Imperium Jaskini Behemota
tarcza Witaj na Starym Forum Jaskini Behemota.
Zostało Ono stworzone przez ixcesala z uwagi na problemy z forum Ezboard 10 grudnia 2002. Służyło Jaskiniowcom dzielnie do sierpnia 2005 roku, kiedy to dominium i podwładnych Behemota dotknął Wielki Trek, po którym przez 10 miesięcy Jaskinia nie funkcjonowała.
Wszystkim, którzy przyczynili się do rozwoju Imperium Jaskini Behemota, zarówno poprzez pracę techniczno-graficzną, jak i osobom które współtworzyły klimat - dziękujemy.
Zapraszam do obejrzenia tego swoistego muzeum, które wiąże się ze wspaniałymi wspomnieniami niemałej części Jaskiniowców.
Kasztelan Crazy

Wróć do strony głównej Jaskini Behemota.
Rejestracja (chciałbym klucze)Rejestracja (chciałbym klucze)  

PrzewodnikPrzewodnik      LinksLinkownia     SzukajSzukaj     Śledzone tematyŚledzone tematy     Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości
ProfilProfil     MieszkańcyMieszkańcy     GrupyGrupy     ZalogujZaloguj
Ostatnio odwiedziłeś nas:
Obecny czas to: 2024-05-1 17:54:12
Autor Wiadomość
Sandro



Dołączył: 15 października 2002
Posty: 164
Skąd: kaLISZ

Wysłany: 14 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

*Cos jest nie tak* Sandro poczuł to od razu po opuszczeniu swojej formy. *Muszę wrócić*

Szkielet Nekromanty ponownie ożył. Sandro błyskawicznie otworzył drzwi i zbiegł na dół. Minął salę, w której trwały ożywione rozmowy, i wyszedł przed karczme. Bacznie sięrozejrzał.

*Bogowie!* natychmiast ja zauważył. Unosia sie pół metra nad ziemia, dla zwykłych oczu w ogóle niedotrzegalna, obserwowała karczmę.

W odległosci pieciu metrów od Nekromanty znajdowała sie zjawa.

*Szpiegują nas* przemknęło przez myśl Liszowi.

Zanim duch zdążył go zauważyć, Sandro wyciągnął w jego stronę dłonie i wyrecytował dziwną mantrę. Zjawa zniknęła, wessana w ręce Lisza.

Sandro ponownie sie rozejrzał. Szpieg był samotny. Uspokojony wrócił do karczmy.

W głównej sali omawiane były włąśnie szczegóły wyprawy.

*Czy ci głupcy nie zrozumieli ani słowa z tego, co mówiłem?* odezwał sie głos w głowie Lisza. Nekromanta poprosił o ciszę, jednak nikt nie zareagował.

- CISZA!!! - ze szczęki Sandra wydobył sie głos pdobny do wystrzału armatniego. Wszyscy natychmiast umilkli.
- Czy nie słyszeliście co mówiłem? Gdzie chcecie iśc? Po Ixcesala? Wiecie chociaż gdzie on mieszka? Czy chodzi wam o coś innego poza zabawą? Poza murami Osady z łatwoscią staniecie się łupem tych, którzy zesłali ten sen. Nie pomoże nawet mistrzowska znajomosc fechtunku, nie bądźcie naiwni. Nie mamy do czynienia z jakimś nedznym barbarzyńcą, który chce sobie powojowac, ale z grupa poteżnych Nekromantów, nie uznającą półśrodków. Ixcesal wkróce tutaj przybędzie, bez waszej wyprawy. Skontaktuję się z nim telepatycznie. A wy zamiast zabawiać sie w wyprawy, pomyślcie jak spedzicie następną noc, tak abyście nie padli ofiara kolejnego koszmaru, jaki z pewnoscią juz dla was szykują.

Po tych słowach wyraźnie wściekły Sandro wszedł na schody i zniknął na piętrze. wszedł do swojego pokoju, i zamknął dzrwi na klucz.

Ponownie stanał na środku pokoju, ponownie jego głowa opadła.

___________
I.Am.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sandro



Dołączył: 15 października 2002
Posty: 164
Skąd: kaLISZ

Wysłany: 14 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Świadomosc Sandra wedrowała w poszukiwaniu maga imieniem Ixcesal.

W końcu znalazł ślad, który doprowadził go ogromnej wieży, stojącej w centrum puszczy, dziesiątki mil od najblizsyzch zabudowań. Wleciał do niej.

Ixcesal akurat drzemał w bibliotece. POd jego głową znajdowała sie książka. Sandro przeczytał tytuł: "Księga NIeumarłych"

*Ho ho* pomyślał sobie, *chyba zacznę cenić tego czarodzieja*.

Chwila skupienia, i Sandro przeniósł sie tam gdzie chciał.

Do snu starego maga.

___________
I.Am.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Voldo



Dołączył: 24 października 2002
Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)

Wysłany: 14 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Po wyjściu lisza z krzesła podniosła się Voldo.

- Ja mogłabym rzucić zaklęcie ochronne na tę karczmę- zabrała głos- istnieje jednak pewien problem. Jest to czar tak, że ani jeden, ani nawet dwóch wyszkolonych magów go nie opanuje. Pytam was zatem: KTO PODEJMIE SIĘ MI POMÓC. Im więcej nas będzie tym lepiej.

W karczmie zawrzało. Każdy zastanawiał się co z tego wyniknie. Natomiast magowie rozwarzali wszystkie za i przeciw.

___________
"Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
wersalus



Dołączył: 2 marca 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

W sali rady panowała wesoła atmosfera. Sześciu nieumarłych rozprawiało o czymś z duża satysfakcją. Co chwilę było słychać wybuchy śmiechu.
- Cóż tak was bawi – spytał ostatni z rady wampir Krigos – może i ja się pośmieję.
- Podobno są tak wystraszeni, że zabili jakąś biedna zjawę kręcącą się nieopodal tawerny. -
- Hahahahaha – zawtórowali mu pozostali.
- Pewnie to ten z któryś narwanych młodzieńców – stwierdził rozbawiony wampir.
- No właśnie w tym sęk, że nie. Podobno to jakiś tamtejszy doświadczony lisz.
- Tak już słyszałem o nim, a za chwile dowiemy się czegoś więcej.
W tej samej chwili dało się usłyszeć stukanie do drzwi.
- Wejdź – rzekł wampir
W drzwiach stanął Dregin jeden z kapitanów.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
wersalus



Dołączył: 2 marca 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Panie kapitanie – powiedział szkielet – rada pana wzywa. Proszę się stawić w sali obrad.
Idąc przed oblicze rady zastanawiał się, jakie otrzyma zadanie. Może mistrzowie wyślą go znowu do jednego z tych innych światów na nauki. Wreszcie może posiadłby wystarczającą wiedzę, aby zostać uczniem jednego z mistrzów zasiadających w radzie.
Z rozważań wyrwał go śmiech dochodzący za drzwi. Zastukał.
- Wejdź.
Otworzył drzwi. Chodź posiadał dużą moc zawsze czuł respekt przed każdym z rady, a teraz gdy stal przed nimi wszystkimi poczuł jaki jest malutki. Do rady należały dwie wiedzmy, dwa lisze, dwie zjawy oraz on wampir. Pewnie najpotężniejszy nekromata, jakiego znał do tej pory. Dziwiło go zawsze, dlaczego Krigos nie sięgnął nigdy po władzę.
Gdy tak się przyglądał radzie, wampir zagadnął go;
- Pamiętasz niejakiego Sandro? Opowiedziałeś mi kiedyś o nim.
- Tak przypominam sobie, to było w tym świecie który uległ zagładzie.
-, Co możesz nam o nim powiedzieć?
- Hm niewiele, poznałem go, gdy tam służyłem pod Finneasem Vilmarem. Samouk. Twierdzi, że znalazł księgę, z której się wszystkiego nauczył. Dość silny jak na tamten świat, nawet próbował go podbić. Jego styl magii bardzo przypomina nasz.
- Na razie wystarczy – rzekła wiedźma Tagija – ach może dostaniesz niedługo zadanie inwazji.
- Przygotować armię?
- Nie, to nie będzie potrzebne. Możesz odejść.

- Dziwne, mam przygotować się do inwazji bez armii. Silny jestem, ale nie aż tak. Dziwne to, bardzo dziwne. – Wiele myśli kłębiło się w głowie kapitana Dregina.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sandro



Dołączył: 15 października 2002
Posty: 164
Skąd: kaLISZ

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Sandro intensywnie myślał, siedząc w swoim skromnie urządzonym pokoju.

*Wkróce Ixcesal powinien się obudzić, i rozpocząć przygotowania do wyprawy. Przesłanie, jakie mu przekazałem jest wystarczająco wyraźne, aby zrozumiał je natychmiast po przebudzeniu. Tymczasem ja muszę cos zrobić*

zaczął wyliczać wszystkich, którzy mogli mu pomóc w przygotowani jako takiej obrony

*Rajst, Ingham, hmm, Astral także, Kas, Ilness podobno zna trochę magii, takze Voldo i Aerilien mogą się przydać, oczywiście jest takze Irma, no i Lopez, UrTur takze mam moc*

liczył na swoich kościstych palcach

*Dziesieciu. No i jeszcze ja. Jedenastu, którzy mogą cokolwiek zrobić, jedni mniej jedni wiecej. Hmm, możliwe, że damy radę*

Lisz opuścił sowje małe pomiesczenie i wyszedł przed karczmę. Był rześki poranek, Nekromanta spoglądał na Osadowe wzgórza pokryte śniegiem.

*Możliwe, ze popełniłem błąd, zbyt szybko wycuiągnąłem wnioski. Finneas wcale nie musi za tym stać, a jedynie ktos, kto go znał. W taki razie muszą znać takze i mnie. Ciekaw jestem, czy już o mnie wiedzą*

Zaczął okrążac karczmę.

*O co im chodzi? Co im będzie po tym, ze zrównają tę krainę z ziemią? Będą sie potem nazywać jej panami. Panami spopielonych szczątków. Władza nic nie znaczy. O wiele bardziej wartosciowa jest wiedza. Szkoda, ze zrozumiałem to dopiero tak późno, dopiero po wydarzeniach w Erathii*

Nagle sie zatrzymał

*Prawie każdy nieumarły opętany jest żądzą zniszczenia. A dlaczego? Z zazdrości. Zazdroszczą żywym wszystkich atrybutów życia. Są wściekli, ze pozbawiono ich tych rzeczy, i dlatego chcą zniszczyc wszystko, co ma życiem coś wspólnego. Są tylko małymi, sfrustrowanymi istotami, za któymi niestety bardzo często stoi gigantyczna moc. Ja także początkowo byłem opętany żądzą władzy. Chorą żądzą*

*Sam podjąłem decyzję o przeistoczeniu sie w lisza, i do nikogo nie mam o to zalu. Nie żałuję swojego czynu. To, czego pragnę, to tylko własna samotnia i masa ksiażek. Nie chcę panstw, wojen, władzy ani intryg. To wszytko jest chore, i już nie dla mnie*

Zatrzymał sie przed grupą dzieci lepiącą bałwana. Młodych wcale nie peszyła obecnosc chodzącego szkieletu.

*Małe, głupie, nieświadome istotki. Nie wiedzą, co się dzieje. Zorientują sie dopiero po tygodniu nocncych koszmarów. Czy pozwolę na zniszczenie tej krainy? A raczej, czy pozostanę bierny? Te istoty nic mnie nie obchodzą, a jednak nie chcę oglądać zniszczenia kolejnego świata. Żądza zniszczenia dla samego zniszczenia jest całkowice bezsensowna. Nie, dopóki ja tu jestem, będę sie jej przeciwstawiał*

Lisz odwróćił sie, i wszedł z powrotem do karczmy. Podszedł do jakiegoś młodzieńca stojącego pod ścianą. Z kieszeni płascza wyciągnął trzy złote monety i pokazał mu je. Młodemu zalśniły oczy na widok złota.

- dostaniesz je - powiedział Sanro - jeśli przekażesz Inghamowi, Rajstowi, Lopezowi, Astralowi, Aerilien, Voldo, UrTurowi, Kas, Irmie oraz Ilnessowi wiadomosc, ze jak najrychlej chcę sie z nimi tutaj spotkać, w sprawie najwyższej wagi

młodzieniec wyszedł z karczmy

*teraz* pomyślał Sandro siadając prz stoliku *pozostaje tylko czekać*

___________
I.Am.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Voldo



Dołączył: 24 października 2002
Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Voldo siedziała w swoim pokoju. Wspominała wszystko czego się dotąd nauczyła pragnąc znaleźć coś co się przyda w obecnej sytuacji. Nagle rozległo się pukanie w drzwi.

- Proszę!- krzyknęła.

Do środka wszedł czarnowłocy młodzieniec.

- Pani- zabrał głos- Sandro prosi cię o zejście do głównej sali.
- Ktoś jeszcze ma tam zejść?
- Tak. Ingham, Rajst, Lopez, Astral, Aerilien, Ururam Tururam, Kas, Irmie oraz pan Ilness.
- Dziękuję- rzuciła mu kilka miedziaków- Możesz odejść.

Drzwi zamknęły się za nim.

*Hm... czego chce od nas Sandro.- półelfka zorientowała się że wszyscy których wymienił chłopak tpotrafią władać mocą.*

Nie chcąc tracić więcej czasu Voldo zeszła do głównej sali i zeuwarzywszy lisza podeszła do niego.

-Witaj Sandro.
- Witaj i ty Voldo. Usiądź.

___________
"Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Fuuzy



Dołączył: 19 października 2002
Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Fuuzy spojrzał na Wersalusa, wampir nie odpowiedział - Wersalusie, czy odpowiesz na moje pytanie? - spytał łagodnie elf
- czego chcesz? - oburzył się wampir, nie lubił kiedy mu się przeszakdza
- ech, pytałem się czy mi pomożesz - rzekł nieco zdenerwowany
- w czym? nic nie zdziałasz, jeśli nasi magowie sobie nie poradzą to jesteśmy zgubieni i wtedy żadna siła nie pomoże - powiedział wampir z niepokojącym spokojem
- zrozum Wersalusie, to nie ma sensu,, Osadnicy zupełnie oszaleli, a Sandro? zdenerwował się. Widziałeś kiedyś wściekłego lisza? To nie jest normalne i nieumarłych, oni są zawsze spokojni, aż za bardzo spokojni nie czują strachu, a Sandro okazał strach, to ze strachu rodzi się gniew - Fuuzy był wyraźnie zdenerwowany
- do czego zmierzasz - powiedział zaciekawiony wampir
- nieumarli chcą rozproszyć naszą uwagę, o coś im musi chodzić
- więc sugerujesz, że mam to sprawdzić, z jakiej to racji mam ci pomagać - dodał Wersalus, denerwowała go już ta rozmowa
- po pierwsze nie ty masz to sprawdzić, mamy to sprawdzić a to z racji, że nam już nic nie może zaszkodzić, jesteśmy przecież nieśmiertelni - Wersalus zauważył błysk w oku Fuuzy'ego - więc,pomożesz mi wampirze?musimy działać szybko, inaczej nie powstrzymamy osadników

___________
Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Ilness



Dołączył: 11 listopada 2002
Posty: 164
Skąd: Łódź

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Oto i jestem! Czy ktoś mnie wzywał i czego chciał? Z pewnością pomogę, chyba że to bandyckie sprawy, w co wątpię, gdyż to wy mnie wzywaliście!
___________
"Samotność, to taka straszna trwoga...
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
nie ma boga, nie ma, nie."
Dżem "List do M."
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Aerilien



Dołączył: 25 października 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Aerilien uśmiechnęła się do siebie. Dzięki umiejętności czytania w myślach natychmiast dowiedziała się o wezwaniu Sandro. Teraz zastanawiała się, czy zgodzić się na propozycję. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała półelfka. Do pokoju, zgodnie z jej przewidywaniami, wszedł lekko wystraszony posłaniec z wiadomością od Sandro. Drżącymi rękami podał ją Aerilien, przyjął zapłatę i natychmiast wybiegł z izby.
- Czego on się tak boi... - zapytała elfka samą siebie, po czym odłożyła nieprzeczytany list na stół. Podjęła decyzję. "Może być całkiem zabawnie", pomyślała, po czym wyszeptała inkantację i teleportowała w miejsce, gdzie rozmawiali Sandro, Ilness i Voldo.
- Aiya - rzuciła, po czym usiadła na najbliższym wolnym krześle.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Tarband



Dołączył: 23 listopada 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Karczmarzu przygotuj mi żelazną rację, opuszczam osadę.

Tarband spakował plecak. Wziął swój długi elficki łuk.

- Namarie przyjaciele, może jeszcze się spotkamy.
wyszedł z karczmy.
Nikt się nie przejął Tarbandem wszyscy byli zajęci swoimi sprawami.

Tarband opuścił osadę.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
wersalus



Dołączył: 2 marca 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 15 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

hm drogi Fuzzy, nie wiem czemu mnie pytasz, mnie tu niema, jedynie dla podkrecenia sytuacji wprowadzam watek zla, nie moge brac udzialu po obu strnach, za duzo wiem

ten post skasuje za jakis czas

dopiska;
biore udzial na dobre, tylko akurat nie po stronie dobra
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Fuuzy



Dołączył: 19 października 2002
Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni

Wysłany: 16 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

egh, myślałem że skoro piszesz coś o bierzesz udział no dobra, trzeba skasować trochę potów
a tak się namęczyłem :cry:

___________
Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
ixcesal



Dołączył: 29 października 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 16 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Ixcesal obudzil sie w pelni swiadomy tego co wydarzylo sie w jego snie. A wiec dobrze przyjacielu Sandro. Czas rozruszac stare kosci...
Zebral rozwaznie skrypty, mapy i flaszeczki. Lokalizacja karczmy byla juz teraz dobrze znana, Sandro udzielil wysmienitych wskazowek.
Ixcesal stanal na srodku pokoju swojej wiezy. Przymknal oczy, rozlozyl rece. Poswiata many zaczela emanowac jasnoniebieskim blaskiem. Wokol postaci poczely krazyc swietlne kule, szybciej i szybciej... Kule poczely laczyc sie w wir przypominajacy trabe powietrzna. Postac maga stala sie przezroczysta poczym zaczela powoli znikac. Do tej pory stojacy w miejscu wir pomknal w kierunku chmur.

Niebo nad karczma bylo bezchmurne.
Ni stad ni zawad w drzewo z otaczajacego ja lasu uderzyl piorun. Niezwykly to byl piorun, gdyz drzewo nie zaplonelo. Na niebie pojawila sie biala mgielka, gestniejaca z sekundy na sekunde. Powstala chmura poczela przobrazac sie w trabe, ktorej waski koniec zblizal sie ku ziemi. Krazace wokol wiru swietliste kule swiadczyly o magicznej naturze zjawiska. Po drzewem zaczela materializowac sie postac. Blekitne szaty, ognisto czerwony plaszcz, lysa glowe zdobil brazowy kapelusz, otoczony rondem przypominajacym morska fale.
Wir poczal znikac... Po kilku sekundach niebo bylo bezchmurne.
Ixcesal ruszyl w kierunku drzwi karczmy.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Lopez



Dołączył: 31 stycznia 2001
Posty: 164
Skąd: Jasło

Wysłany: 16 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Lopez ostatnimi czasy rzadko był obecny w Karczmie i Osadzie.
Częściej przemierzał dalekie krainy w poszukiwaniu i odkrywaniu nowej wiedzy i nowych mądrości.

Ostatnio na dłużej zatrzymał się w krainie mężnych wojowników i potężnych magów, zwanej Krainą Czerwonego Smoka.
Nie jest to do końca trafna nazwa, bowiem w kraju tym żyje wiele czerwonych smoków, które dzieki potężnym czarom są zniewalane przez magów i służą w wojsku wydatnie podnosząc siłe armii.

Loez właśnie medytował pod potężnym dębem, kiedy biały gołąb zatrzepotał nad nim skrzydłami, usiadł na gałęzi i przekazał zaproszenie Sandra do Karczmy.

Lopez nie ociągając się wiele, od razu teleportował się do Osady...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sandro



Dołączył: 15 października 2002
Posty: 164
Skąd: kaLISZ

Wysłany: 16 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Sandro poprosił Ilnessa, aby zestawił on ze soba kilka stołów, tak aby kilkanaście osób mogło zasiąsć przy tym samym. Gospodarz natychmiast zabrał się do roboty.

Gdy do karczmy wszedł Ixcesal Sandro przywitał sie z nim. Dla obserwatora z zewnątrz było to tylko spojrzenia, lecz obydwoje, Nekromanta i Mag, mówili w tej chwili bardzo dużo, z tymże robili to telepatycznie.

*Witaj Liszu* - mówił Ixcesal

*Witam, czy masz wszystko, o co Cię prosiłem?*

Wzrok Ixcesala wskazał na duża tobę, którą czarodziej trzymał przy sobie

*Tak*

*To dobrze, usiądź i zjedz coś, musimy jescze trochę poczekać*

Ixcesal usiadł i przywołał biuściastą kelnerkę. W tym samym momencie dzrwi karczmy otworzyły się, i stanał w nich Lopez, zwany Znawcą Ksiąg, gdyż jego biblioteka była największą ze wszystkich w Nowym Świeice. Na Antagarichu Sandro miał porównywalną, lecz niestety spłonęła w czasie Rozliczenia.

Lopez natychmiats zauważył Lisza i podszedł do niego.

- Witaj Sandro, co takiego się stało?
-Witaj Lopezie, cieszy mnie twój widok, gdyż, prawdę mówiąc, nie spodziewałem sie, że odpowiesz na wezwanie. Wszystkiego dowiesz się już wkrótce, jescze kilka osób powinno przybyć. Niemniej sprawa jest bardzo poważna. Na razie jednak śmiało możesz coś przekąsić.

Lopez skinąął głową, po czym dosiadł sie do Ixcesala, którego zauważył chwilę wcześniej. Rozpoczęli rozmwoę, a tymaczasem Lisz myślał.

* Szóstka już przybyła. Wkrótce będzie tutaj Astral, jestem przekonany. Liczę bardzo na UrTura, jego doświadczenie będzie pomocne. Ingham raczej nie przybędzie, ale mam nadzieję na obecnośc Rajsta. Jego moc może przechylić szalę zwycięstwa. Oby także przybyła Irma Whisperwall. Co do Kas, to nie mam pojęcia, czy będzie czy też nie, ale przydałaby się.*

Nekromanta podszedł do koljenego młodzieńca, i znowu pokazał mu złote monety, tym razem dwie.

Widzisz - powiedziałd o niego - kazałem twojemu koledze zawiadomić pewne konkretne osoby. Osoby te wiem, że potrafią władać mocą. Nie pomyślałem jednak, ze mogą być i inni tacy, którzy znają się na Magii, a o których nic nie wiem. Dostaniesz te dwie monety, jeśli dowiesz się, kto jeszcze ma jakieś magiczne uzdolnienia, i sprowadzisz go tutaj. Oczywiście za wyjątkiem tych osób, do których poszedł już twój kolega.

Spojrzał na salę. Tutaj wkrótce miała rostrzygnąć się przyszłość. I bardzo wiele zależało od niego...

znowu...

___________
I.Am.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Astral



Dołączył: 23 października 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 18 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Nagle przed liszem pojawił się Astral, wymienili spojrzenia i Astral powiedział:

-Witaj, nekromanto.

-Witaj-odpowiedział Sandro.

-Chodzi o ten sen?

-Tak. Podejrzewam, że ktoś chce zaatakować osadę. Jacyś nekromanci.

-Pomogą tobie i twoim sprzymierzeńcom. Może to mnie wreszcie przekona, ze nie masz złych zamiarów. Jeżeli to coś poważnego to mam nadzieję, że uda nam się.

To powiedziawszy Astral usiadł przy stole.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Milesss



Dołączył: 14 listopada 2002
Posty: 164
Skąd: Włodawa

Wysłany: 18 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Mogę pomóć. Umiem przygotowywać eliksiry i posługiwać się sztyletami. Po co organizować wyprawę, magia ginie, jeśli się o niej zapomina (tak zginął wielki czarownik Merlin)
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Voldo



Dołączył: 24 października 2002
Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)

Wysłany: 19 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Milesie. Czy ktoś tu wspominał o wyprawie? W każdym razie ja tego niesłyszałam. Wątpie również w to że magia zginie w najbliższych czasach. wprawdzie nie da się tego wykluczyć ale... No właśnie. Przecież nekromanci też używają magii. Poza tym cała osada i wszyscy nasi sprzymierzeńcy wieżą w czary, więc jakim zposobem ma ona...

Voldo zamarła. Wszyscy w karczmie zrobili to samo. Czuli że coś się zbliża. Coś potężnego. Nie wiedzieli czy jest to wysłannik ciemności czy światła. Drzwi zadygotały pod potężnym uderzeniem.
BUUM, BUM, BUM...
Walenie nie ustawało. W końcu z ogromnym jękiem wrota ustąpiły. Ukazał się w nim potworny, nie! Nie potworny. Teraz w świetle lamp ujrzeli zwierze w pełnej okazałości. To kot górski wielkości swoich trzech normalnych pobratymców którzy zresztą stali obok. W ich oczach tliły się tajemnicze ogniki.

Voldo chciała rzucić czar lecz nie mogła. Po skupionych twarzach pozostałych magów poznała że też się zmagają z SIŁĄ.

- Witajcie- odezwał się największy zwierz.- Przepraszam za to. Czułem że drzwi są zamknięte. A jak miałem was przekonać że jestem przyjacielem?- Na miejscu pantery pojawił się rosły człowiek o kruczo czarnych włosach w małą plamką siwizny nad lewym okiem.
- Jestem Ralfh a to- wskazał koty- to jest moja drużyna.
- Ralfh? Skądś znam to imie- powiedziała Voldo.- A i ty wydajesz się znajomy.
- Możliwe. Od lat podróżuję po krainach. Teraz- jego głos spoważniał- Gdy dowiedziałem się o nekromantach poprzysiągłem z nimi walczyć. Wy jak mi się zdaje macie tem sam cel więc przybyłem.
- No tak. Na razie się przygotowujemy. Usiądź- zaprosił druida Sandro.

Ralfh usiadł a jego koty: Duf, Hoe i Sajim ułożyły się przy naprawionych już drzwiach. Każdy w głębi duszy zastanawiał się czy nie jest on może podstępnym szpiegiem. Czuli jednak że nie ma w nim zła.

___________
"Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
ixcesal



Dołączył: 29 października 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 19 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Ixcesal oswoil sie z gwarem Karczmy.
Setki lat nie rozmawial i nie slyszal ludzkich glosow.

*Nadszedl czas* - pomyslal, wstal i ruszyl w kierunku komnaty Sandro.
Wszedl bez pukania, Lisz juz na niego czekal.

Mag siegnal pod szate wydobywajac spod niej polowe amuletu.
Druga polowa zalsnila w koscistych dloniach Lisza.

Oboje przypomnieli sobie teraz cos co dawno zostalo wymazane z ich pamieci.
Znali sie juz kilka tysiecy lat.

Kolejny krok do rozwiazania zagadki - rzekl Sandro - czulem ze ten amulet do czego sie przyda.

Amulet Rozliczenia - rzekl ixcesal - a wiec odnalezlismy sie przyjacielu.

Sandro pokiwal glowa.

Zamilkli na dluzsza chwile.

Tysiace lat i nadal nie przypomnialem sobie tego miejsca - kontynuowal mag.

Ixcesal wykonal ruch reka. Nad stolem pojawila sie fosforyzujaca kula, w ktorej unosil sie przezroczysty obraz starego cmentarzyska.

Cena czesciowej utraty pamieci w zamian za wydostanie sie ze Starego Swiata na chwile przed zaglada, teraz wydawala sie za wysoka.

Stary cmentarz zostal otoczony bariera antymaterii, ktora sprawiala iz nie byl on widoczny w Nowym Swiecie. Nad krypta bezimiennego grobu, ich grobu, znajdowalo sie przejscie do Starego Swiata - wlasciwie do tego co zniego pozostalo.

Myslalem ze tylko my przezylismy - rzekl ixcesal.
Oboje tak myslelismy - odpowiedzial Sandro.

Tysiace lat studiowania magii Ziemii, Powietrza, Wody i Ognia, nie przynioslo rezultatow. Magia nie przywroci nam pamieci.

Umzec aby zyc, zapomniec aby pamietac - taka byla cena przenikniecia przez portal.
Oboje byli nieumarli. Sandro pozostal w postaci Lisza, ixcesal tylko dzieki magii utrzymywal postac czlowieka.

Drugi amulet pozostal w Starym Swiecie - bez niego nie zamkniemy przejscia. Jesli armia nekromantow przekroczy z nim portal, na zawsze pozostana w naszym swiecie - rzekl ixcesal.

Miejmy nadzieje ze jeszcze go nie odnalezli - odpowiedzial Sandro.
Rosna w sile - ich moc juz przenika do naszego swiata.

Beda jeszcze silniejsi - im wiecej ludzi dowie sie o ich istnieniu - im wiecej ludzi bedzie snic... nasza swiadomosc to ich sila.
Wlasciwie ich swiadomosc - ciagle mysle jak czlowiek - mimo z tak dlugo juz nim nie jestem...

Jest nadzieja - rzekl Sandro - pojawil sie w Nowym Swiecie wedrowiec - byc moze odwiedzil kiedys miejsce ktorego szukamy. Jego pojawienie sie tam zbuzyloby panujace zasady, ale moze w mgnieniu oka zauwazyl jakies szczegoly. Wedrowcy maja dobra pamiec.

Ixcesal wyciagnal mapy - Skad wiedziales ze je posiadam? Prosiles aby je zabral...

- Widzialem je u ciebie podczas podrozy astralnej - odrzekl Sandro - nie wiedzialem jeszcze wtedy ze ty to Ty - zachichotal.

Mag wyszeptal mantre - komnata zostala otoczona bariera Niewidu-Nieslychu.

Czas popracowac razem - rzekl ixcesal.

Naniesmy tutaj wszystkie miejsca ktore uda sie nam przypomniec.

Oboje pograzyli sie w pracy.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Voldo



Dołączył: 24 października 2002
Posty: 164
Skąd: Ruda Śląska (koło Katowic)

Wysłany: 19 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Tymczasem trzy koty dalej pilnowały drzwi. Ralfh zdążył już wypytać większość bywalców karczmy o ich udział w całej sprawie i teraz snuł plany pokonania wspólnego wroga. Poparł przezorność Sandra i jego stosunek do wyprawy.

- Najbezpieczniejsi jesteśmy tutaj. Niewiem czy wiecie ale gdy ta karczma była budowana właściciel wynajął grupę moich pobratymców i mnie. Pobłogosławiliśmy budynek i ziemię wokół. Tylko potężni magowie mogą przełamać ten czar a i ich to osłabi. Zostało również rzucone kilka zaklęć ochronnych przez pierwszych gości- magów. Tak więc widzicie więc że jesteśmy bezpieczni. Sny zesłane na nas nie wywarły oczekiwanego skutku również dzięki temu.

- Mówisz że nie wywarły oczekiwanego skutku. To znaczy że zamierzali nas zabić, sprawić że popadniemy w obłęd czy zmusić do wyjścia z bezpiecznego miejsca?- spytała Voldo.

- Tego nie wie nikt oprócz nich samych.

- A skąd ty wiedziałeś, że w karczmie "Pazur Behemota" gromadzimy siły?

- Nie wiedziałem. Wędrowałem właśnie po Erafii gdy pojawiłsiętem sen. Zrozumiałem że naszemu światu grozi niebezpieczeństwo i udałem się do miejsc w których znajdują się ludzie mogący pomóc. Niestety już ich tam nie ma. Przez zupełny przypadek znalazłem się tutaj. Dzięki mojej magii wykryłem kim jesteście. Resztę znacie.

___________
"Cum tacent, clamant" - Milczenie jest wymowniejsze od słów
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
wersalus



Dołączył: 2 marca 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 19 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

*Armie Niebytu zasilali przemienieni z innych światów. Tutaj czuli się bezpiecznie, nikt na nich nie polował, mogli w spokoju sobie egzystować. Bardziej zdolni byli wysyłani na nauki do innych światów, zaś ci najzdolniejsi zostawali uczniami rady. Jedno w tym świecie było dziwne, mianowicie nikt nigdy nie widział, aby ktoś z rady opuszczał ten świat.*

Te rozwarzania Dregina przerwały kroki tuz obok. Wysoka postać przemierzała hol, wyglądała i roztaczała energie jak mag. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie to że był żywy. Już dawno nikt tu nie widział żywej istoty w tych murach. Szczerze mówiąc nikt nie widział tutaj nic i nikogo żywego.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
wersalus



Dołączył: 2 marca 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 19 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Panie mag i zjawa do Ciebie – powiedział szkielet.
- Maga zaprowadź do sali rad, a zjawę wpuść - rzekł wampir.
Zjawa wsunęła się bezgłośnie.
-, Co nowego u naszych hm… przyjaciół.
- Moi ludzie donieśli mi, że coraz więcej wojowników i magów zbiera się w tawernie.
- A jak sprawa z Amuletem w starym świecie – spytał Krigos.
- Jesteśmy coraz bliżsi jego odnalezienia
- Dobrze, odejdź, ja teraz musze się spotkać z kimś ważnym. Bardzo ważnym.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
ixcesal



Dołączył: 29 października 2002
Posty: 164
Skąd:

Wysłany: 23 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

Sandro i ixcesal pracowali do świtu. Mapy zostały gęsto pokryte znakami i zapiskami.
- Wystarczy na dzisiaj -rzekl Sandro.
- Tak, wystarczy, eksploracja własnej pamięci to bardzo wyczerpujące zajęcie - odrzekł ixcesal
- Poczekajmy na przybycie podroznika Ururama. Miejmy nadzieje ze jego wiedza pomoze nam w uzupelnieniu map. Musimy znalezc cmentarzysko... musimy zanim nie bedzie za pozno...
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
Sandro



Dołączył: 15 października 2002
Posty: 164
Skąd: kaLISZ

Wysłany: 28 grudnia 2002     THE RPG story Odpowiedz z cytatem

- Chyba już czas, żeby reszta sie wszystkiego dowiedziała - odezwał się Lisz do Ixecsala. - Zejdę tam i przemówię do nich.

Na twarzy Ixecsala zagościł uśmiech.

- Bez przesady, nie musisz mówić im wszystkiego.

Obaj rozumieli się bez słów

- Sie wie - odparł Sandro, i otworzył drzwi. Wyszedł na korytarz, tymczasem Ixcesal pozostał w pokoju. Wszedł na schody. Po chwili znalazł sie w głównym pomieszczeniu karczmy.

*Kogo tu przyniosło?* zdumiał sie na widok Ralfha. Jeszcze bardziej zdumiały go głoszone przezeń nowości. W końcu człowiek zauważył Lisza i natychmiast zamilknął. Sandro sie odezwał, donośnie, tak aby wszyscy go słyszeli:

- Mój panie - mówił do rosłego mężczyzny - jeśli przybyłeś tutaj li tylko po to, aby z Nekromantami walczyć, to chyba powinniśmy zmierzyć nasze siły, czyż nie?. Nikt chyba Cię nie uprzedził, że ten Sandro, którego przezorność tak popierasz, to właśnie Nekromanta, i Lisz do tego.

krótka pauza, Ralfh spuścił wzrok, Sandro kontynuował:

- Jeśli natomiast przybyłeś tutaj, aby pomóc nam w obronie tej krainy, bez wzgledu na to, kto jej zagraża, to rad byłbym widzieć w tobie sprzymierzeńca. Zweryfikuj wiec waść jeszcze raz swe przekonania co do Nekromantów, bo inaczej współpraca między nami jest wykluczona.

Lisz odwrócił wzrok od nowoprzybyłego, i spojrzał na resztę.

- Bardzo proszę, abyście wszyscy zasiedli przy tym stole - wskazał na połączone tawerniane stoliki, które Ilness przygotował zawczasu.

Gdy wszyscy zajeli swoje miejsca, Nekromanta stanął u szczytu stołu. Poczekał aż nastanie cisza, po czym zaczął mówić:

- Wezwałem tutaj wszystkich, którzy potrafią władać magią. Niestety nie wszysyc przybyli, ale nie mamy czasu, aby dłużej na nich czekać.

Lisz zaczął przechadzać się tam i z powrotem, reszta śledziła go wzrokiem.

- Przez ostatnie dwie nocy wszyscy mieszkańcy Osady, i najprawdopodobniej także ludzie z poza niej mieli koszmarne sny. Śniły im się demony, armie nieumarłych, Nekromanci, pożoga i zniszczenia. Wszyscy w snach widzieli to samo.

chwilka przerwy, i Lisz ciągnie dalej monolog:

- Niemożliwe jest, aby bez pomocy magii setki ludzi śniło ten sam sen. Musiał oz zostać zesłany. Pozostaje pytanie kto go zesłał i po co.

Sandro zatrzymał się

- Gdy ludzie mają świadomośc istnienia nieumarłych, nieumarli stają sie silniejsi. Im więcej ludzi o nich wie, im więcej zdaje sobie sprawę z tego, że istnieją, i im mocniej zdają sobie z tego sprawę, tym nieumarli są silniejsi i potężniejsi.

Lisz rozejrzał się po obecnych

- Ten sen został zesłany przez Nekromantów, którzy chcieli, aby ludzie zdali sobie sprawę z ich istnienia. Chcieli tego, aby stać się potężniejszymi. chcieli także, aby sny odebrały nam zdolność walki, aby zasiały w nas strach przed nimi. Nie ulega bowiem wątpliwości, że ta grupa Nekromantów planuje atak. Nie wiem, czy zbrojny atak nieumarłych, czy też atak magiczny z użyciem Magii Śmierci. Nier wiem. Ale wiem jedno - jesli szybko czegoś nie zrobimy, wkótce moze być za późno. Przybył do nas Ixcesal, w tej chwili jest na górze. Mamy nadzieję, to jest ja i i on, że uda nam się powstrzymać to, co ma nadejść. Wezwałem was tutaj po to, na wypadek, gdyby nam się nie udało.

- Chwileczkę! - ze swojego miejsca podniósł się Astral. - Dlaczego nam pomagasz? Dlaczego nie stoisz po stronie innych Nekromantów, hę?

Lisz stał przez chwilę bez słowa. Potem sie odezwał, ale mówił raczej do siebie, mimo iż patrzył w wyzywające ocz Astrala:

- Wiedz, iż chora żądza unicestwienia wszelkiego życia, właściwa większości nieumarłych, wściekłych na swoją jaźń, nie jest moim udziałem. Poza tym, inni Nekromanci są moimi wrogami, od czasu, gdy sprzeciwiłem sie woli Rady Starszych Zakonu Nekromantów na Antagarichu. Zresztą, nie będę opowiadał wam mojej historii, jeśli nie chcesz nam pomagać, nie musisz, Astralu

Astral usiadł, Sandro uznał to za znak zgody i kontynuował:

- Przedwczoraj w okolicy karczmy natknąłem sie na zjawę. Obserwowała nas. Jest to dowodem, że jesteśmy szpiegowani. Prawdopodobnie ta rozmowa także trafi do uszu naszych wrogów. Pierwszym krokiem, jaki musimy zrobić, to zabezpieczyć sie przed wszelką magiczną infiltracją. Potrzebna nam jest silna, duża, i bezustannie podtrzymywana osłona magiczna. Ważne, by była absolutnie nieprzepuszczalna.

Znowu rozejrzał sie po zebranych.

- Aerilien i Voldo, na was spoczywa to zadanie. W odległości dwudziestu jardów od zewnętrznego wału obronnego Osady stworzycie magiczną osłonę. Jako źródła energi użyjecie drzew. Pamiętajcie, aby osłona była szczelna. Nie musicie niszczyć drzew, po prostu niech każde z nich cały czas dostarcza energii do utrzymania osłony.

Aerilien i Voldo spojrzały na siebie i skinęły głowami

Teraz Sandro zwrócił sie do Astrala:

- Astralu, ty, jako świetny Mag Umysłu, postarasz sie, aby ten sen nikogo więcej nie nawiedził. Jak tego dokonasz, to już twoja sprawa. Bylebyś nie pozbawił Osadników ich woli, to znaczy nie hipnotyzuj ich.

Astral wyraził zgodę skinieciem głowy.

Sandro spojrzał na Ilnessa

- Ilnessie, ty jako weteran armii, i jednocześnie mag bojowy, przygotujesz mieszkańców do obrony. Tych, którzy są w stanie władać mieczem lub toporem, podszkolisz, a tych, którzy tego nie potrafią nauczysz kilku małych czarów bojowych, rozumiesz, tak aby nikt nie był bezbronny. Nie chodzi mi tutaj wcale o zorganizowaną armię, ale o to, aby każdy, jak przyjdzie co do czego, mógł sam się obronić, nie obciążajac tym zadaniem tych, którzy w obronie odegrają kluczową rolę.

Ilness również skinął.

- Na razie to wszystko, weźcie sie do roboty, a ty Lopezie, zostań jescze chwilę, muszę z tobą porozmawiać na osobności.

Towarzystwo rozeszło się, a Sandro podszedł do Lopeza.

- Lopezie, ponoć twoja biblioteka nie ma sobie równych pod względem zasobnosci.

- Ponoć - odparł Lopez z uśmiechem.

- Interesuje mnie, czy w twoich zbiorach znajdują sie także mapy? Zwłaszcza stare mapy?

Lopez ponownie się uśmiechnął, obydwoje usiedli i pogrążyli się w cichej rozmowie.

___________
I.Am.
    Powrót do góry     Odwiedź stronę autora
©2002, 2003, 2004, 2005 Jaskinia Behemota
Template made by Valturman.
Powered by gnomePHP.
Pieczę nad Starym Forum sprawuje Crazy.