam zgromadzonych!! Mam do Was pytanko- fto założył magiczną barierę i czemu do mię strzelacie?? Od dobrych kilq godzin prubuję się dostać do Osady!!
*Diabeł dopiero teraz spostrzegł gości Karczmy, którzy wyglądali dla niego dość dziwnie, gdyż byli wpełnym rynsztunq i przygotowani do wojny, a Ci, którzy posiadali moce magiczne, utrzymywali różnego rodzaju qle magii i moc w gotowości*
- Co tu się dzieje?? Może mi to ftoś wytłumaczyć??
*Mówiąc te słowa MiB odruchowo sięgną po swą nowiutką, lsciącą, kuriozalnych rozmiarów kosę spreżynową*
___________ "Imagine there's no heaven,
It's easy if you try." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 15 września 2003 THE RPG story
|
|
|
Sandro był naprawdę wściekły.
- PRZESTAŃ BAWIĆ SIĘ ZE MNA W GIERKI SŁOWNE, DOBRZE FUUZY? SPRAWA JEST ZA POWAŻNA, ŻEBY SOBIE STROIĆ ŻARTY. ALBO KONKRETNIE POWIESZ CZEMU NIBY TY, A NIE RALFH, POWINIENEŚ TAM PÓJŚĆ, ALBO SIE JUZ NIE ODZYWAJ!!!.
Wykrzyczawszy swoje uspokoił się zdumiony swoim wybuchem. Coś takiego zdarzył mu sie po raz pierwszy od przemiany w nieumarłego. Sytuacja naprawdę byłą dramatyczne, skorto nawet lisz stracił panowanie nad sobą.
Gdy tak rozmyślał zaczęło się owo trzęsienie ziemi, którego nastepstwem była wielka dziura w podłodze i pojawienie sie diabła na środku karczmy. Natychmiast gdy zaczęły się wstrząsy wysłał telepatyczną wiadomosc do Aerilien wzmocnić osłonę! Ktoś chce sie przedrzeć!. I oto teraz patrzył, jak mimo wysiłków dwóch półelfek intruz znajdował sie miedzy nimi.
- Co tu się dzieje?? Może mi to ftoś wytłumaczyć?? - odezwał sie nieznajomy. I wtedy lisz wybuchnął, już po raz drugi.
- CO TU SIĘ DZIEJE? A MOZE TO TY BYŚ NAM TO ŁASKAWIE WYJAŚNIŁ, HĘ? CO MA ZNACZYĆ TO PRZEŁAMANIE NASZEJ BARIERY I POJAWIENIE SIĘ NI Z GRUSZKI NI Z PIETRUSZKI W ŚRODKU NARADY WOJENNEJ? - po chwili spokojniej - I dobrze ci radzę, odłóz tę kosę, bo nic nią nie wskórasz, a tylko narobisz sobie kłopotów. - I lisz wziął do rąk swoją laske, opartą o ścianą, i jął coś tam przy niej majstrować.
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
MiB
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Kęty
|
Wysłany: 15 września 2003 THE RPG story
|
|
|
*Diabeł spojrzał na Lisza majstrującego cusik przy sewj lasce, potem na zdbranych i snoof na lisza*
- Waszmościowie, po co od razu sięgać po broń, toć ten spór chyba można dyplomatycznie zażegnać??
*Mówiąc to piekielny przybysz schował swą nowiutką, ląsniącą, kuriozalnych rozmiarów kosę sprężynową za zbroję*
- Pytałes się Waćpan - Diabeł skierował sew oblicze na Lisza- co ma znaczyć przełamanie waszej bariery i pojawienie się tu, ano to ma znaczyć, żem kciał odwiedzić znajomych i zakosztować Waszego wspaniałego jOjOwego moznego, ale jak widzę nie będzie mi to dane. Racz teraz wytłumaczyć drogi Liszu, kimżeś Ty jest i co tu się dzieje. Wspomniałes coś o jakiejś naradzie wojennej, z miłą chęcią sięprzyłącze do każdego przedsięwzięcia, kaj mogę świeżutki dusze śmiertelniqw zdobyć :twisted:
*To mówiąc na Twarzy Diabłą wymalował się iście pieklielny uśmieszek*.
___________ "Imagine there's no heaven,
It's easy if you try." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Sandro
Dołączył: 15 października 2002 Posty: 164
Skąd: kaLISZ
|
Wysłany: 15 września 2003 THE RPG story
|
|
|
Sandro znad swej laski łypnął na MiBa, a raczej łypnąłby, gdyby miał oczy. Gdy ten skończył mówić, lisz odezwał się.
- Racz wybaczyć, ale to chyba dosć nietypowy sposób na odwiedzanie znajomych - wskazał laską ogromną wyrwę w podłodze. - Postawiłeś waść na nogi całą Osadą, bośmy spodziewali sie najgorszego, a waść chciałeś piwa jeno skosztować! Nie dziw się tedy naszej reakcji na twą wizytę. Co zaś się tyczy owej narady wojennej, o której wzmiankowałem nieopatrznie, to wiedz waść, skoro już wiedzieć musisz, iż wszelkie mamy podstawy przypuszczać, że grozi światu wielkie niebezpieczeństwo, jakkolwiek melodramatycznie by to nie zabrzmiało. I zebraliśmy się tu właśnie na naradę ową, coby przedsiewziąć kroki konieczne, a do wielkiej tragedii nie dopuścić mające. Więcej ci waść nie powiem, bo pierwej wszak udowodnić musisz, żeś na zaufanie nasze zasłużył, coś bowiem wierzyć mi się nie chce, żeś wysiłek ogromny przedsięwziął przełamania bariery magicznej po to li tylko, by w libacyji udział wziąć. Sprawa twego pojawienia się wielce mi smierdzi, i nie mam tu na myśli towarzyszącego ci odoru siarki.
To powiedziawszy Sandro zwiększył zapał, z jakim majstrował przy swej lasce, łypiąc wciąż na diabła, i takoż myśląc w międzyczasie:
Trzeba było samemu się wziąć za barierę magiczną, psiakrew. Dać komus innemu, i proszę. Byle diabeł się przedostaje, bo go suszy! Terefere. Bezczelny typ. Chce mnie nabrać. MNIE! Cha cha cha! Mogli przynajmniej wysłać kogoś, kto nie udawałby tak nędznie.
___________ I.Am. |
|
Powrót do góry
|
|
|
Voldo
Dołączył: 24 października 2002 Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)
|
Wysłany: 15 września 2003 THE RPG story
|
|
|
Tymczasem Voldo wraz z Aerilien ponowiły mozolną pracę przy wzmacnianiu bariery ochronnej. Bariera wszak w skutek usilnych działań MIB'a dość mocno ucierpiała. W pocie czoła wysyłały wciąż nowe fale wzmacniające prosząc jednocześnie kogoś o małą pomoc.
MIB wychwytując bezwiednie prośbę elfek, mając je w głębokim poważaniu - szczególnie Aerilien -, wysłał ku nim dość potężną ilość enegii magicznej mającej uzupełnić wciąż malejące zapasy tejże u wysilających się osadniczek. Diabełkiem kierowała również chęć udowodnienia czystości - jeśli można tak powiedzieć - swych intencji.
___________ "Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów |
|
Powrót do góry
|
|
|
MiB
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Kęty
|
Wysłany: 16 września 2003 THE RPG story
|
|
|
-Mości Liszu, jak mam udowodnić, że jestem przyjazny, hmm. Wiem!! *rzekł diabeł i uśmiechnął się* Podczas mego przebijania się, zapewne osłabiłem osłonę magiczną, co zbyt trudnym zadaniem się nie okazało, wszakże osłona czarpała energię z ciepła, nieprawdaż *MiB popatrzył się na Lisza* a zapewne jest Ci wiadomym fakt, iż diabły znają się na magii ognia jak żadne inne, a ciepło tożto ma coś wspólnego z magią ognia. Pozwól więc, iż pomogę w umocnieniu tej osłony. *MiB zaczął coś mruczeć pod nosem, jednak Lisz nie zaufał mu do końca i przerwał zaklęcie*
- Diable, cuż Ty robisz?! Fto cię prosił o pomoc? A może Tyś przyszedł nas sabotować??
- Mości Liszu, kciałeś, abym udowodnił moje dobre zamiary, powiedz, jakże mam to uczynić inaczej?? Pozatym, jak mógłbym sabotować Was, jak wsyztscy zgormadzeni w tym pokoju, niechybnie by mię zabili w chwilę po rzekomym sabotażu! Ja robię swoje, kcesh mię pows3mać, to musish mię zabić!! *I Diabeł zaczął znów wypowiadać zaklęcie*
___________ "Imagine there's no heaven,
It's easy if you try." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Voldo
Dołączył: 24 października 2002 Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)
|
Wysłany: 16 września 2003 THE RPG story
|
|
|
- Mości MIBie - odezwał się ftoś z tłumu po raz wtóry przerywając zaklęcie - czyż demony nie parają się magią ognia w stopniu dorównującym diabłom? Wszak to, że tak powiem, pokrewne gatunki. Jakim prawem więc mości diable wychwalasz tak swój rodzaj?
- Wszak wszyscy wiedzą, że zarówno szanowna Aerilien jako i pani Voldo mają domieszkę krwii demoniej. Powiem więcej - postać przemówiła pewniej całkowicie przekonana o swej racji - nasze elfki, półelfki czy jak fto je zwie są ze sobą spokrewnione. Czy więc nie są dosiebie dostrojone w sposób niemożliwy do pojęcia? A może twój czar wytrąci je z tego niesamowitego stanu skupienia? Radzę więc, jeśli mogę taką radę wypowiedzieć, byś szanowny MIBie tylko przekazaL im trochę energii miast korzystać z wyszukanych czarów wzmacniających.
___________ "Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów |
|
Powrót do góry
|
|
|
MiB
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Kęty
|
Wysłany: 16 września 2003 THE RPG story
|
|
|
- Jam kciał tylko pomóc, przekazać energię, toć wiem, iż macie świetnych magów ognia w Waszych szeregach, bom nieraz, nie dwa odwiedzła Karczmę i rozprawiał z Nimi. Teraz jednak pozwólcie mi jeno ten czar dokończyć, co by wzmocnić osłonę!! *MiB kwilkę poprzeklinał na swój diabli sposób na osobę, ftóra przerwała mu rzucanie zaklęcia i ponowił próbę*
___________ "Imagine there's no heaven,
It's easy if you try." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Melkior
Dołączył: 4 marca 2003 Posty: 164
Skąd: Żyrardów
|
Wysłany: 3 października 2003 THE RPG story
|
|
|
W chwilę później drzwi do karczmy ze skrzypieniem otworzyły się. Początkowo nie zwrócilo to niczyjej uwagi. Dopiero postać, która się w nich ukazała wzbudziła żywsze zainteresowanie. Tym większe, że nikt obcy nie powinien był się w nich pojawić. Zgormadzone osoby zwróciły się w kierunku wejścia, w których stał nikomu nieznany krasnolud. Przebijając się przez magiczną tarczę z pomocą swojego bezcennego artefaktu krasnolud spodziewał się obecności jakiegoś maga-żartownisia, więc od progu donośnym tonem zakomunikował:
- Co to za pomysły, żeby bronić dostępu do piwa strudzonemu wędrowcowi za pomocą magicznej tarczy. Nudzi się komuś to niech coś pożytecznego zrobi, miast głupich żartów.
Krasnolud miał zamiar jak zawsze zasiąść za stołem i zamówić swoje ulubione piwo. Jednak w tym momencie światła karczmy przestały go oślepiać (gdyż na zewnątrz było już ciemno) i zobaczył iż wszyscy zgromadzeni patrzą na niego, a ich spojrzenia zdecydowanie nie są przyjazne. Z resztą od chwili przekroczenia bariery wyczuwał w pobliżu obecność skupionej energii. Teraz poznał jej źródło. W dodatku zachodziła możliwość, iż cześć tej energii zostanie użyta przeciwko niemu. Ucieszył się, że nie zdjął z siebie magicznej tarczy po przekroczeniu bariery. Teraz mogła osłabić efekty kilku niebezpiecznych zakleć, w wypadku gdyby musiał w pośpiechu opuścić ten lubiany przez niego przybytek. Przystanął w progu i czekał na reakcję pozostałych.
{w zasadzie, to chciałem się dopisać gdzieś później, ale skoro opowiadanko utknęło tutaj, to i ja się wreszcie dopisuję}
___________ Pióro bywa ostrzejsze od miecza... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 4 października 2003 THE RPG story
|
|
|
Fuuzy byl wyraźnie zdenerwowany.
Mimo iż byl nieśmiertelny zacząl się obawiać lisza. W końcu przecież ból odczówal tak samo jak inni, ba nawet gorzej, bo skoro z najcięższych ran zdrowial to cierpieć musial przy tym ogromnie.
Elf spojrzal na lisza zajętego rozmową z diablem (aczkolwiek rozmowa ta byla dość agresywna) i nagle rzekl.
- Liszu. Pozwól mi dotrzeć do Leylanda. Pozwól mi doń dotrzeć i zbadać sprawę. Nie proszę o wiele. Wiedz, że lepiej jeśli mnie tam zlapią niż mieliby zabić Ralpha.
- ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY PARSZYWY ELFIE - wrzasnąl z impetem Sandro, zdenerwowany przerwaniem mu rozmowy.
Krew zagotowala się w Fuuzy'm. Mial już dość. Dość tych ciąglych próśb, i blagań. Sam rządzil swoim losem.
- Dowidzenia - rzucil szorstko i puścil się pędem w dól schodów. Uslyszal jeszcze za sobą jakieś przekleństwa rzucane przez lisza, po czym wybiegl na dwór.
Jego czarny koń stal przed karczmą. Do siodla przypięty byl miecz, luk i kolczan strzal. To musialo mu wystarczyć.
Wsiadl szybko na konia i puścil się galopem.
Nie odjechal daleko gdy spostrzegl jak Sandro wybiegl z karczmy
- CO ROBISZ IDIOTO?! ZABIJESZ NAS WSZYSTKICH! ZABIJESZ!! NAWET MNIE!! - lisz biegnąc rzucal wyzwiskami.
Fuuzy nie zwracal na nie jednak uwagi. Zbliżal się już do oslony.
Spostrzegl stojącą przy niej Ae
- Otwórz ją! - krzyknąl będąc od niej jeszcze dobre 100 metrów
- Po co!? - uslyszal w odpowiedzi - Sandro przecież po...
- Pal licho Sandro - przerwal jej Fuuzy dojeżdżając do niej - muszę przejść. Otwórz ją. Proszę.
- Po co? Odpowiesz mi wreszcie?
- Nie mogę. Otwórz ją. Na chwilę. Proszę.
- Dobrze - powiedziala w końcu elfka - ale po...
- Dzięki. Nie pytaj o nic. Powiedz im, że ucieklam. Bywaj - przerwal jej znowu Fuuzy i przejechal przez malą wyrwę w barierze. Gdy lisz już tam dobiegl, dziura byla zalatana a Fuuzy daleko...
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Aerilien
Dołączył: 25 października 2002 Posty: 164
Skąd:
|
Wysłany: 4 października 2003 THE RPG story
|
|
|
Dzięki sporym zapasom many dziurę dało się szybko załatać. Aerilien spojrzała po raz ostatni w stronę, gdzie zniknął Fuuzy, po czym odwróciła się i spostrzegła nadbiegającego lisza.
- Sandro - zaczęła, mając zamiar oskarżyć go o zniszczenie magicznej bariery. Jednak wściekłość, która wprost promieniowała z lisza, dała jej do zrozumienia, że sytuacja jest poważna. Powiedziała więc tylko:
- Ktoś przedarł się przez naszą barierę, a Fuuzy uciekł. Co się tu właściwie dzieje?
|
|
Powrót do góry
|
|
|