Autor |
Wiadomość |
jOjO
Dołączył: 10 stycznia 2000 Posty: 164
Skąd: Onionburg
|
Wysłany: 21 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
khazady, po osuszeniu wszystkich qfli na swojej ławie
oraz - pod wpływem drobnej perswazji ;) - z ław sąsiednich
zaczęły odczuwać głód, który je tu przywiódł
- JEŚĆ! - rozdarł się, nieco rozweselony, jOjO
___________ Baruk Khazad! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Ilness
Dołączył: 11 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 21 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
A dokładniej drogi jOjO??? Jedzenia nam tu nie brakuje, a każda potrawa smaczna!
___________ "Samotność, to taka straszna trwoga...
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
nie ma boga, nie ma, nie."
Dżem "List do M." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 22 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Fuuzy natomiast zauważywszy, że nikt go nie słucha wstał... poprawił swą flanelową koszulę i chwiejnym krokiem ruszył w stronę baru... lady... no tego blatu przy, którym stał Ilness.
Usiadł na krzesełku (tak to na pewno było krzesełko), sięgnął ręką do kieszeni i wyjąwszy z niej garść kapsli po butelkach od Grenaturatu uderzył ręką w stół i krzyknął
- AUUU... to boli... - elf chwycił się mocno za dłoń i mamrocząc coś pod nosem kiwał się to w przód to w tył. Gdy doszedł już do siebie walnął ręką (tym razem lekko i powoli)... w poduszkę na, której spał jakiś pijany osobnik
- Jeść - zawołał - pieczeń baraninią... baraniową... no tego... pieczeń z barana - rzekł elf po czym spadł z krzesłka (tak, tak, to było krzesłko), najwyraźniej był pod wpływem alkocholu... bo przecież Fuuzy jest wegetarianiem...wegetarem... wegorotą... nie je mięsa... i tyle... hic...
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Sewrey
Dołączył: 11 lutego 2001 Posty: 164
Skąd: Lublin
|
Wysłany: 23 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
*Do Ilnessa podszedł Sewrey i szepnął mu na ucho"
- Mości Panie Karczmarzu zapodaj mi z łaski swojej drinka takowego, bo cosik mnie w gardle suszy... masz tu przepis
*Sewrey niepostrzeżenie dla gości wsunął do ręki Ilnessa karteczkę z napisem "Krwawa Merry"*
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Guinea
Dołączył: 20 maja 2000 Posty: 164
Skąd: że znowu!
|
Wysłany: 23 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
-Dzień dobry... kufel proszę... hej! Nic nie mówiłem o jego napełnianiu! No ale cóż, przecież się nie zmarnuje...
*zrzucił kogoś niezbyt trzeżwego z krzesła*
-Przepraszam... pan pozwoli... dziękuję bardzo, proszę sobie nie przeszkadzać, na podłodze będzie panu wygodniej, a ja tu sobie siędę...
___________ Achtung! Weasel!
|
|
Powrót do góry
|
|
|
ixcesal
Dołączył: 29 października 2002 Posty: 164
Skąd:
|
Wysłany: 23 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Przez gwar rozmów zaczął przebijać się delikatny dźwięk.
Początkowo niezbyt namolny, nasilał się z minuty na minutę.
Kilka chwil dalej, dało się wyraźnie rozpoznać brzęczenie szkła.
Butelki i szklanki za ladą, zaczęły drżeć i podskakiwać coraz to mocniej i mocniej.
Gwar ucichł, wszyscy spozierali z niedowierzaniem cóż to dzieje się za ladą.
Zmieszany Ilness próbował dociec co jest przyczyną dziwnego zachowania wyposażenia baru.
jOjO nerwowo począł przebierać palcami, upewniając się, czy jego krasnoludzki obuch znajduje się na miejscu.
W jednej chwili Ilness doskoczył do butelki stojącej w samym środku półki i zgrabnym ruchem kciuka wypstryknął korek.
W tej samej chwili z butelki poczęły wydostawać się niebieskie opary.
jOjO padł pod stół w spazmatycznym śmiechu...
- uehehe .... znowu!!!... znowu!!! - uehehehe - zasnąłęś w butelce
Na twarzach zdezorientowanych gości począł malować się niewyraźny jeszcze uśmiech.
- uehehehe .... kontynuował jOjO, nie zdając sobie sprawy, że tylko on i Ilness wiedzą, co się dzieje....
Dym począł przybierać wyraźne kształty....
Ileż to razy prosiłem aby nie korkować butelek w których śpię!!! - zagrzmiał bardziej rozbawiony niż zdenerwowany ixcesal...
W tym momencie wszyscy zebrani parsknęli śmiechem.
Grenaturatu poproszę - rzekł już normalnym tonem dżin.
|
|
Powrót do góry
|
|
|
jOjO
Dołączył: 10 stycznia 2000 Posty: 164
Skąd: Onionburg
|
Wysłany: 23 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
*jOjO uspokoiwszy rozedrgane śmiechem brzucho, zaczął węszyć...*
- Patrz! - sprzedał sójke AtakeeRowi pokazując na wychodzącą z qchni dziewkę.
- Pieczyste! - aż się zaślinił zgodniały khuzd...
*jakoś dziwnym trafem jedyne przejście do dalszych stoliqw było koło tej dziwnej kompanii*
- Gargulec! - ryknął AtakeeR pokazując ręką nad ramieniem służki
- Łojojojojo! - wrzasnęła przestraszona
- Buhahaha - roześmiało się bractwo z udanej psoty
*Dziewka zaczerwieniła się, zawinęła ze złością połę spódnicy i przyspieszyła kroq, by oddalić się od tych szutniqw*
- Mlask! - rozległo się z kąta, gdzie siedział jOjO
- Co Ty tam żresz? - zapytał spod stolika Grenadier
- Pieczyste! - uśmiechnął się ze zwykłą wyższością niezwykle spostrzegawczy dżinn
- Nie tracisz wprawy! - AtakeeR poklepał ziomka po barach...
___________ Baruk Khazad! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Lobo
Dołączył: 18 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: i po co?
|
Wysłany: 24 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Lobo wyczołgał się zpod stołka z którego zżucił go Guinea.
-Karczmażu, miodu jeśli łaska!-żekł usadawiając się na najbliższym stołku.
-I cuś na ząb, najlepiej także pieczyste-Powiedział spoglądając na siedzącego niedaleko jedzącego w bestialski sposób jakieś mięsiwo jOjO.
___________ Tak dryfuje nam życie,
po omacku, we mgle... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Ilness
Dołączył: 11 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: Łódź
|
Wysłany: 24 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
*Ilness ominął sadystycznie jedzącego jOjO, po czym podszedł do ixcesala i klepnął go po plecach*
-Jak zwykle problemy z "domem", co? Napijemy się dżinu? - mrugnął jednym okiem do Marszałka.
___________ "Samotność, to taka straszna trwoga...
Ogarnia mnie, przenika mnie.
Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że
nie ma boga, nie ma, nie."
Dżem "List do M." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 25 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
- Ech, jedez we flaszce zasypia, a drugi z flaszką, co za czasy... - Grenadier przetarł oczy, ale na niewiele się to zdało.
- Czy dziń spełnia życzenia? Chciałbym, by przegonił tego kota, co tak buciorami tupie... A sio już nie pomaga...
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 26 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
- Ależ mości Grenadierze - rzekł zdenerwowany elf - zwano mnie już imbecylami... konowałami... leniami... ale kotem w butach to mnie jeszcze nikt nie nazwał... a, że buciorami tupie to ino moja sprawa... bo jak żem jest głodny to zły... a jak zły to i buciorami tupiiii... agh... - nie skończył gdyż spadł ze stołu, by na miękkiej posadzce zapaść w sen słodki
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
ixcesal
Dołączył: 29 października 2002 Posty: 164
Skąd:
|
Wysłany: 26 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
ixcesal z szelmowskim uśmiechem spojrzał w kierunku Fuzziego, którego powieki ściśle zakryły oczy.
Pstryk... usłyszane zostało tylko przez bezpośrenich sąsiadów...
Buty Fuzziego stopiły się w jedną całość z deskami podłogi.
Dżin uśmiechnął się pod nosem z wykonanej psoty i powrócił do opróżniania szklaneczki...
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Eartless
Dołączył: 18 czerwca 2003 Posty: 164
Skąd: okolice Torunia
|
Wysłany: 26 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Przed niczego nieświadomym Eartlessem rozciągał się iście bajkowy obrazek. Stał oto przed pięknie zdobioną, drewnianą karczmą. Rozwarte szeroko okna wabiły tysiącami zapachów jadła i strawy. Sama nazwa ,chodź zdała się mu dość nietypowa, umieszczona na drewnianym szyldzie wabiła estetyką swego wykonania:
-Taaak... To jest spokojne miejsce. Wreszcie sobię odpocznę od zgiełku barbarzyńskich ćwoków. - Pomyślał Eartless jednocześnie przestępując próg karczmy.
To co zobaczył szybko zmazało wyraz zadowolenia z jego niemal radosnej twarzy. Ostatni raz widział taki rozgardiasz po przebudzeniu, gdy zadawał się z niejaką Wirtellą, która kazału mu się nazywać "boginią miłości", choć w rzeczywistości więcej wspólnego miała z rozbrykanym ogrem niźli z jaką kolwiek boginią...
-Ehh.... Zupełnie jak za dawnych lat. - pomyślał, poczym dodał do barmana:
-Ejże mości panie! Podajże no najmocniejsze siarkowe, co do cna wypala wino jakie tutaj podajesz!
___________ Mój numer gg: 697328
"Coś się kończy, coś się zaczyna"
A.Sapkowski |
|
Powrót do góry
|
|
|
MiB
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Kęty
|
Wysłany: 29 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
*Roześmiana gromadka robiła co mogła, żeby tylko ochłodzić swe ogranizmy (ew. ich resztki :twisted: ) i nawet nie przypuszczali, że za chwilę zwykła woda nie będzie im potrzebna. Nagle pośrodq sali w promieniu 1 m, podłoga zapdała się. Nikt nie wiedział co się dzieje. Dziura robiła się głębsza z każdą seqndą i z każdą seqndą temperatura w Karczmie podnosiła się o około 10 stopni. Kilq śmiałqw (albo pijaqw) podeszło do dziury i zerknęło w dół, ale nic nie zdołali ujrzeć- dziura była zbyt głęboka. W tem Hetman jOjO- wyglądający teraz jak zmokła qra, bo pot lał się po nim strumieniami- ostatnimi resztaki sił podszedł do dziury. Wytęrzył wzrok i w tym momencie stało się coś, czego nikt się nie spodziewał... *
- Aaaaaaaaaaaa....- *krzyknął Hetman*- moja brodaaaaaaaaaa!!
*Z dziury nastapił gwałtowny podmuch ognia, który doporowadził do zagłady brody jOjA i osmolenia jego twarzy. Temperatura stała się nie do wytrzymania. Szklanki i butelki zaczęły się topić. Doszło do samozapłonu grewnianych elementów karczmy.Każdy myślał, że to już koniec, gdy wtem wszystko zniknęło. Nie było dziury, temperatura powróciłą do normy, jedyne co uległo zmianie, to broda i twarz Hetmana oraz ilość klientów karczmy. Na miejscu dziury stał bowiem... diabeł. Był to MiB*
- Vitam panów!! Czemuż to macie takie przerażone miny?? I czemu ta karczma się pali??
* Diabeł wymamrotał coś pod nosem, machnął ręką i ogniki, trawiące karczmę podeszły do niego. On pochwycił część w ręce i uformował szklanę, a reszta zniknęła w jego kieszeni.
-Oooooooooo- rzekł przybysz patrząc na jOjA- cóż się stało Panu??
I czemu tu u Was tak zimno, brrr- *wzdrygnął się, wyciągnął kilka ogniqw z kieszeni, które jeszcze chwilę temu trawiły Gospodę, a teraz łechtały przyjemnym ciepełkiem Diabła po plecach. Diabeł nie zauważył, że wszyscy patrzą na niego furią w oczach*
- Karczmarzu, nalej mi do tego kufla... nalej mi... hmmm...- *popatrzył po ladzie*- o tego- *i wskazał na kufel pełen jOjOwego Mocnego. MiB usiadł przy barze zajmując tym samym miejsce Hetmana i spokojnie poczekał na zrealizowanie zamówienia*
___________ "Imagine there's no heaven,
It's easy if you try." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Podłoga zadrżała... najpierw raz... potem drugi... trzeci... czwarty... i aż do dziesiątego razu z kolei. Każdemu (dość silnemu z resztą) drganiu towarzyszyły odgłosy czkawki, a jednocześnie bełkotu wyzierającego wprost z ust Fuuziego. Elf miotał się po podłodzę w amoku nie wiedząc cóż się dzieje, że nie może oderwać nóg... początkowo stwierdził, że może znów spił się tak jak wtedy gdy wchodząc po schodach nie wiedział, że stoi.... ale mniejsza z tym.
- Argh... argh... ehem... argh... - krzyczał miotając się po podłodze - arg...eee... ehem... - odchrząknął starając uspokoić się lekko (przynajmniej na tyle by móc wydukać jakieś słowo) - mości pa... AAA...aaa... nowie - ziewnął, przeciągając się na podłodze - nie chciał bym was nie pokoić (hic)... ale... KTO MNIE PRZYMONTOWAŁ DO PODŁOGI?!!... I NIE PATRZCIE SIĘ TAK NA MNIE... PRZYCZEPIONEGO ELFA DO PODŁOGI NIE WIDZIAŁY... eee.... WIDZIELIŚCIE?... MÓWCIE!!!...no to może "proszę"?... - powiedział elf... i jak zwykle odpłynął do krainy snów i zamków z truskawek...
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
AtakeeR
Dołączył: 7 stycznia 2003 Posty: 164
Skąd: Mahakam
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Wtem AtakeeR wstał, poteżnym ruchem topora odciał wariackiego elfa od podłogi i rzucił go na stół - Karczmarzu podaj temu jegomościowi dwa kufle jOjOwego Mocnego, ale migiem bo nam tu zemrze z wyczerpania. Zamruczał pod nosem: "a tak właściwie to ten nowy klimat w karczmie mi sie podoba, dzięki Diable".
___________ Jam jest AtakeeR z Mahakamu |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
- Co za impreza, jak nie drzwi skrzypią to dziury wypalają. Już nawet pobiesiadować nie można spokojnie. Czekam na tego, co normalnie wejdzie, siądzie, zamówi i zapłaci. I wyjdzie heheheheheh....
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Lobo
Dołączył: 18 listopada 2002 Posty: 164
Skąd: i po co?
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
-Oj takich co kupują i przed wypiciem wychodzą wielu w osadzie nie znajdziesz-To powiedziawszy Lobo rozejżał się na prawo, potem na lewo i pewny że nikt nie widzi wyjął z rękawa małą zieloną buteleczkę.
-Hehehe...-cicho zaśmiał się Lobo wlewając część zawartości do kubka MiB'a.
-Trutka na wielbłądy oduczy go smażenia gości w pożądnych knajpach...
___________ Tak dryfuje nam życie,
po omacku, we mgle... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Guinea
Dołączył: 20 maja 2000 Posty: 164
Skąd: że znowu!
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
-Ja wyjdę. - rzekł elf i ruszył do wyjścia -Coś niskie to wyjście, przydało by się je powiększyć, cobym się schylać nie musiał na drugi raz...
-Ej, waszmość, to jest palenisko! - rozległ się głos z sali
-To by wiele wyjaśniało, między innymi ciepło i to, że nie wyszedłem... a WoGóle to się palę! Aaaaa! - Guinea cofnął się, wyrżnął głową w ceglaną ścianę komina, jęknął, następnie schylił się, wydostał z paleniska i zaczął biegać po karczmie w płonącym płaszczu, nieodparcie przywodząc na myśl kalekiego feniksa... Wspominać nie trzeba, iż darł się przy tym wniebogłosy...
___________ Achtung! Weasel!
|
|
Powrót do góry
|
|
|
MiB
Dołączył: 21 grudnia 2002 Posty: 164
Skąd: Kęty
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
*Widząc biegającego Guineę, MiB zaczął się śmiać, lecz po kwilce namysłu znów wyszeptał coś pod nosem i wyciągnął dłoń, na którą w mgnieniu oka przepełzły ogniki trawiace biednego Osadnika*
- No, kolejna dawka ciepełka -*poczym wrzucił świeżo złapane ogniki za zbroję. Następnie usiadł i zaczął popijać swoje jOjOwe Mocne*
-Gul, Gul, Gul, Gul...-* i po 5 seqndach pokaźny kufelek być pusty.*- dobre Panowie, to jest dobre. Eeaeaeeeeeee....... -*dłuugi i przeciąglisty bek wyrwał się z gardzieli diabła*- ops -* zawstydził się*- przepraszam Panów najmocniej. Napój pierwsza klasa, ale niezbyt mocny. Nagle, MiB zmienił kolor twarzy, z krwisto czerwonego, na blady, potem na zielony, następnie na niebieski, w tym samym momencie zgiął się wpół, chwytając się za swój brzuch i mówiąć*- Oj, aj, aj, aj, ale boli, uuuuu.... uuuuuuu... mój brzuch-*wyraz twarzy diabła przypominał teraz twarz srającego impa na pustyni. Jego twarz znów zmieniła kolor, tym razem na żółty. Teraz jednak, jej wyraz, powróci do normalności, Oasdnik się wyprostował, stał kwilkę w bezruchu, a następnie z tylniej części jego ciała, nastąpiła erupcja gazów*- Aaaaaaaaach, ael przyjemnie -*I jego twarzą zawładnął uśmiech od ucha do ucha, z zaprezentowaniem pełnej gamy, bielutkich, dwurzędowych zębów, z pięknymi białymi kłami isiekaczami na czele*.
___________ "Imagine there's no heaven,
It's easy if you try." |
|
Powrót do góry
|
|
|
Grenadier
Dołączył: 20 lipca 2000 Posty: 164
Skąd: Opole
|
Wysłany: 30 czerwca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
- I znowu pospolitość. Jakby się zgiął w ćwierć albo w dwie siódme to no no, ale w pół. I w którą pół? Górną czy dolną?
___________ Będziemy się żegnać... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Fuuzy
Dołączył: 19 października 2002 Posty: 164
Skąd: Wasilków na Podlasiu (to nieprawda że ludzie porozumiewają się tu językiem gestów i chrząkni
|
Wysłany: 1 lipca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Fuuzy tymczasem siedząc tuż koło niebieskiego khazada ziewnął, przeciągnął się i rzekł
- Czeeeeść AtakeeRze... AAaaAAA - elf ziewnął jeszcze raz po czym spojrzął w górę i rzekł do Ilness'a - mości karczmaru, zauważyłem, że bardzo ładne sufity w tej karczmie macie... ale ino przeciekaja trochę kiedy deszcz, albo burza jak kto woli, na dobrze się rozpada... zaraz... ale czy burza się rozpada?... hmm... eee... nie ważne... no bo widzisz mości karczmarzu... ja mam szwagra, który świetne sufity robi... hmm... czy tez może robił... bo ostatnio też nadrabiał trochę na handlu dachówkami i sztachetami... ale pewny jestem, że wciąż pamięta jak się sufity naprawia... ale swoją drogą to by to trochę kosztowało... ale w zamian komfort pełen... i jeszcz... - Fuuzy urwał nagle gdy AtakeeR wepchnął mu kufel w usta hamując niekończący się potok słów
- Jeszcze jedno JoJove dla tego młodzieńca - rzekł khazad - może przynajmniej to go uciszy...
___________ Mamo! Spójrz! Jestem w Internecie... |
|
Powrót do góry
|
|
|
Faramir
Dołączył: 24 października 2002 Posty: 164
Skąd: za chwilę Poznań
|
Wysłany: 6 lipca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
- Hej-hejo! - rozległ się donośny i wielce radosny okrzyk, który towarzyszył wejściu Faramira do karczmy. Widać, że wielce zadowolony jest z powrotu po długiej podróży, widać, ze wielce spieszył się, aby znów zobaczyć kamratów, zaiste! widać to było wielce, choćby po tym, że wylądował na podłodze zaraz po przejściu przez drzwi, które z pośpiechu zapomniał otworzyć.
- Hej-hejo - powtórzył raz jeszcze, tym razem ciszej - ano żem wrócił, z Chorwacyji odległej... i już mnie głowa boli, cholera... - wyszeptał i zapadł w sen...
___________ Często i gęsto! |
|
Powrót do góry
|
|
|
Ra-V
Dołączył: 4 lipca 2002 Posty: 164
Skąd: Zielona Góra alias Chimera
|
Wysłany: 7 lipca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
Kamraci zaczęli witać dawno nie widzianego Faramira.
Nagle hałas niesamowity rozległ się ze strony kuchni.
- He, pewnie znowu jakieś dzieciaki jadło podbierają. Utrapienie z nimi takie, że...– w połowie zdania skończył mówić Grenadier gdyż naraz w drzwiach kuchennych spostrzegł pewien ruch.
- Karczmarzu uważaj !– krzyknął w samą porę. Ledwie Ilness głowę pochylić zdążył a przeleciała nad nim jasna kula światła. Odbiła się od sufitu i zatrzymała dokładnie na środku oberży.
Wszyscy wstali jak porażeni ale zaraz odważnie otoczyli zjawisko zwartym pierścieniem.
- A cóż to za cudo! Co robimy? – rozpoczął Fuuzy.
- Toż to niechybnie piorun kulisty! – zawołał Eartless.
- Skąd piorun – przecie burzy nie ma!
- Atakujemy! – wykrzyknął AtakeeR.
- Spokojnie, czekamy. Na razie żadnej krzywdy prócz hałasu nie zrobiło. Mam przeczucie, że to nie koniec przedstawienia – spróbował uspokoić towarzyszy jOjO.
Jak na zawołanie w kuli ognia dało się zauważyć pewne zmiany, łuki elektryczne lekko jakby zelżały, rozładowania były coraz słabsze. Kula zaczęła zmienić swój kształt, tu i ówdzie dało się zauważyć jakieś wypukłości i wybrzuszenia. Obły dotąd kształt począł się w coś przemieniać.
Wszystko to trwało dobrą chwilę aż w końcu dało się rozpoznać ludzką postać. Wszyscy odetchnęli. Mężczyzna stał bez żadnego ubrania, nienaturalnie zielony – pulsujący czystą energią. Wykształciła się twarz – niby człowieka lecz przerażająca. Miast włosów dziwne różnobarwne wiązki energii, zamiast oczu zasklepione oczodoły. Nieznajomy stał nieruchomo...
- Ja wiem co to jest! - naraz krzyknął Faramir - Żywiołak energii! Ale skąd on tutaj? Przecież już od dawna nikt nie widział w naszych rejonach żadnego żywiołaka.
- Taa, żywiołak – rozpoczął Sandro - znam ci ja wiele historii o żywiołakach. A szczególnie o jednym. Palił, mordował, wdzięczny z ofiarowaną moc, czarci pomiot Uzh’ara. Mówią, że obrócił się przeciw swojemu stwórcy ale przegrał i musiał uciekać ze swojej krainy. Od tego momentu nikt nie wie co się z nim działo. Miejmy nadzieję, że to nie ten akurat zawędrował do naszej oberży.
- Co więc robimy – czekamy, czy atakujemy? – ponowił propozycję niebieski khazad.
- Właśnie! Unieszkodliwmy drania póki taki nieruchawy jeszcze! – ryknął diabeł MiB
- Na razie jest spokojny, poczekamy. Sami widzicie, ze bezbronny stoi, zaufać nam chyba postanowił. Przecie zdaje sobie chyba sprawę, że w każdej chwili go dupnąć możemy – rzekł jOjO.
- Ejże, a może on w kłopotach jakich, że do naszej karczmy zawitał i tak stoi jak nieżywy? Wpadł przecież tak nagłe jakby przed kimś uciekał – zauważył Guinea.
- Uciekał. Ale przed złem czy dobrem? Zło też przecież czasami musi przed kimś uciekać – słusznie stwierdził Eldacar.
- Panowie! Pewnikiem on dobry. Do mojej oberży tylko samych dobrych gości przyciąga! Tutaj nawet diabły są znośne! - próbował rozładować sytuację karczmarz Ilness – Patrzcie!
Postać nieznacznie drgnęła. Powoli poruszyła głową i pustymi oczyma - wolno powiodła po wszystkich zebranych. Niepewnie, z widocznym bólem podniosła prawą rękę jak gdyby chciała uczynić jakiś gest. Wtem błysk w jej oczach zgasł i zywiołak upadł.
- No to teraz mamy problem - powiedział diabeł.
- Cos trzeba z nim zrobić, przecież go tak nie zostawimy. Najwyraźniej próbował nam coś powiedzieć.
- Taa – zgodził się Fuuzy – wypadałoby się chociaż dowiedzieć czego chciał. Śmieszna sprawa, naszemu zywiołkowi chyba zabrakło energii.
- Mam pomysła! – wykrzyknął nagle jOjO – Karczmarzu, masz może jakies napoje, tfu, energetyczne?
- Ha, sprytnyś krasnoludzie, już podaję dzbanek przedniego Avastara. Przytrzymajcie ino jego głowę.
Wlali w żywiołaka duży dzban Avastara jednak nie przyniosło to widocznej poprawy. Popatrzyli po sobie niepewnie i wlali w niego jeszcze jeden. Potem jeszcze jeden i jeszcze jeden. Zywiołak jakby lekko zamigotał lecz po ułamku sekundy znowu zgasł.
- To działa ! – zawołał radośnie Faramir – Szybko dawać więcej póki dycha jeszcze.
- Nie! – wykrzyknął jOjO - Za mało energii w tym Avastarze ! Trza to jakoś doprawić. Karczmarzu podaj co masz najmocniejszego, podaj Behemotoff’a.
Krasnolud wziął największy dzban jaki był w karczmie, do połowy zapełnił go Avastarem, resztę uzupełnił podaną przez karczmarza gorzałą.
- TO mu musi pomóc – rzekł z szelmowskim uśmiechem - Dalej, wlewamy!
Zywiołakiem zatrzęsło. Jego ciało wpadło w drgawki zmieniając swoje kolory w szalonym tempie. Po wszystkich metalowych przedmiotach raz po raz przeskakiwały wyładowania elektryczne.
- No to się zaczyna... – mruknął do siebie dżin Ixcesal i szybko schował się do najbliższej butli.
Inni nie mieli tyle szczęścia. Rozpętał się burza. Drgające ciało wygięło się i zaczęło powoli, z okropnym sykiem unosić się ku górze. Zgromadzeni stali jak oniemiali i wpatrywali się jak zywiołak zaczyna rozgrzewać się o białości. Wkrótce jego ciało zaczęło płonąć wściekle czerwonym ogniem i niebezpiecznie zbliżać się do sufitu karczmy. Po wszystkich zebranych przeskoczyła wielka iskra wyładowania. Nagle wszystko przycichło a postać z wielkim trzaskiem opadła na ziemie.
Zaskoczeni popatrzyli po sobie i po kamratach. Dżin niepewnie wychylił się ze swojej kryjówki. Nikomu nic szczególnego się nie stało toteż zwrócili swoja uwagę na kształt lezący na podłodze.
- Spokojnie, tylko spokojnie, chyba pomogło – powiedział jOjO.
- Taa, obserwując efekty po wypiciu, trzeba tą miksturę nazwać chyba „Czerwony Ból”, napój żywiołaków! – odparł Granadier.
- Słuchajcie, on chyba chce cos powiedzieć – zauważył dżin.
Faktycznie, żywiołak niezdarnie próbując usiąść na podłodze, zawołał do nich:
- Chcę więcej! - i uśmiechnął się szeroko.
___________ See you in Tibia!
Lista Jaskiniowych Chimeryjczyków - tutaj
Więcej tutaj... |
|
Powrót do góry
|
|
|
jOjO
Dołączył: 10 stycznia 2000 Posty: 164
Skąd: Onionburg
|
Wysłany: 7 lipca 2003 Leniwe pogawędki
|
|
|
- Krrrucabomba! - zaklął szpetnie jOjO, próbując pogładzić swoją (niegdyś piękną) brodę...
*te ognioluby mię wykończą! ale jeszcze przyjdzie czas wystawiania rachunqw... niech się na razie bawią*
Ci co wtenczas spojrzeli na "uśmiech" jOjOwy, do dziś mają tik nerwowy...
___________ Baruk Khazad! |
|
Powrót do góry
|
|
|