Imperium Jaskini Behemota
tarcza Witaj na Starym Forum Jaskini Behemota.
Zostało Ono stworzone przez ixcesala z uwagi na problemy z forum Ezboard 10 grudnia 2002. Służyło Jaskiniowcom dzielnie do sierpnia 2005 roku, kiedy to dominium i podwładnych Behemota dotknął Wielki Trek, po którym przez 10 miesięcy Jaskinia nie funkcjonowała.
Wszystkim, którzy przyczynili się do rozwoju Imperium Jaskini Behemota, zarówno poprzez pracę techniczno-graficzną, jak i osobom które współtworzyły klimat - dziękujemy.
Zapraszam do obejrzenia tego swoistego muzeum, które wiąże się ze wspaniałymi wspomnieniami niemałej części Jaskiniowców.
Kasztelan Crazy

Wróć do strony głównej Jaskini Behemota.
Rejestracja (chciałbym klucze)Rejestracja (chciałbym klucze)  

PrzewodnikPrzewodnik      LinksLinkownia     SzukajSzukaj     Śledzone tematyŚledzone tematy     Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ProfilProfil     MieszkańcyMieszkańcy     GrupyGrupy     ZalogujZaloguj
Ostatnio odwiedziłeś nas:
Obecny czas to: 2024-05-2 0:34:04
Autor Wiadomość
Dragonthan



Dołączył: 27 września 2004
Posty: 164
Skąd: Smokozord --> twierdza Gorlice

Wysłany: 30 października 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Dragonthan i dwaj ocalali ludzie przedzierali się przez gęsty las kierując się na północ. Gąszcz był nadzwyczaj kolczasty. Idąc powoli nagle zauważyli, że drzewa poruszają się.
- To Enty! - krzyknął jeden z ludzi
- Naprzód! Wiejemy stąd! - uradł się Dragonthan
- AAAAAAA..... - jednego z ludzi oplątały kolczaste ciernie
Nie było ucieczki. Pnącza otoczyły dwóch ludzi i zaczęły zataczać krąg wokół nich, który stawał się coraz mniejszy... Nagle do lasu dotarł następny Drakolicz, który usłyszał krzyk poprzedniego. Zmiotł łapami drzewa, po czym zdeptał ostatniego towarzysza drużyny Dragonthana.
- Ty bydlaku! - krzyknoł Dragonthan i jednym cięciem miecza przeciął noge smoka. Ruszył naprzód uciekając torem zostawionym przez łapy smoka wśród gąszczu. Drakolicz nie dawał za wygraną i wzbił się w powietrze ścigając swoją ofiarę. Dragonthan wiedział, że w pojednyke i na dodatek bez diamentowych strzał nie podoła smokowi. Zawrócił czymprędzej i minął lecącego tuż nad ziemią drakolicza. Ten zrobił zwrot i nabrał prędkości. Dragonthan zwolnił tempo i po chwili zatrzymał się pośrodku małej polany. Odwrócił się i wyciągnął miecz. Drakolicz widząc iż jego ofiara zatrzymała się, wylądował przed nią. Wpatrywał się w postać, która nagle rzuciła miecz przed siebie i rozchyliła ręce. Kościany smok zdziwił się, ale ruszył swój szkielet na Dragonthana. Po chwili, gdy był już prawie 3 stopy przed zdobyczą zatrzymał się, a raczej coś go zatrzymało. Drakolicz spoglądnął za siebie i zobaczył, że pnącza drzew oplątują jego ogon i tylnie łapy. Spowrotem obrócił łeb na ofiarę i próbował rzucić się na nią. Machał przednimi łapami, ciskając je o ziemie. Pnącza drzew były jednak bardzo silne i wytrzymałe. Po zaledwie paru chwilach cały smok był oplątany i unieruchomiony. Czekał teraz na powolną i długą śmierć... Dragonthan ruszył samotnie w nieznanym kierunku...

Po przejściu paru mil, odnalazł drogę. Niewiedział jednak w którą stronę ma się udać. Droga wyglądała na bardzo starą i nieużywaną od wielu lat.
- Świetnie - burknął - jak zwykle sam na jakimś odludziu... - Po czym udał się drogą w nieznane...

___________
Wróg u Bram...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Islington



Dołączył: 7 czerwca 2004
Posty: 164
Skąd: Z otchłani półmroku (teraz masz się zacząć bać)!Spooky!

Wysłany: 30 października 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- No i co teraz? - spytał Islington. Den i Neela wzruszyli ramionami.
- Zatrzymajcie ich przez chwilę, mam plan. - powiedział Isli
- Oddajcie go - powiedział Alp - ocalcie siebie - Den całą swą uwagę skupił na kręgu ognia. Spojrzał na Isliego. Jego wzrk utkwił w przywódcy Alpów
-Odejdź potworze

- Kim ty jesteś, żeby wdzierać się w me myśli?

- Popatrz na mnie, przyjrzyj się. Jeśli nas zabijesz nie pożyjesz długo

- Ty jesteś... dawno już żadnego nie spotkałem

-Odejdź potworze

- Dzieci - powiedział Alp - zabijcie wszystkich prócz niego - wskazał na Islingtona - On będzie mój

___________
"Ironia losu bywa czasem ironiczna"
"Ty wiesz swoje, ja znam prawdę"
"Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Denadareth



Dołączył: 15 maja 2004
Posty: 164
Skąd: Araucania obecnie Gliwice

Wysłany: 31 października 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- NIEEE ! - krzyknął Den, płomienie kręgu zapłonęły mocniej spalając dwa wampiry ale chwilę później krąg zgasł.

Wampiry otoczyły ich błyskawicznie, Den aktywował Szpony Ognia, otoczył się ognistą tarczą, wydobył miecz. Zajęło mu to akurat tyle czasu by został unieruchomiony przez wampiry... jednego spaliła ognista tarcza, jednego siekł Szponami Ognia... po czym nagle zrobiło się pusto - to Neela załatwiła kilka bestii... wciąż nadchodziły nowe... kilka pochwyciło Islingtona ale w tym momencie zaatakował Den - pierwsze cięcie odrąbało wampirowi dłoń... pocisk magmy spalił kolejnego... kolejen dwa załatwił w kilka chwil Islington... Kolejny cios Szponami... był wolny... Islington także...

... Ale nie Neela... kląc na czym świat stoi Den wskoczył w krąg walczących... jednego wampira spopielił, w koljengo uderzył nawałnicą błyskawic... grad ostrzy Neeli rozsiekał kilka... ale ich było za dużo...

Den poczuł potężne uderzenie... kilka kolców trafiło go w pierś... poczuł że przegrywa... zdołał jeszcze rozerwać na strzępy jednego alpa gdy uderzony strumieniem mocy stracił przytomność...

Ostatnie co widział (oprócz otaczanej Neeli) to wstający Iscandel...

___________
"Jeśli komuś zaufasz to on Cię zdradzi, jeśli nikomu nie zaufasz zdradzisz się sam"- Roger Zelazny "Amber"
"Jeśli coś może pójść źle to pójdzie i to w najgorszym momencie"- Prawo Murphy'ego"
"Świat jest piękny- żartowałem"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Islington



Dołączył: 7 czerwca 2004
Posty: 164
Skąd: Z otchłani półmroku (teraz masz się zacząć bać)!Spooky!

Wysłany: 31 października 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Islington trzymał się dzielnie. Natychmiast magiczną siłą odrzucił trzy wampiry na pobliskie drzewa.
"Gdzie ten przeklęty Alp" - pomyślał. Nie widział go, jednak on gdzieś się czaił.
Rozejrzał się i zobaczył go. Natychmiast posłał w niego lodowy pocisk, który przebił jego pierś. Nic się nie działo.
Posłał w niego świetlną kulę, jednak nie wiedział, czy trafił bo ktoś zwalił go z nóg. Ostatnie co widział to wstającego Iscandela.

___________
"Ironia losu bywa czasem ironiczna"
"Ty wiesz swoje, ja znam prawdę"
"Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sharra



Dołączył: 11 kwietnia 2004
Posty: 164
Skąd: Z twoich najgorszych sennych koszmarów. A w dodatku nie znikam, jak się budzisz...

Wysłany: 31 października 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Lobo i Shaer'ryn weszli do groty.
- Uważaj - szepnął drow.
- Na co? - zapytała wodna elfka.
- Wielu mieszkańców miasta łupieżców umysłu, Shaab, wychodzi tu na łowy. Jeżeli *lubisz* żyć, unikaj silnego światła.
Deszcz strzał przerwał tą rozmowę.
- Co się dzieje?
- Sharra! Zatrzymaj się! - krzyknął Lobo.
- Lobo?
- A kogo się spodziewałaś o tej porze? Pajęczej królowej?
- Przepraszam.
Z ukrycia wyszła piękna, srebrnowłosa drowka. Zmierzyła Shaer'ryn nienawistnym spojrzeniem.
- A to co za wywłoka z powierzchni?
- To jest kapłanka Sashelasa z Głębin, Shaer'ryn. Zmierza do Menzoberanzan.
- Nic nie wiecie? W Menzoberanzan był przewrót! Kapłanki przeniosły się do Shulk. Co oznacza, że jeśli sprawa jest ważna, ta niebieska wywłoka przejdzie przez Shaab. A my sobie gdzieś pójdziemy.
- Nie. Obiecałem jej, że pomogę jej dotrzeć.
- Cóż, wywłoko... - Sharra obróciła się w stronę Shaer'ryn. - Wygląda na to, że ja i mój oddział pójdziemy z tobą. Ale uważaj. Mam cię na oku.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Dragonthan



Dołączył: 27 września 2004
Posty: 164
Skąd: Smokozord --> twierdza Gorlice

Wysłany: 1 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Dragonthan szedł starą drogą przed siebie. Nagle otoczyła go zgraja ludzi. Zdołał wyciągnąc miecz w pore i rozejrzał się dookoła.
- Limer?? - zapytał spolądając na jednego z nich
- ...Panie! - Limer upadł do nóg Dragonthana
- Co ty tu robisz? miałeś przedostać się przez morze do Kalwadoru!
- Panie... była zasadzka... nasze okręty zostały otoczone przez flotę innego kraju... zdołaliśmy uciec, ale trafiliśmy na rafe... nasz statek zodał dopłynąć do brzegu i... uciekliśmy do lasów...
- Świetnie! Naprawde cudownie! - Dragonthan był wkurzony - widzę że traz nikt nie ostrzegnie ojczyzny... Król wyśle wojska wprost pod miecze tych barbażyńców... cóż, nie mamy wyboru, nie zaryzykuje powrotu nad morze... musimy iść dalej... obiecałem pomóc Shaer'ryn... poza tym dowiem się kto zdradził! Ilu masz ludzi Limerze?
- Dziesięciu... plus ja
- Czyli razem jest 12 mieczy... hmmm... krytyczna sytuacja... moi ludzie zginęli w beznadziejnej walce... macie jakieś diamentowe strzały?
- Cały komplet
- Świetnie! Nareszcie dobra odpowiedź!
*Przez chwile uzgadniali szczegóły*
- Północ jest tam - rzekł Limer wskazując na polane otoczoną skałami...
- Znowu otwarta przestrzeń... Idziemy! Ruszać się! Lobo i Shaer'ryn nie mogą być daleko!
Zwarta grupa w skład której wchodzili same sławy wojenne, zahartowani w bojach, z doświadczeniem ruszyła w kierunku polany. Dragonthan kazał zatrzymać się przed końcem lasu.
- Czemu stoimi panie? -zapytał Limer
- Wyczuwam podstęp... - rozejrzał się dookoła - zostańcie tu, ja się rozejrzę...
Dragonthan szedł na środek polany rozglądając się po niebie i po wierzchołkach drzew. Niebo było zachmurzone. W ręku trzymał napięty łuk. Zatrzymał się w połowie. W jego umyśle tworzyły się same najgorsze sytuacje do rozpatrzenia. I miał rację, tuż za skałami czaiły się wampiry... Obserwowały drużynę od chwili zejścia na ląd. Gestem ręki zawołal pozostałych. Wszyscy szli oddaleni od siebie o jakieś 30 stóp. Dragonthan czuł obecność kogoś jeszcze poza swoimi ludźmi. Cały czas spoglądał na skały, niecierpliwił się. Nagle kątem oka dostrzegł wapmira, który za bardzo wychylił się za skałę. Nie dając po sobie znaku, że coś podjerzewa, zbliżył się do Limera i rzekł:
- ...za skałami... po lewej... wampiry... tylko bez paniki... uprzedź ludzi... niech czekają na mój znak... jak udre się "teraz" to połowa pobieginie naprzód i przygotuje nam drogę przez te bagna przed nami... reszta wyciągnie miecze i będzie osłaniać pozostałych...
Limer ostrzegł pozostałych po czym wrócił do szyku. Nerwowo spoglądał na skały. Za nimi czaił się w przeliczeniu na określenia ludzkie, prawie batalion wampirów. Czekały na odpowiedni moment. Drużyna Dragonthana powoli zbliżała się do bagien. Im bliżej byli celu tym bardziej niecierpliwili się wszyscy. Każdy nerwowo pociągał łuk... pocili się... oddychali ciężko... Nagle kawałek skały odłamał się... wszyscy przestraszyli się i natychmiast obrócili się w kierunku zdarzenia... teraz każdy z nich miał strach i przerażenie aż w nadmiarze... Dragonthan zwolnił tempo i po chwili...
- Teraz! - krzyknął
Dziecięciu ludzi pobiegło naprzód z mieczami w dłoni i zaczęli ścinać gąszcz. Pozostali wyciągneli miecze. Wampiry rzuciły się na dół niczym szarańcza. Ludzie bronili się zaciekle, tnąc każdego wampira. Posuwali się jednak zbyt powoli w kierunku lasu, a napływały kolejne bestie. Ci, którzy dostali się do lasu wyciągneli łuki i zaczęli strzelać zwykłymi strzałami. Wiedzieli że nie mogą chybiać, bo wtedy ich wysiłek szedł by na marne. Już zaledwie kilka kroków dzieliło ich od lasu, kiedy to wampiry zaczęli bardziej napierać od strony lasu. Śmierć zaglądała coraz bliżej, była już o krok od nich... nagle zza chmur pojawiło się słońce... wampiry zaczęły chować się miedzy cienie lasu.
- Uciekamy! Dalej! Nie zatrzymywać się! - mówiąc te słowa, Dragonthan spojrzał na niebo. Wielka czarna chmura zbliżała się ku słońcu... Tak wielka, iż jej końca nie było widać na horyzońcie... Wszyscy zaczęli przedzierać się przez bagna, mknąc w kierunku północy. Na końcu biegł Dragonthan i oglądając się do tyłu widział zbliżający się cień... wielki cień... niebo zaczęła zakrywać wielka czarna chmura... Cień zbliżał się szybko. Ludzie biegli niczym opętani przed siebie. Nagle gąszcz stawał się coraz większy i wyższy. Dragonthan wpadł na pomysł, bardzo ryzykowny jednak. Nakazał ludziom pochować się po krzakach i zaroślach i leżeć im cicho. Wszyscy zamarli w bezruchu leżąc na ziemi... cień zakrywał rozjaśnione jak dotąd miejsca lasu... Słyszeli trzepoty skrzydeł zbliżających się wampirów. Fala bestii przelewała się nad ich głowami. Leciały tuż nad zaroślami, ich trzepot skrzydeł był niedowytrzymania. Większość bała się ogromnie. Trzęśli się ze strachu. Jak plan się nie powiedzie, zginą... wszyscy... Jeden z wampirów zatrzymał się na pobliskim drzewie. Zaciekawiło go poruszające się liście pewnego krzewu. Podelciał bliżej i zaczął powoli rozchylać liście. W tym miejscu leżał Limer, bał się okropnie, nie mógł nawet trzymać sztyletu w ręce. Dragonthan widział z pobliskich zarośli co się święci. Napioł łuk i wymierzył, ale w ostatniej chwili sobie przypomniał --> 'jak wystrzelę to zobaczą to pozostałe bestie i będzie po nas'. Trzymał łuk tak mocno napięty, że aż krew zaczęła się lać z jego dłoni. Jego oko patrzyło na głowe wampira, ręka mu się trzęsła. Czuł że dłużej nie wytrzyma... Nagle zza liści, które rozchylał wampir wyleciał ptak, którego natychmiast pochwycił w szpony i zmiażdżył, po czym odleciał za resztą wampirów... Wszyscy odetchnęli z ulgą. A najbardziej Dragonthan i Limer.
- Chyba się nam udało - wyszeptał będąc jeszcze w szoku Limer
- Oj tak... - rzekł Dragonthan klepiąc go po plecach - Lobo i Shaer'ryn powinni być niedaleko, powinniśmy ich spotkać gdzieś za tamtą górą - wskazał ręką na pobliski szczyt, którego wierzchołek okryty był gęstą ciemną mgłą... wręcz diabelską mgłą...
Czarna wielka chmura przykryła całe niebo, gdzieniegdzie tylko było widać prześwity promieni słońca. Zrobiło się ciemniej nad całym lądem. Chmurę widzieli wszyscy... bezwzględnie wszyscy. Zbliżała się do każdego i każdy miał doświadczyć jej urok... jej potęgę... jej nienawiść... oraz to co ze sobą niosła... Wielką armię sił ciemności...

Czarny cień przykrył ziemię... czarny cień... cień...

___________
Wróg u Bram...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Lobo



Dołączył: 18 listopada 2002
Posty: 164
Skąd: i po co?

Wysłany: 2 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Przez kilka godzin podróżowali w niemal całkowitej ciemności. Lobo oraz tajemnicza drowka wraz z jej oddziałem nie mieli problemów z kierowaniem się wyłącznie słuchem i dotykiem, jednak Shaer'ryn niemal co chwilę potykała sie robiąc przy tym niemało hałasu co doprowadzało przewodniczkę doszału.

- Ucisz tą cholerną niebieskoskórą zanim ja to zrobię, sprowadzi nam na kark wszystkich łupieżców w promieniu kilku mil! - syknęła w stronę Loba.
- Dałem słowo, że doprowadzę ją bezpiecznie na miejsce i zrobię to. Z twoją pomocą, czy też bez niej - odparł Lobo podpierając elfkę, gdy ta ponownie straciła równowagę - a jeśli tobie, lub komukolwiek z twoich ludzi to się nie spodoba wiedzcie, że może nie jestem nikim ważnym ale potrafię uprzykrzyć Ci życie.
Drowka jedynie prychnęła z pogardą i dołączyła do przedniej straży nie mogąc już patrzeć na morską elfkę.
Gdy odeszła Shaer'ryn zwróciła się do Loba.
- Kim ona jest? Czy na pewno jest nam potrzebna?
- Nie. Lecz nie mamy wielkiego wyboru. Gdybyśmy nie przyłączyli sie do nich uznaliby nas pewnie za szpiegów i zabili na miejscu.
- A twoje groźby? - Spytała z nadzieją w głosie.
- Blefowałem... - odparł drow.

___________
Tak dryfuje nam życie,
po omacku, we mgle...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Iscandel



Dołączył: 16 marca 2004
Posty: 164
Skąd: Turek a posty z serca ;)

Wysłany: 2 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Iscandel podniósł się, widział tylko opadajace ciała Isliego i Dena. Atak wampirów został skierowany na niego. Oceniając swoje szanse błyskawicznie wzbił się w powietrze, jednak wampir wskoczył na niego w locie strącajac na ziemię. Pozostało mu sie tylko bronić, nie mając przy sobie swojego ostrza, wyczarował magiczny kostur. Trzy wampiry skoczyły w jego kierunku lecz strącił je w locie kosturem. Jednego trafił śmiertelnie, dwa pozostałe jedynie ranił. Z tyłu wyskoczyły na niego kolejne cztery. Piruetem wyrwał się spod ich pazurów, niestety jego broń została rozproszona. Ponownie spróbował wzbić się w powietrze jednak tym razem strąciła go ognista kula wyczarowana przez alpa. Padł na ziemię. Próbował się podnieść lecz został przygnieciony do ziemi przez wampiry. Alp podfrunął do niego i zaczął wgryzać mu się w kark. Następnie wypowiedział zaklęcie dodając jedynie:

- Po tym nawet Deva stanie sie jednym z nas!

Rezultat był zaskakujący, ciało Isca bezwolnie wzbiło się parę metrów nad ziemię i zaczęło wirować. Z jego wnętrza wydobyło się światło, które oślepiło wszystkich na dole. Nawet wampiry opadły bezwładnie na ziemie. Jedynie Alp został przy zmysłach. Na wpół sparaliżowany widział co dzieje się nad nim. Den zaczął się budzić z omdlenia lecz moc emanująca od czegoś co znajdowało sie w aurze nad nim sparaliżowała nawet jego. Nagle niesamowity błysk ponownie oślepił wszystkich. A na miejscu gdzie kiedyś było ciało Isca frunęło trzech osobników:
Pierwszy to była Deva o skrzydałch anioła, od której biło uczucie dobra. Druga to upadła Deva - postać w jakiej Isc był w ostatnim czasie, jej wzrok był szaleńczy, wzbudzał strach i chaos. Trzecia to wampir w którego miał być zamienony Isc. Trzy postacie były sobowtórami wyglądem różniły ich tylko skrzydła i oczy. Deva miała skrzydła białe i opierzone a oczy błękitne. Upadła deva skrzydła miała również opierzone lecz czarne jak smoła, a oczy jak krew. A wampirza deva miała skrzydła spopielone, barwy szaro-krwistej a oczy czarne wzbudzające niepokój. Wampiry początkowo sparaliżowne tym widokiem przystąpiły do ofensywy. Każda deva przywolała sobie broń - anielska-niebiański miecz jednoręczny, demon-gigantyczny miecz oburęczny, a wampir-dwa sztylety. Cała trójka jak na rozkaz zaatakowała torując sobie drogę przez wampiry do ich przywódcy alpa. Potęga trójki dev ukazywałą się za każdym zamachem ponieważ za każdym osuwał się na ziemii martwy przeciwnik. Po paru chwilach trzy ostrza skrzyżowały się w klatce piersiowej alpa. Alp spopielił się a devy przeszły polimorforyzacje- ponownie połączyły się w jednego dawnego osobnika.

Choć nadal był demonem zyskał nową wiekszą moc, wiekszą od jego pana ,wiec guess rozkazu założony nad nim osłabł. Nie zgasł lecz osłabł. Isc odwrócił się w stronę wstających towarzyszy. Chociaż jego wzrok wzbudzał strach Den nie wyczuwał żadnych złych intencji...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Islington



Dołączył: 7 czerwca 2004
Posty: 164
Skąd: Z otchłani półmroku (teraz masz się zacząć bać)!Spooky!

Wysłany: 2 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- No nieźle - skomentował Islington - sam bym tego lepiej nie zrobił
Islington pomógł wstać Neeli i otrzepał się z kurzu.
- Myślę, że powinniśmy się zbierać - zasugerował Isli. Den zachowywał się nietypowo. Islington podejrzewał, że tak naprawdę smok nie wie jak się zachować. On sam zastanawiał się jak długo Isc będzie tym lepszym Isciem niż jeszcze kwadrans temu.
Islington był wyczerpany, ta walka kosztowała go sporo. Jednak mógł iść, podszedł więc do miejsca, gdzie leżał Alp, który teraz był tylko popiołem i powiedział:
- Nie podnoś ręki na sojuszników zapomnianych - jego głos był gruby i donośny. Zdziwiony Den zagadnął po chwili Isliego
- wszystko dobrze?- Islington kiwnął głową - Co to za zapomniani? -
Nie zdążył jednak usłyszeć odpowiedzi, bo Islington znowu wpadł w trans.
Uniósł się dwa metry nad ziemię i skamieniał. Zaczął mówić niezrozumiałe słowa, wzmógł się wiatr i rozsypał to co zostało z wampirów w cztery strony świata. Nagle jednak wrócił do siebie i przestał lewitować czego konsekwencją był upadek na plecy.
- Ał - krzyknął upadając - Dobra dobra, nic mi nie jest.
- Co to było? - spytał Den
- To... - urwał - to tylko odezwał się we mnie głos mego dziedzictwa.
Ruszajmy!

___________
"Ironia losu bywa czasem ironiczna"
"Ty wiesz swoje, ja znam prawdę"
"Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Denadareth



Dołączył: 15 maja 2004
Posty: 164
Skąd: Araucania obecnie Gliwice

Wysłany: 3 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Dziedzictwa ? - zmarszczył brwi Den - no dobra nie dopytuję.

Smok przeniósł wzrok na Iscandela... długo mierzyli się wzrokiem... Den nie miał wątpliwości iż nowy Isc nie jest wcale lepszy od poprzedniego ale walka z alpami wyczerpała siły Denadaretha... smok postanowił że zmierzy się z Isciem gdy jego moc wróci... tymczasem...

- Isc - zaczął smok - jeśli panujesz chociaż trochę nad tym czym jesteś... to powiedz mi gdzie ma siedzibę Twój mistrz. Zabijemy go i będziesz wolny. Co Ty na to ? -

___________
"Jeśli komuś zaufasz to on Cię zdradzi, jeśli nikomu nie zaufasz zdradzisz się sam"- Roger Zelazny "Amber"
"Jeśli coś może pójść źle to pójdzie i to w najgorszym momencie"- Prawo Murphy'ego"
"Świat jest piękny- żartowałem"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Dragonthan



Dołączył: 27 września 2004
Posty: 164
Skąd: Smokozord --> twierdza Gorlice

Wysłany: 3 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Ludzie Dragonthana przeszli niewiele ponad kilometr, kiedy to jeden z ludzi idący z przodu szybko zawrócił i krzynął:
- Alpy! Alpy!
Wszyscy zaczęli chować się po krzakach wokół. Padli na ziemię i obserwowali teren dookoła. Cisza przedłużała się...
- Nicol... co ty tam widziałeś? mówił po cichu Limer
- kilkunastu wampirów przed nami... jakieś 300 stóp na zachód od naszej pozycji
Cisza znowu zapanowała. Dragonthan niecierpliwie rozglądał się wokół. Nagle coś usłyszał coś nad głową... spojrzał w górę i zobaczył alpa.
- Na drzewach!... Na drzewach!... - krzycąc wyciągnął miecz i zaczął walczyć. Na całe szczęście wampirów było zaledwie pięciu.
- Nie możemy iść tędy, za dużo patroli, musimy skierować się na południe a następnie obejść las po wschodniej stronie - rzekł Drag po czym rozkazał przegrupować się. Cału oddział rozproszył się. Po paru chwilach ujżeli wielkie trzęsawisko
- Oho! To żeśmy obeszli las... - drwił sobie Limer
- Nie panikuj... - myślał - ... zawracamy!
Poszli spowrotem w kierunku góry otoczonej czrną mgłą, której nie mogli odróżnić od czarnego nieba.
Po chwili zobaczyli próg góry. Zaczęli się wspinać. W połowie drogi Drag sopjrzał w góręi zobaczył iż chmura przykrywająca niebo jest jedynie wielkim obłokiem czarnego pyłu, który rozproszał się we wszystkich kierunkach. Kiedy doszli go granicy gęstej mgły otaczającej wierzchołek, Drag spojrzał w kierunku wschodu i ujżał wielki Całun Ciemności.
- Oho! Widze że gdzieś tutaj będzie stał zamek
- Wielki... większy niż poprzednie jakie budowały szkielety - rzekł Limer
- To dlatego mamy tutaj wzmożoną aktywność alpów i wampirów... tutaj będzie ich siedziba... Dobra! nie ma czasu na takie głupstwa! Ruszamy na drugą stronętej góry, potem zejdziemy w dół i pójdziemy dalej przez tamte lasy, tylko obawiam się jednego... po tej stronie góry jest mnóstwo łupieżców... - po tych słowach wszyscy popatrzyli się na siebie, oglądnieli do tyłu i z mieczami w dłoni zaczęłi iść dalej...

___________
Wróg u Bram...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Mr. Rabbit



Dołączył: 6 stycznia 2004
Posty: 164
Skąd: Imperium Kinugów

Wysłany: 3 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Cobalt w końcu dotarł do chatki, której szukał.
Przed chatą leżał człowiek, żywy człowiek. A przynajmniej tak się zdawało Cobaltowi.
- A więc w końcu do mnie przybyłeś skrytobójco.
- Tak... tak jak zostało przepowiedziane...
- Tak jest mój drogi. Zostało to przepowiedziane.
- Dlaczego tutaj przybyłem?
- Tego nikt nie wie... pierwszą osobą, która może się tego dowiedzieć to Ty sam. Ale powiem Ci jak wyglądają rozstaje przed Tobą. Uratujesz ten świat, albo go zniszczysz. I takie życie będziesz prowadził w każdym cieleniu. Myślisz, że dlaczego podróżujesz tak często sam...
- Żeby nie narażać niepotrzebnie innych... i siebie.
- Nie. Nie dlatego. Podróżujesz sam, żeby samemu dokonywać wyborów.
- Co teraz powinienem zrobić?
- Odpocząć. Wejdź do środka.
I skrytobójca bez chwili namysłu wszedł do domku.

___________
Mimo wszystko dzięki Ci Hetmanie :) a mnie i tak możecie powiesić jak Skrytobójce.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Islington



Dołączył: 7 czerwca 2004
Posty: 164
Skąd: Z otchłani półmroku (teraz masz się zacząć bać)!Spooky!

Wysłany: 3 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Ja jestem za!- krzyknął Islington - chociaż nic nie wiem to słowo mistrz działa mi na nerwy. Dlatego ruszmy się!
- Spokojnie - powiedziała Neela - powiedz pierw, kim ty właściwie jesteś?
I czemu te Alpy zachowywały się tak dziwnie wobec ciebie? - Neela zaatakowała Islingtona
- Spokojnie, to mój przyjaciel. Ufam mu - powiedział Den, ale Islington mu przerwał
- Jeśli naprawdę chcecie wiedzieć to mam w sobie trochę krwi Tytanów.
Wiem wiem, może nie mam 2,50 wzrostu i strasznie umięśniony nie jestem.
Ale rzeczywiscie tak jest. Nic wielkiego. - dodał skromnie
- No to jeśli tą sprawę mamy wyjaśnioną to zajmijmy się drugą.
To gdzie Iscandelu jest twój mistrz? - Islington skrzywił się kiedy Den wypowiadał te słowa.

___________
"Ironia losu bywa czasem ironiczna"
"Ty wiesz swoje, ja znam prawdę"
"Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Iscandel



Dołączył: 16 marca 2004
Posty: 164
Skąd: Turek a posty z serca ;)

Wysłany: 3 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Isc zaatakowny przez Isliego i Dena postanowił odpowiedzieć.
-Mój mistrz ?? Właśnie siedzi na tronie Eofolu. Jeśli chcemy go pokonać musimy sie najpierw przedrzeć przez całą armie diabłów pod jego rozkazami a i tak nie jestem pewien czy to pomoże. Kiedy zamieniali mnie w tego kim jestem brał w tym udział każdy z władców 9 piekieł Baatazu....
-Co??- wrzasnął Isli - Sugerujesz, że mamy wyzwać do walki wszystkich władców i ich pokonać ??
-Nie sugeruje lecz stwierdzam że jeśli zabijemy Sheogarda każdy z panów piekieł moze otrzymać gues na mnie w spadku. Jestem połączony z nimi wszystkimi więzami krwi.
-Czy to jedyny sposób?- spytała Neela
-Hmmm teoretycznie istnieje szansa że oprę się mocy władców piekieł, ale potrzebowałbym jakieś nowej mocy, potęgi...
Den spojrzał na niego podejrzliwie.
-Jeszcze wiekszej mocy ?? Jak chcesz tego dokonać?? To chyba niemożliwe!
Błysk w oku Isca utwierdził wszystkich w przekonaniu o jego nowym pomyśle.
-Mogę jeszcze zapytać o to dziewięć bóstw.
-Świetnie, więc zrób to.
-To nie takie proste. Nie sądzę żeby demon był mile widziany w ich światyni a moja obecnosć sprowadziłaby ich gniew na nas wszystkich...
-Świetnie-wrzasnął zirytowany Isli- Mamy wybór. Będziemy walczyć z najgorszymi z najgorszych demonów, lub z bogami a jeśli walka nam się nie podoba możemy szukać jakiegoś źródła nowej mocy, wiedząc że w każdej chwili twój pan może odzyskać nad Tobą kontrolę.
-Tak- odpowiedział spokojnie Isc- wybór należy do was czy będziecie mi towarzyszyć...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Islington



Dołączył: 7 czerwca 2004
Posty: 164
Skąd: Z otchłani półmroku (teraz masz się zacząć bać)!Spooky!

Wysłany: 4 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- No dobra - powiedział Isli po chwili zamyślenia - ja idę z tobą. A to komu podpadniemy nie robi mi różnicy. Chociaż wolałbym poszukać jakiegoś źródła mocy.
- I co będziemy się kierować tabliczkami "tu jest źródło mocy"?- spytał Den
- Choćby to tak miało wyglądać, ja w to wchodzę. Widzisz Den - Islington zaczął szeptać do smoka - Jeśli Isc nie będzie miał ciągłej kontroli nad samym sobą to jaką mamy gwarancję, że jego pan nie każe nas wyśledzić i pozabijać? - Den zasępił się.
- Żadną! - krzyknął Islington i podszedł do Isca. Jakieś pięć metrów obok stał smok i Neela.
- A w ogóle nie robię tego z przezorności - powiedział Isli - tylko dlatego, że nie wiem czego bardziej nie lubię, Bogów czy Demonów...

___________
"Ironia losu bywa czasem ironiczna"
"Ty wiesz swoje, ja znam prawdę"
"Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień"
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Fristron z Avlee



Dołączył: 27 października 2004
Posty: 164
Skąd: Fristotele - zgadnij po nicku :)

Wysłany: 4 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

W dniu bitwy pod Szkieletową Bramą do osady przybył strudzony wędrowiec. Bez problemu przeszedł przez osłonę i ruszył w kierunku karczmy, spodziewając się przygotowań do wyprawy. Kiedy wszedł tam, jego wzrok padł na znużonego Sandro. Niewiele się zastanawiając zaczął:
- Sandro mój drogi! Gdzież jest Drużyna, która wybiera się do Szkieletowej Bramy?
Sandro nie pytał, kim jest wędrowiec, nie pytał jakim cudem dostał się tutaj, nie pytał skąd wie, że Drużyna wyrusza na wyprawę, ale nie wie że już wyruszyła. Nie odpowiedział nic.
- Sandro! Słuchaj - przebyłem długą drogę z Mezoberanzan, gdzie byłem uwięziony przez kapłanki Lolth, po to, aby w tej wyprawie uczestniczyć!
Sandro słabym głosem powiedział - już wyruszyli...
Wędrowiec nie mówiąc nic więcej, wyszedł z karczmy i ruszył przed siebie.

W kilka dni później stanął przed Bramą Szkieleta. Spotkał tam sporo smoków, nie mogli mu udzielić jednak informacji o żadnym z uczestników wyprawy, za to polecili odnaleść diabła i lwa, którzy w wyprawie uczestniczyli. Po krótkich poszukiwaniach wędrowiec odszukał ich i dowiedział się o rozbiciu drużyny. Miał teraz poważny dylemat, którą drogę obrać...
*Czy ruszyć tropem Fuuzy'ego? A może za Sharwyn? Albo do Szkieletowej Bramy?* - rozmyślał. W końcu postanowił że nei pójdzie żadną z tych dróg. *odnajdę Ralpha, a może znajdę przy nim Fuuzy'ego? Jestem pewien że tam COŚ się nie zgadza lecz nie wiem co. Powinienem spytać o to Sandro, zanim wyruszyłem. Cóż, teraz jest już za późno*

I wędrowiec ponownie rozpłynął się w mroku, a smokom, lwu i diabłu wydawało się, że w pewnym momencie zobaczyli strużkę światła, która zaraz zgasła.

___________
Nie ma na tym świecie altruistów. Są ci, którzy ich udają i ci, którym udawanie weszło w nawyk.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sharra



Dołączył: 11 kwietnia 2004
Posty: 164
Skąd: Z twoich najgorszych sennych koszmarów. A w dodatku nie znikam, jak się budzisz...

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

A wtedy zderzą się Miecz Mrozu i Ostrze Armageddonu...

Wielki wybuch w okolicach Steadwick doprowadził do katastrofalnego w skutkach zniszczenia. Antagarich zaczął się zapadać!

Bogowie światła i ciemności a także bogini magii Sharwyn i bóg zniszczenia, Baa, zeszli pod postaciami awatarów na kontynent. Otworzyli kilkaset magicznych portali, aby umożliwić tysiącom uciekinierów opuszczenie niszczonej planety.

- Baa! - krzyknęła Sharwyn. - Eeofol przeszedł?

- Nie chcą! Mówią, że wreszcie nadszedł dzień, na który czekali! Tylko jeden demon, Sheogorad, bez żalu opuścił swoją fortecę! A w Erathii?

- Tylko królowa Katarzyna nie chciała przejść! - odpowiedziało któreś z Dziewięciu Bóstw.

Sharwyn rzuciła zaklęcie, czasowo powstrzymujące całkowite zniszczenie, po czym zaczęła szukać przyjaciół...

****
Cobalta i Eru znalazła szybko, na odległej pustyni. Uniosła ich, po czym postawiła na ziemi w okolicach najbliższego teleportu. Skrytobójca i mag, a także wszystkie postacie związane z tym wątkiem przeszli do nowej krainy Axeoth.

Denadareth, Islington oraz Neela... Z tymi było trudniej, jednak znalazła ich w kontrolowanym przez Erathię Lesie Piekieł, przy granicy z Eeofolem. Zabrała ich ze sobą, po krótkim namyśle wzieła także Iscandela. Również oni dotarli do Axeoth.

Ghost... Ghosta znalazła na tym samym wzgórzu, na którym zostawiła go tydzień wcześniej. Spał sobie w najlepsze, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Przerzuciła go do Axeoth deyjańskim teleportem.

Chciała już przejść sama, ale wykryła jeszcze kilka żyć wartych ocalenia. Tak więc obleciała cały Antagarich i złapała MiBa, Sandra, Simbę, Fristrona, Maffeja, Loba, Shaer'ryn, Sharrę, Limera, Darona oraz Dragonthana z resztką oddziału i przeszła wraz z nimi przez ostatni otwarty portal.

Na sekundę przed rozpadem całej krainy...

A wszystko ma swój początek...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Fristron z Avlee



Dołączył: 27 października 2004
Posty: 164
Skąd: Fristotele - zgadnij po nicku :)

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Fristron mruknął: * mogłem się tego spodziewać *
Po chwili palnął się w czoło i krzyknął:
- U licha! Wiem dlaczego na wszystkich mapach była tam pokazana góra, a na jednym jezioro! Wiem! WIEM!
... tylko co mi po tym teraz? Zaprawdę, jeżeli Lolth przeżyła tą katastrofę, doapdnę ją i będę bo kolei jej kapłanki niszczyć! Ralph zginął... niech to licho! Co to właściwie za świat? Czyżby... - przetarł oczy - czyżbym widział bród na Kalaam? Nie wierzę! To tutaj w dawnych czasach Ulmar Złoty ze swoimi wojskami stoczył bitwę przeciwko żądnym krwi Badruckom! Mam szansę odnaleźć drugą część różdżki! - po czym popędził w stronę brodu, nie zważając na innych, których znał tylko przez swych szpiegów, a pobiegł do miejsca legendarnych zdarzeń. Gdyby został tu jeszcze moment, zobaczyłby boginię Sharwyn. Jednak nie odwracał się. Biegł w kierunku brodu i nie widział zastępu wampirów, którzy nadciągali ze wschodu.
Dotarł do brodu i począł przesypywać sobie ziemię Pierworodnych między palcami nucąc pod nosem:

Gdy wszystkie światy,
Dopiero się narodziły.
Dawnego Królestwa,
Oddziały bój stoczyły...

Bój o bród Kalaam!
Coż to była za bitwa...
Każda broń do walki szła,
Nawet nóż i brzytwa...

I wielki Ulmar Złoty,
Z Dżinnów zastępami.
Spadł jak grom na Barducków,
I obdarzył swiat nowymi czarami...

On pierwszy zastęp minotaurów,
Do Krainy Ciemności odrzucił.
A gdy batalion smoków,
Na niego zawrócił...

Pięknym rozbłyskiem many,
Obdarł je ze skóry...
Lecz różdżka mu pękła
Nie przekuła się po raz wtóry...

To był Lastmordon,
Słynny Kieł Życia.
I od tamtych czasów,
Kieł walczy do dzisiaj.


Bogowie! Jestem na tej ziemi! - krzyczał wyjątkowo nierozważnie.

___________
Nie ma na tym świecie altruistów. Są ci, którzy ich udają i ci, którym udawanie weszło w nawyk.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sharra



Dołączył: 11 kwietnia 2004
Posty: 164
Skąd: Z twoich najgorszych sennych koszmarów. A w dodatku nie znikam, jak się budzisz...

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Shaer'ryn rozejrzała się i zapytała Sharwyn:
- Czy to...
- Tak, morska elfko. To jest Axeoth. Miejsce kochane i nienawidzone przez wszystkie elfy. Miejsce wielkiej bitwy nad Kalaam oraz Wielkiej Wojny Elfów. Kontynent zapomniany i opuszczony nawet przez Starożytnych. A teraz portale wyrzuciły nas tu.
- Czy wszystkich udało się uratować? - zapytał Denadareth.
- Obawiam się, że nie. Bóg zniszczenia, Baa, prowadzi rejestr. Możesz go zapytać.
Awatar bóstwa Baa podszedł do Sharwyn i powiedział:
- To straszne, nawet dla boga zniszczenia takiego jak ja. Zginęło prawie 30 milionów osób. Ze 120 000 000.
- Toż to cała Erathia! - krzynęła Sharwyn. - Kto nie przeszedł?
- Cóż, większość Tatalijczyków oraz mieszkańcy tej części Enroth, która jest... była kontrolowana przez czarodziejki. Zdumiewającego czynu dokonał natomiast król Kalwadoru - poświęcił własne życie, aby poszerzyć portal. Dzięki temu cały naród kalwadorejski przeżył. Monarchowie odmówili przejścia. Los króla Erathii jest nieznany, król Gavin Magnus z Bracady teleportował się wraz z Bracadyjczykami. Oczywiście, Gelu i Kilgor również nie żyją.
- Nigdy... nie odbudujemy... Erathii - jęknął któryś z uchodźców.
- Hej! Ty! - krzyknęła Sharwyn.
- Do mnie mówisz, wasza wysokość? - zapytał.
- Tak, do ciebie! Dlaczego sądzisz, że to się nigdy nie uda?
- No bo... bo wszystko zostało zniszczone...
- Gdzie mieszkałeś?
- W Steadwick, na obniżeniu.
- Więc doświadczyłeś Wielkiej Powodzi cztery lata temu? Kiedy pół Steadwick zostało zniszczone?
- Tak, odbudowywałem miasto!
- Więc nie możesz zrobić tego raz jeszcze? Widzę, że jesteś młody i silny. Takim jak ty za żadne skarby nie wolno tracić nadziei!
Sharwyn spojrzała na Dragonthana:
- Wiem, co zrobił dla ciebie król Kalwadoru i jak wiele mu zawdzięczasz. Jednak ty też nie możesz się załamać! Musicie wszyscy walczyć! Nie poddawać się!
Sharwyn uniosła się w górę, a z jej rąk wystrzeliły złote nity.
- Oddaję wam magię... Reszta jest w waszych rękach! Powodzenia!
I tymi słowy Sharwyn dołączyła do reszty bóstw.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Simba



Dołączył: 19 stycznia 2004
Posty: 164
Skąd: Lwia skała

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- No cóż...
Nie wiem czy to dobrze że jesteśmy w nowym świecie...
Z jednej strony tak odparł tajemniczy jegomość z Steadwick...
Lecz z drugiej strony nie wiem nadal...
Mogą być różne inne rasy...
I inne dziwne potwory...
Nie rozumiem do końca co się stało z nieumarłymi...
Może ktoś mi to wytłumaczyć?
Tak szybko wszystko się działo...

___________
Nie płaci się za zamiary, lecz za pracę, którą wykonano.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Fristron z Avlee



Dołączył: 27 października 2004
Posty: 164
Skąd: Fristotele - zgadnij po nicku :)

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

hm, ale to w dodatku :wink:

... Fristron pobiegł ku wzgórzom Hipnozy. Nagle się opamiętał. Wrócił do grupy. Nagle coś mu się przypomniało. Spojrzał przenikliwym wzrokiem na Cobalta. On mu odpowiedział wzrokiem. Fristron wyczuł to, czego się najbardziej obawiał. Podszedł do Eru i szepnął mu coś do ucha. Udali się z Dragonthanem na naradę, gdzie ruszyć. Fristonowi serce wyrywało się na zachód, ku Kalaan i szczątkom fortec z dawnych dni. Czuł się jednak współodpowiedzialny za losy drużyny. Wrócili razem, a Eru rzekł:
- Nic sami nie uradzimy. Musimy wspólnie obrać drogę.
- Może na zachód? - rzekł Simba, a Fristronowi serce drgnęło, lecz przezwyciężając się odpowiedział:
- Na zachód nie możemy iść. Jeszcze nie teraz. Ja poszedłbym ku północy i to zaraz, póki nie mamy na karku zastępów wampirów.
- "Na karku" to wysoce adekwatne określenie - uśmiechnęła się Shaer'ryn.
- A co jest tam na południu - zapytał Lobo.
- GÓRY! - krzyknął poddenerwowany MiB - Nie mamy czasu tutaj marudzić! Musimy iść w któąś stronę!
- A więc... - zaczął Denadareth, lecz nagle urwał. Spojrzał akurat na Cobalta i zaniemówił. Na twarzy skrytobójcy pojawiła się dziwna zaciętość.
- A więc idziemy na północ! - dokończył Eru.
- Nie podoba mi się ten mag - mruknął Cobalt do Dena, wskazując na Fristrona. - Ledwie go żeśmy spotkali, a już się rwie do władzy.
Den nie odpowiedział.

___________
Nie ma na tym świecie altruistów. Są ci, którzy ich udają i ci, którym udawanie weszło w nawyk.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sharra



Dołączył: 11 kwietnia 2004
Posty: 164
Skąd: Z twoich najgorszych sennych koszmarów. A w dodatku nie znikam, jak się budzisz...

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Shaer'ryn nie wytrzymała.
- Słuchaj, Fristonie, czy jak ci tam diabli nadali. NIE pójdę z tobą, ponieważ NIE znam cię i NIE mam ochoty podróżować z kimś, kto tak się rządzi.
Sharra zawtórowała Shaer'ryn:
- Ja również nie znoszę władczych ludzi, a jeszcze bardziej nie znoszę, gdy są to mężczyźni!
Morska elfka i drowka nieoczekiwanie stanęły przed sobą i podały sobie dłonie.
- Myślę, że to będzie owocna współpraca - rzekła Sharra.
- Lobo, idziesz z nami? - zapytała Shaer'ryn.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Lobo



Dołączył: 18 listopada 2002
Posty: 164
Skąd: i po co?

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Drow rozejrzał się w poszukiwaniu swojego miecza. Znalazł go kilka metrów dalej i podniósł. Wywinął nim kilka petli w powietrzu i fachowym ruchem schował na swoje miejsce.

- Cóz...nie wiem gdzie wiedzie wasza droga, ale póki nie znajdę własnej bedzie i moją.
- Wiec przestań się popisywać i szykuj się do drogi - odpowiedziały mu zgodnie obie elfki.
Lobo jedynie wzruszył ramionami i przygotował sie do drogi w nieznane.

___________
Tak dryfuje nam życie,
po omacku, we mgle...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sharra



Dołączył: 11 kwietnia 2004
Posty: 164
Skąd: Z twoich najgorszych sennych koszmarów. A w dodatku nie znikam, jak się budzisz...

Wysłany: 5 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Shaer'ryn, co powinniśmy teraz zrobić? - zapytała Sharra.
- Myślę, że powinniśmy pomóc uchodźcom. Na pewno to się przyda.
- To dobry pomysł - powiedział Lobo.
- Tak. Nie chcę już być zła. Czas na coś dobrego!
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Fristron z Avlee



Dołączył: 27 października 2004
Posty: 164
Skąd: Fristotele - zgadnij po nicku :)

Wysłany: 6 listopada 2004     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Jak sobie chcecie. Więc zróbmy tak: Kto idzie ze mną ku północy a kto z elfkami? Ja swej woli nikomu narzucać nie będę. Zdecydujcie sami - anjwyżej udam się ku północy samotnie. Jednak decyzję jakąś podjąć trzeba i to szybko. Nekromanci nie śpią - a ich zastępy już nadciągają. A może nasze drogi jeszcze się skrzyżują, Shaer'ryn i wtedy przekonasz się co do mnie. Tak czy siak - czas ruszać w drogę. Więc ponawiam pytanie - kto idzie ze mną, a kto z elfkami?
___________
Nie ma na tym świecie altruistów. Są ci, którzy ich udają i ci, którym udawanie weszło w nawyk.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
©2002, 2003, 2004, 2005 Jaskinia Behemota
Template made by Valturman.
Powered by gnomePHP.
Pieczę nad Starym Forum sprawuje Crazy.